Tekst powstał ok. godziny 14:00, gdy znaczna większość seriali tureckich na CDA.pl (nie w ramach premium) była niedostępna. Obecnie produkcje te można spokojnie oglądać.
Jestem wkurwiona.
Chciałam napisać tekst – uszczypliwy, niemiły – na fanpeju. Jednak pomyślałam sobie: to niebezpieczne. Dla innych. W końcu NIKT NIE POPIERA PIRACTWA, PRAWDA? PRAWDA?!
„Chcesz piracić?” – pod spodem loga pindyliona VOD. Pod tym mężczyzna, a na nim napis: „Ponieważ w ten sposób powstaje piractwo”.
Dziś już chyba wszyscy zauważyli jeden problem – że mamy za dużą ilość VOD. Nawet na rynku polskim: HBO, Skyshowmax, Netflix, Apple+, Amazon, Disney… Pewnie dałoby się wymienić jeszcze więcej, ale nie mam ochoty. Zresztą – nie tym tematem w tym tekście chcę się zająć. Ludziom wydaje się, że piractwo jest tylko z tego powodu, ale to nieprawda.
Czasami piractwo jest kamieniem milowym w dostępie do kultury.
I tak niestety, albo stety było zawsze. Widzieliśmy to w latach 90′, kiedy nie brakowało jeszcze dobrych i dużych dystrybutorów. A tu trza się zaamerykanizować, poznać Zachód, więc wszyscy walili na ryneczki, gdzie od groma sprzedawano pirackich płyt… a nie, czekaj, to były kasety. I póki internetu nie było i nie nastał 1994 rok, to wszystko jakoś funkcjonowało. Potem to zdjęto – bo Polska doczekała się konkretnej ustawy o prawach autorskich, która wbijała nóż w plecy piratom.
Nie mniej – piraci wtedy zapewnili dostęp do wszelkiej maści kultury, poczynając od amerykańskiej, a kończąc na japońskiej. Tłumaczenia były obcesowe, wprost i może nie zawsze poprawne, ale za to „Nikita” to było coś, co warto było obczaić, ponieważ nie wyobrażam sobie, by słownictwo było łagodniejsze (co ma teraz często miejsce w telewizjach).
Ach – słodkie telewizje. Właśnie one się rozwinęły i zaczęły masowo puszczać amerykańskie głównie seriale. Czasem też meksykańskie, brazylijskie, ogólnie takie z Ameryki Południowej. Wyśmiewano się z babć albo z młodzieży, które to oglądały „Zbuntowanego Anioła” z Natalią Oreiro. Właśnie, pamięta to ktoś?
Jednakże ludzie zauważyli, że tak naprawdę mamy dostęp ograniczony. Piractwo więc dalej się rozwijało – a to przez torrenty, które dawały dostęp do nowych filmów, a to przez strony typu kreskowki.pl, które dawały dostęp do kreskówek, które… no właśnie.
Część z nich faktycznie była dostępna w TV – wiadomo, w TV pory se nie wybierasz, musisz czekać. Ale część z nich była taka, że nigdzie indziej jej nie było. A to stare kreskówki, których już nie było na RTL7 (bo to np. zmieniło właściciela), albo kiedyś leciały, dawno temu, na TVP2. Na przykład – „Gumisie”. Tak, TERAZ są dostępne na Disney+. Ale wtedy? Nope. A że licencja Disneyowska, to także nie było szans, by na VOD państwowej telewizji je zobaczyć. Żeby pokazać swoim dzieciom, co się oglądało za dzieciaka, trzeba było się wbić albo na dziwne strony, albo na torrenty.
(Obecnie stare seriale również możesz zobaczyć tylko dzięki pirackim wersjom. Nie wszystkie, bo np. „Renegata” nigdzie nie obczaisz – no chyba że kupisz sprzęt do kaset wideo i kasety z tym serialem).
Stąd na przykład popularność serwisu Pirate Bay. Czy jakoś tak – dawno tam nie wchodziłam, ale ludzie dzięki temu serwisowi uzyskiwali dostęp także do azjatyckich horrorów i anime. Przez to ta społeczność mogła się rozwijać w Polsce i rzecz stawała się coraz popularniejsza.
Zauważyły to liczne VOD’y, które nagle wyrosły jak grzyby po deszczu. Na przykład taki Netflix zwłaszcza za granicą zaczął publikować dużo, bardzo dużo anime i k-dram. No właśnie. W Polsce nadal jest to mało, właściwie to… Polak ma się cieszyć głównie z oferty Ghibli oraz jakiś słabiutkich, bo słabiutkich dramek.
A mało tego, że słabiutkich – to jeszcze głównie produkowanych przez Netflixa. Pozostałe produkcje nie istnieją. I tak jest dla wszystkich VOD. Skupiamy się na tym, co sami produkujemy.
W tym momencie muszę bardzo pochwalić Skyshowtime – mimo że nie zamieszcza k-dram, ale ma jasną politykę. Skupiamy się na kinie europejskim, którego z zasady nie uświadczymy na większości VOD. Dobra – uświadczymy na Netflixie, ale znowu: będą to ich produkcje, dostępne w krajach-ojczyznach. Czyli takiego „Pana Samochodzika i Templariuszy” uświadczymy mieszkając w Polsce, ale przeprowadzając się na serwery argentyńskie już niekoniecznie, bo będą inne propozycje. Tymczasem Skyshowtime stara się, by produkcje z Węgier, z Polski, z Niemiec, itd. były dostępne dla wszystkich. I choć są produkowane bezpośrednio dla tego VOD, są oznaczone pewnym ryzykiem w stylu „znowu zaamerykanizowane”, to jednak oglądając „Ruxx” dostrzegasz pewne typowe dla tamtej społeczności rzeczy.
No dobrze – mamy k-dramy. Nie wszystkie są dostępne na rynku polskim. Co należy zrobić? Oczywiście – tłumaczyć! Tu całe na biało wchodzi DramaQueen. Zaczęli od publikowania na portalach typu cda.pl, cośtam.ru i podobnych. Użytkowników jednak nie obchodziło to, że puszczając stronę wywala im się pindylion reklam, a rzeczy głównie mają bardzo profesjonalne napisy. Oni po prostu chcieli zobaczyć kolejną chińską produkcję, kolejny tajski romans. No właśnie – bo społeczność ta nie lubi się ograniczać do jednego kraju. Zresztą, to widać po jednym z festiwali azjatyckich, jakie odbywają się w Polsce – Pięć Smaków. Tak się rozrosło, że w pewnym momencie musieli zrobić wersję on-line (uroki plandemii), dzięki czemu dotarli do znacznie większej ilości osób, niż zwykle. Krytycy filmowi zaczęli się specjalizować w tym zakresie.
Czy to wszystko byłoby, gdyby nie dostęp do pirackich wersji filmów, których nigdzie nie ma?
Oczywiście, że nie – bo jak inaczej zobaczyć inne kultury, kiedy nigdzie ich nie ma?
Nie promuję piractwa – ja po prostu zadaję trudne pytania.
Gdy Turcja wyprodukowała „Wspaniałe Stulecie” nagle się okazało, że Turcja produkuje wspaniałe rzeczy i trzeba tam zainwestować pieniądze. Netflix chyba pierwszy to zajarzył, natomiast Disney+ nie zdążył, bo właśnie oświadczył, że ogranicza wszelkie inwestycje poza USA. Tak czy inaczej, doczekaliśmy się parę tureckich seriali na VOD – tutaj głównymi bohaterami jest cda.pl, Netflix, jakaś platforma dedykowana tylko Turcji… ale no właśnie.
Płać za dostęp, a przecież w Turcji produkuje się na potęgę seriale. Co prawda, jest to rynek obarczony pewnym ryzykiem cenzury, ale to znowu inny temat. Tak czy siak, sporo fanów Turcja zebrała, porobiły się na fejsie liczne grupy i chcemy więcej.
Więc zaczęli tłumaczyć.
Tymczasem społeczność od produkcji azjatyckich zauważyła pewien nieprzyjemny problem. Otóż – ich prace były często gęsto kasowane, a dziwne serwisy nierzadko sprawiały więcej problemów, niż to warte. Co zatem zrobiono? Otóż, DramaQueen postanowiła zainwestować we własny odtwarzacz. To oznacza, że nie muszą już uciekać się do dziwnych serwisów i mają względny spokój z cda.pl. Niestety, to wymaga inwestycji, ale z tego, co zauważyłam – społeczność jest chętna wspierać projekt. Dali się namówić na zbieranie dotacji. Trwało to rok, ale przyznajcie – dostęp do azjatyckich produkcji, których nigdzie indziej nie ma to piękna inicjatywa. Sama właśnie wsparłam projekt :).
Jednak Turcja chce być w Europie. Znaczy – ma swoją własną społeczność, dedykowaną tylko tureckim sprawom. I OK. Niech się dzieje, skoro tam produkcje rosną jak na grzybach i jest w czym wybierać, to właściwie nic, tylko tłumaczyć i oglądać.
Mało tego – dzięki tłumaczom miałam okazję obejrzeć dwa odcinki wspaniałego serialu historycznego o Rumim. To było tak głębokie i tak piękne, tak trudne miejscami do ogarnięcia. Ale ten serial podbił moje serduszko i czekałam na trzeci odcinek. Nie obchodził mnie czas oczekiwania – ja po prostu chciałam ciąg dalszy. I szykowałam się do obejrzenia psychologicznych seriali.
Jednak na dzień 29.06.2023 nie jest mi dane zaznać tej przyjemności, ponieważ serwis cda.pl usunął wszystkie widea z kont fanów tureckiego kina. I nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie pewien szczegół. Te konta były prywatne. Oznacza to, że oglądać mogły tylko te osoby, które dostawały link. Mało tego – admini pilnowali bardzo, by linki nie przedostawały się dalej, poza grupę. Prawda jest jednak taka, że kto chciał bardzo, bardzo obejrzeć, ten znalazł dostęp. No, ale teraz tak. Konto prywatne oznacza, że wstawiasz tam co chceta – np. filmy. I niestety, ale wraz z zawartością tureckich filmów właścicielce konta zniknęły również inne filmy, także takie stricte blogowe. Czyste chamstwo, prawda? Jestem ciekawa, czy skasowano wszystko od razu „bo widać na pierwszy rzut”, czy zrobił to algorytm. Tak czy siak, mieszać się w prywatne konto to nie ten teges. I jeszcze jedna rzecz – tutaj wchodzimy powoli w prawo autorskie. Udostępniać coś można swoim znajomym, to nic złego. No i właśnie, prywatne konto udostępniało na grupie, pytanie, czy miałoby szansę wygrać w sądzie z taką narracją. W końcu fandomy to często koleżeńskość, bliskość i wzajemne wspieranie się.
Ale adwokatem nie jestem.
Być może inne konta – nie związane z tureckim fandomem – także zostały zaatakowane masową czystką plików. Co ciekawe „Lot smoków” z 1982 wydawał się być, ale potem jak chciałam to puścić, to mi urwało i poinformowano, że „plik został skasowany”. Jednak godzinę później patrzę – znów jest.
To trochę zmniejszyło mój gniew na dzielnych usuwaczy z cda.pl.
„Dzielna pani Brisby”, „Ostatni Jednorożec”, „Lot smoków” i inne animacje to naprawdę produkcje, których nigdzie, na żadnych legalach nie ma. Z tego też powodu nie zgadzam się na to, by zostały skasowane, bo to jest ograniczanie dostępu do kultury. Kultury, która chciała coś mądrego przekazać i kultury, która nie jest obarczona tęczą.