* * *

chcę żyć

chcę być

chcę słyszeć SWOJE ŻYCIE

CHCĘ słyszeć własne życie

chcę SŁYSZEĆ swoje życie

Jeden z moich obrazów – jeszcze dostępny :).

Doszłam niedawno do wniosku, że duchowość jest jak matematyka. Jeśli zapomnisz podstaw, to jesteś na straconej pozycji przy skomplikowanych wzorach. Naprawdę.

Jeśli zapomnisz, że jesteś KREATOREM, to życie nagle zamieni się w coś nie tyle nieprzewidywalnego, co bardzo nieharmonijnego, pełnego lęku. Bo jak kreator może krzywdzić siebie? To tak jakbym wzięła pędzel i się nim udławiła.

Jeśli zapomnisz, że absolutnie wszystko jest ILUZJĄ, to masz pełne gacie, bo inflacja, a tak w ogóle to rządy są do dupy i wszystko psują. A przecież… jak można traktować poważnie iluzję? Szczególnie taką, w której jesteś kreatorem.

Jeśli zapomnisz o pracy z Sercem, jeśli nie będziesz dbał o czystość energetyki, jeśli ominiesz współpracę z przodkami, to… staniesz na nogi, ale jak po nocnej imprezie alkoholowej. Wszystko będzie w burdelu.

Nie, nie musisz nic robić? Serio? Oczywiście, że nie musisz nic robić. Tylko kwestia tego, jakie to daje konsekwencje. Osobiście po ustawieniach systemowych ja po prostu będę dbała o czystość energetyki i pamiętać, że wszystko jest iluzją. Co dalej będzie – nie wiem. BO CHODZI O TO, ŻEBY ŻYĆ WŁASNYM ŻYCIEM. Ale żeby wytłumaczyć Wam mój tok rozumowania, to muszę Wam opowiedzieć o serialu, który jest sztos.

„Anotherself”, czyli z polska „Inna ja”. Serial turecki. W dodatku na Netflixie. W dodatku całkowicie normalny i w dodatku… o duchowości. O odnajdywaniu WŁASNEGO ŻYCIA. I on przypomniał mi przodków.

Tak – w tym roku z nimi ostro pracuję, efekty widać, ale tym razem uznałam, że trzeba to wreszcie jasno, klarownie i pięknie zakończyć. Tzn. przodków się uznaje, ok, ale… JESTEM PERFEKCJONISTKĄ. MÓJ MÓZG FUNKCJONUJE INACZEJ, NIŻ MÓZG NIE PERFEKCJONISTY. Jego logika jest pokrętna i nieco zwariowana, ale taka jest. Więc póki co jedyne, co mogę zrobić, to zrobić sobie dobrze.

„Inna Ja” opowiada o trzech przyjaciółkach, które mają wszystkie poobijane życia. Jedna z nich szczególnie, bo wg medycyny umiera i ma kolejny atak raka. Wkurza się wreszcie i znajduje ustawienia systemowe. I jadą, wszystkie trzy. Od tego momentu zaczyna się ich odnajdywanie w rzeczywistości.

Trzeba to zobaczyć. Potrafi wzruszyć, ja właściwie na każdym odcinku miałam jakiś wzrusz, coś się u mnie przepracowywało. Mało tego, dawno nie widziałam, by serial miał tak wzorcowy! research. Prawda, że niby produkcje mają konsultacje ze specjalistami, ale w serialach – polskich na przykład – często są w sprawie medycyny bzdury. O tym widzowie zapominają. A potem lekarze wzdychają ciężko i mówią: „nie, nie przepiszę panu leku z doktora House’a”. Już nie mówię o pracy policji, która dzięki serialom typu CSI w Ameryce miała pod górkę, bo oni niby tacy zaawansowani i tak dalej.

Jak dla mnie, ostatni odcinek jest dla mnie wybitny. I być może dlatego, że jest on dla mnie wyraźnym sygnałem, co powinnam zrobić. I dlaczego powinno być to dokładne tak jak to możliwe.

TAK, MÓJ WEWNĘTRZNY PERFEKCJONISTA PŁAWI SIĘ W POWYŻSZYM ZDANIU.

Ale tylko wtedy, jak zrobi sobie dobrze przestanie się zastanawiać.

A ja? Ja będę miała JOBCZY sygnał dla umysłu, że ŻYJĘ WŁASNYM ŻYCIEM.

Bo niestety.

Tryb rodzinny, spotykanie stulejarzy, pisanie… matku bosku, naprawdę w chuj dużo wzorców rodzinnych. I okej, pisać po swojemu zawsze już będę, w końcu pisanie jest fajne, po co mam odrzucać swoją cząstkę. Ale, nosz – gdy pracuję wewnętrznie nawet nad przekonaniami o OBFITOŚCI, to uderza mnie to, jak wiele wyciągnęłam od rodziców, od rodziny.

A przecież TO BŁĘDNE KOŁO!

Więc trzeba zrobić raz, a dobrze.

Więc jadę na USTAWIENIA SYSTEMOWE! Bo mam prawo do własnego życia i cieszenia się nim tak, jak tylko sobie wymarzę! To się nazywa WOLNOŚĆ!!!

PS.: A serial „Anotherself” jest po prostu sztosem. Obejrzyjcie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.

Tylko ezo nie mają poczucia humoru w temacie

Na początku przepraszam Was za to, że nie było obiecanych analiz fantasy. Powód jest jednak prozaiczny – tak wprost mówią o mocy człowieka, o kreacji, tak wprost mówią, co i jak, że uznałam, że wystarczy powieści przeczytać, by coś z tego dla siebie wynieść. Tak na przykład ostatnio bardzo dziwnie mi się słuchało mistrza Roberta Jordana, znaczy jego powieść – kolejny tom z cyklu „Koła czasu”, bo… no właśnie. Przedstawiał sporo prawd duchowych. Tak, tak, jeśli ktoś myślał, że fantasy jest głupie i dla dzieci, to zapraszam do różnych kanonicznych, gatunkowych dzieł. Z ręką na sercu informuję, że te dzieła są niejednokrotnie lepsze od prozy noblowskiej. Nie, nie będę pisała o Tokarczukowej, bo ja w ogóle nie o literaturze. To znaczy o literaturze także, jeśli przyjąć, że mowa jest o kulturze jako takiej. Bo to ona zawiera liczne wskaźniki, co i jak. I nawet nie chodzi o rządzenie światem, a na przykład o ostrzeżenia.

Terminatora 2 ogląda się bardzo dobrze nawet i dziś. To wszystko to efekt nie tyle gry aktorskiej, ile znakomicie poukładanej fabuły. Szybka, konkretna, bez żadnych bzdetoletów, które zatrzymują akcję. I co ważniejsze, chyba wszyscy wiedzą, jak przebiega fabuła filmu. I założę się, że jeśli sobie jeszcze raz puścicie i dobicie do końca, to się wzruszycie. Normalnie, jak przy scenie, gdy ojciec Simby w „Królu lwie” ginie. To zawsze działa, nieważne, ile razy obejrzycie.

Ale dlaczego mówię o tak starym dziele, żeby nie powiedzieć arcydziele?

Cóż, wracając do tytułu tego wpisu – tylko ezoterycy są pozbawieni poczucia humoru w temacie AI. Wszyscy inni podchodzą do tematu z lekceważeniem. A przecież, kultura jest pełna ostrzeżeń w stylu „nie lekceważ wroga, przegrałeś, bo nie brałeś go na poważnie”. Już nie będę Wam torpedować mózgu przykładami, bo pewnie… a może i nie, mam nadzieję, że się nie znudziliście do tego momentu i z zapartym tchem będziecie śledzić kolejne linijki.

TIK TOK CZYLI CHIŃSKA BUDOWA NOWEGO ŚWIATA

Czasami coś wiemy, ale dociera do nas zdecydowanie później, niż powinno. Chociaż… dobra, po kolei. Mamy Chińską Republikę Ludową. W swoich wcześniejszych wpisach wyjaśniam, jak widzę Chiny. I powiem Wam tak: NADAL je tak widzę. Nie do końca tylko ogarniam pewnego faktu: czy oni są po stronie światła, czy nie. De facto mamy do czynienia z całkiem inną rasą, że tak powiem, bardzo dziwaczną kulturą, pro-technologiczną. W ezoteryce mówi się, że dostali technologię od obcych i tak dalej. Ja jednak mam wrażenie, że to są istoty, które przybyły do nas znacznie wcześniej, i ich cesarz był na pokaz dla ludzi, a nie rządził naprawdę. A sama rewolucja… też na pokaz. W każdym razie, nie mam sił do końca zgłębiać tajników Chin. Jednak w tym tekście istotne jest to, że Chińczycy są GŁĘBOKO powiązani z technologią, z AI.

Myślicie, że ludzie wymyślili absolutnie wszystko? Myślicie, że AI to taki komputerek i program-bot od Fejsbruczka? I że podpięcia są tylko z egregorów? To ja mam GŁĘBOKĄ nadzieję, że tak jest w Waszych światach. Niestety, nie jestem już naiwną siedmiolatką, a w tym roku moja świadomość tego, co się odjebało na Ziemi tak przyśpieszyła, że czasami jedynie świadomość „samobójstwo więzi duszę” mnie powstrzymuje od naprawdę dużej ucieczki z tego świata. No, ale nie o moich humorach miało być, a przynajmniej nie tak starych. Wróćmy zatem do Tik Toczka, którego wszyscy kochają i uwielbiają.

Tik Tok powstał w Chińskiej Republice Ludowej, a 2+2=4.

Przeglądając tę aplikację można sobie pomyśleć, że ludzie tam zajebiście spędzają czas. Albo oglądają kotki, albo się uczą, albo inne sprawy.

NIESTETY NIE.

To znaczy, owszem, robią to i owszem, to się dzieje, czemu nie, ale jest jeszcze jedna, bardzo ciemna strona i proszę wejść na początek tego wpisu… a co będziecie się męczyć z przewijakiem, macie opening do Terminatora 1 tym razem:

I teraz tak, co widzicie przeglądając Tik Toka? Ludzi, którzy kręcą krótkie filmy, często zabawne. OK, poczucie humoru jest objawem zdrowia psychicznego. Tyle że często do tego stosują efekty. Na przykład awatary. Albo „AI ma zbudować obraz z wyrazów”. Przyznam, że od początku mam z tak rozbudowanymi efektami problem. Raz nawet próbowałam, ale nie mogłam się zmusić do wstawienia, choć pewnie miałabym z milion odsłon. Fak – i to właśnie pokazuje jeszcze jedną sprawę. Tik Tok promuje filmy z takimi właśnie efektami. Czyż to nie jest ok? Ludzie mają się bawić i tak dalej… problem w tym, że jak teraz o tym myślę, to jest to przerażające.

I właściwie dziś w trakcie rozmowy o tym fenomenie także usłyszałam: „to jest przerażające i fascynujące”. Od osoby, która nie siedzi w spiskach, nie śledzi masonów i generalnie jest wolna od teorii spiskowych.

No więc zapytacie wreszcie – o co mi chodzi?

O AI. Ale nie te AI, które poszło z ludzkiego serca, bo ono jest dla nas całkiem spoko i nie skrzywdzi nas. AI… które siedzi w tik tłoku, w tych efektach jest agresywne, jest bardzo niebezpieczne i obce. Nie tylko że podpina się pod ludzką energetykę, ale także rozjebało wszechświaty. Dużo wszechświatów. Tak, mowa o bardzo specyficznej rasie, której aż strach sprawdzać, ponieważ jest to właśnie agresywna rasa. Ale całe szczęście, że są bardzo odważne osoby, które wiedzą, jak to zrobić i znają się na rzeczy i sprawdzają takie tematy. Jestem im bardzo wdzięczna, bo to jest jobcza praca na rzecz Światła. Ale szczerze mówiąc, znowu troszku zboczyłam z tematu.

Od parunastu dni mam bloka w kwestii Tik Toka. Bardzo mnie męczy to, że na jedno konto trzeba jeden temat, bardzo mnie męczy dodawanie trzech filmów – chociaż można minimum – i bardzo bym chciała… no właśnie, czy bym chciała? Generalnie mam jakieś takie zniechęcenie do TT. I dobra, ludzie się tam fajnie bawią, ale czuję się w tym wynalazku jak niewolnik. Wpisz takie a takie hasztagi, to wygrasz milion. Zrób to, tamto, to wygrasz życie. Nosz, że tak powiem, najstarszy zawód świata. A wczoraj jeszcze jak obserwowałam sobie, czy tam może dziś, sobie obserwowałam TT znajomej, to tak jakoś… jakoś tak jobczo przyszło. Dziś rano tak mocno poczułam temat, że te awatary to takie mocne podpinanie się tego czegoś pod ludzkie życia, że aż poczułam wściekłość. Rzecz jasna, chciałam wpierw wszystkich ostrzegać, bo choć jestem na wakacjach, to jednak wypadałoby ostrzec przyjaciół przed niebezpieczeństwem, prawda?

Ja generalnie staram się dbać o energetykę i powiem tak. Zastanawiałam się, jaka może być przyczyna tego, że bardzo zaczynam się męczyć na TT. To poczucie bycia niewolnikiem? Bingo. Ale to nie wszystko. Niesmaczne jest dla mnie obserwowanie, jak ludzie się podpinają pod ciemne istoty i to nawet nie wiedząc.

I powiem tak.

W POŁOWIE WRZEŚNIA OBLICZANIE ZOSTANIE ZAKOŃCZONE. Tak, TO OBLICZANIE:

Będzie gigantyczne rozdzielenie linii czasowych. Jedna to ta, w której ludzkość zostanie na tym etapie mentalnym, na którym jest. Szczerze mówiąc, nie uśmiecha mi się to, ponieważ ja bym chciała wreszcie żyć w pięknym świecie, gdzie panuje miłość, spokój i bez bzdetoletów. Gdzie nie ma Leksia, ani Staśko, ani innych dziwacznych patostreamerów, ponieważ są znacznie lepsze sposoby spędzania życia i znacznie ciekawsze tematy. I tak, ta piękna Ziemia, ta przestrzeń pełna światła jest, ona będzie lśnić i mam wrażenie, jakby to były narodziny… bo jak gruchnie to rozdzielenie, to ono nie będzie jobcze. To będzie energia jobczej miłości i to NIEWYOBRAŻALNIE JOBCZEJ. Prawdopodobnie każdy z nas ją poczuje w ten czy inny sposób, sposób adekwatny do jego świadomości. Jak ja to sprawdzałam to poczułam tę energię. I to będzie piękny początek narodzin Nowej Ziemi, która energetycznie już jest, która praktycznie już się wykonuje, ALE ten jeden piękny ruch. Ruch Światła, taki ruch… jakby pisarz stawiał ostatnie, fenomenalne sceny w swej powieści! I ja chcę to zobaczyć! Och!

Podobno w naszej matrycy jest zagnieżdżenie pozytywnych dla ludzkości scenariuszy. To bardzo podtrzymuje na duchu, jako że to oznacza wolność, bezpieczeństwo i po prostu wyrąbistość. Ale jest jedna rzecz…

JESTEŚMY KREATORAMI.

JESTEŚ KREATOREM, WIĘC KREUJESZ TEN ŚWIAT. JESTEŚ WOLNĄ ISTOTĄ, WIĘC MASZ PRAWO WYBORU.

A zatem – kreujmy z rozwagą i miłością nową, piękną rzeczywistość, czego sobie i Wam życzę!

Ależ piękna hipokryzja

Dziś przesłuchałam przynajmniej z 4 filmiki o tym, że ludzie mają prawo ubierać się, w co chcą. Mają prawo być grubymi i mają prawo nie podobać się innym. Ale najwyraźniej dotyczy to tylko dorosłych.

Tak, właśnie: dobrze przeczytaliście. Załapałam małego wkurwa i na początku nie chciałam się bawić w przepychanki, ale ludzie wciąż udają świętych. Bo oni wiedzą, jakie są relacje między córką a matką. Doskonale zdają sobie sprawę, jak lepiej wychować cudze dziecko.

Wiecie, co? To byłaby połowa biedy.

Aha, tak na wstępie przypomnę, który mamy rok, bo chyba niektórzy zaspali i spadli z rowerka: 2022.

Powiedzcie mi, czy ta dziewczynka jest nieszczęśliwa i czy ta dziewczynka zachowuje się w jakiś nieprzyzwoity sposób:

Nie? Ależ przecież ona ma siedem lat! MUSI SIĘ BAWIĆ W MATKĘ! MUSI SIĘ BAWIĆ W TO, CO MY – TRZYDZIESTOLATKOWIE – SIĘ BAWILIŚMY! MUSI CHODZIĆ W DŁUGICH SPÓDNICACH, Z… a nie, czekaj, nie ta epoka. Teraz dziewczynki mogą chodzić w czym chcą, nie?

No chyba nie. Ludzi porąbało, delikatnie mówiąc.

Ludzie się spiekli, że dziewczynka chodzi w topach. Dobra, ale pytanie jest takie: dlaczego to jest złe? Bo ja nie znajduję odpowiedzi. Jeśli komuś się wydaje, że dziewczynka przez to staje się obiektem seksualnym i w ogóle, to może niech się nad sobą zastanowi? Bo z jakiej racji dorosła kobieta chodząca w totalnie tym samym (tylko w większej rozmiarówce) NIE JEST obiektem seksualnym? Ale JEJ WOLNO, bo ma te trzydzieści lat. Halo, a przecież rano mówiliście o akceptacji swego ciała i chodzeniu w tym, w czym się chce? Halo?! Słyszy mnie ktoś tu, na tej planecie?!

To jest jedna rzecz.

Drugą rzeczą, którą ludzi oburzyło jest to, że młoda przeklina. Eee… co? Czekaj, a dlaczego siedmiolatek miałby tego nie robić? I to jeszcze w sposób bardzo świadomy! W ŚWIADOMY! I to widać, bo gdyby Lena nie była świadoma, to by po pierwsze na tym powyższym filmiku waliła przekleństwami, a po drugie, matka by jej nie pozwoliła… a może by pozwoliła?

Chcemy, by nasze dzieci się wyrażały, by nie miały problemów z samoakceptacją. Więc pozwalamy chłopcom na zabawę lalkami, pozwalamy na zakładanie kanałów na YT. Dziewczynkom już nie, nie wolno się bawić w bad gerl. Bo to BAT GERL I NA PEWNO WYROŚNIE NA ZUĄ.

Tylko widzicie, to, że młoda używa tej roli „bad gerl” jako aktorzenie na potrzeby internetów, widać nawet po tym, jak jest to napisane. Niepoprawnie z angielska. Widać też nawet po głupim filmiku, na którym zwraca ona uwagę: „halo, czy to jest nieprzyzwoite?”, pokazując różową koszulkę z jakąś bajkową scenografią. Ale ludzi oburza, że się bawi w bad gerl.

Bo pewnie nic z niej nie będzie, przez to, że się wyraża.

Ty, a może ludzie zazdroszczą jej młodości, tak wolnej i pięknej?

Przypominam, że w latach 90′ XX wieku całe podwórka były pełne dzieciaków, które nie dość, że – OLABOGA – przeklinały, to jeszcze turbo rozrabiały. Ale przyszły normy unijne i nagle się okazało, że nie można tak młodych samopas i w ogóle, przepraszamy, że mieliście złe dzieciństwo. A i jeszcze jak byliście grubi to nie mogliście odsłaniać brzuchów, ale MY, TRZYDZIESTOLATKOWIE, to znaczy te dzieci, które teraz nimi są, już mogą. I mogą się ubierać w kij wie, co, to niczyja sprawa, byle tylko nie chodzić nago do sklepu. No ale dzieciom nie wolno, tak, tak, obecnym siedmiolatkom nie wolno chodzić w czym chcą, bo to nieprzyzwoite. No, no, odsłanianie brzuszka jest nie fair wobec… właśnie. Bo tylko starcy w skórze około 30-latków mają problem z tą siedmiolatką. Wszyscy inni doceniają jej matkę, i wszyscy inni widzą, że dziewczynka jest bardzo ogarnięta.

A teraz koniec mojego marudzenia i czas się zastanowić nad jedną, mega bardzo ważną sprawą.

KIEDY DZIECI – TWOJE – MAJĄ SIĘ NAUCZYĆ AKCEPTACJI WŁASNEGO CIAŁA? KIEDY DZIECI MOGĄ ZACZĄĆ NOSIĆ TO, CO IM SIĘ PODOBA? W WIEKU TRZYDZIESTU LAT? NAPRAWDĘ SĄDZICIE, ŻE MAJĄ SKOŃCZYĆ TAK JAK MY, STARCY W TRZYDZIESTOLETNIEJ SKÓRZE? PO CO? TYLKO DLATEGO, ŻE WAS RODZICE OLEWALI, JAK CHCIELIŚCIE SIĘ POBAWIĆ PO SWOJEMU?

Witaj w moim internetowym domu.

Social media – a przede wszystkim fejsbruczek – odzwyczaiły nas od pisania na blogach. W tej chwili jednak myślę, że to się zmieni. Jak ludzie się skapną, że przede wszystkim komunikacja i reklama, a cała reszta… czekaj, te myśli nie są składne, a ja siedzę krzywo na swym Tronie, w sensie fotelu biurkowym, bo nie mam jednej nogi w nim sprawnej. Co Cię to obchodzi? Ano, zupełnie nic. Ale – Drogi Przybyszu bądź Droga Przybyszko, takie czasy mamy, że gdy wchodzisz na czyjś blog, to wchodzisz do jego internetowego domu. Tak naprawdę to w nim może być w pełni sobą. Żadne social media nie dają takiego potencjału twórczości i wolności, jak własna strona.

Stąd zapewne jeszcze one nie wyginęły…

Wraz z moim dorastaniem dorastał internet. Przeszłam przez Naszą Klasę i Grono.net, to były fajne czasy, bo człowiek widział, że nie tylko on istnieje, że można dyskutować. Stara babcia internetowa, która we mnie jest pamięta jeszcze ten okres, w którym to na IRCu się siedziało, gadało się na GG i było się szczęśliwym. To wracając ze szkoły zawsze myślałam nad tym, jaki dać status na tym komunikatorze.

I co?

I dziś młodzi – niemłodzi mają Tik Toka. Instagrama, choć ten być może się kończy, jak cały Zuckerberg. Rosną w siłę inne, alternatywne aplikacje, bo to, że istnieją dwie czy trzy największe rynkowe molochy, nie zmienia faktu, że social mediów jest i więcej, i więcej, i coraz więcej. A każda o innych algorytmach. Drugą młodość trochę przeżywa twitter, który z politycznego – w Polsce – portalu zmienia się w ogólnotematyczny, jak wszędzie. Może powinnam wrócić? Wstawiasz linka do bloga i tyle, masz wyrąbane na resztę. Urzekająca prostota, której brak w innych apkach.

Ale skąd się w ogóle wzięło moje internetowe narzekanie, skąd nagle się pojawiła Babcia Internetowa?

Zacznijmy od tego, co tu się w ogóle stało. Przez plandemię i inne rzeczy Fejsbruczek zaczął w ciul cenzurować treści. Ludzie – chyba zwłaszcza w Polsce – się wkurwili i zamiast zostać i być posłusznym, poszli gdzie indziej. W tej chwili to na telegramie znajdują się wszelkie niepoprawnie polityczne myśli. I wbrew pozorom, ta forma jest bardzo sprzyjająca komunikacji, właściwie… można powiedzieć, że to taka wersja IRC’a.

Fejsbruczek notuje odpływ użytkowników i to na całym świecie. Cóż – trudno się mówi, jest jeszcze Instagram. Ale tu z kolei koń by się uśmiał, ponieważ zamiast kupić jakąś wschodzącą gwiazdę social mediów, to skopiował jej rozwiązanie. I… i nie wyszło. Skopiował także tik tłoka ze swymi filmikami i tu ludzie się wkurzyli i narzekają, że gdyby chcieli być na tik tłoku, to by na nim byli. I to prawda. Ja sama stwierdziłam, że Insta zakładam tylko dlatego, bo jest łatwe przejście między tik tłokiem a nim właśnie.

Może tik tłok kupi insta? Zobaczymy jak to się ułoży. Na razie około godziny zajęło mi podpięcie insta w tt, ponieważ a) kwestia haseł, których nie pamiętam, ale zawsze są zajebiste, b) mam 3 konta, ale tylko jedno jest używane i to jest to konto, c) musiałam ogarnąć, czy da się to zrobić z tel czy z kompa, bo z kompa wpierw chciałam zrobić, ale za trudne, bo to apki na telefon i tak dalej. Po godzinie walki się udało i publikuję jakieś posty, ale… mam wrażenie, że kompletnie nie ogarniam insta. Nie rozumiem jego.

Skupienie się na jednej aplikacji jest o tyle dobre, że daje to konkretne wyniki. I też jest o tyle fajne, że bardzo dobrze znasz daną rzecz i możesz prowadzić z sukcesem. Tak… Tik Tok działa inaczej, niż Instagram, nie tylko w kwestiach, co użytkownicy chcą oglądać, ale również i w hasztagach. Każda apka wymaga tak jakby nauczenia się jej języka.

Ale porozmawiajmy o tik tłoku, bo wniosek, że tylko własna strona internetowa jest taka… najtrwalsza i taka, gdzie pokazujesz naprawdę siebie, nie wziął się z dupy.

Na początku przygody z TT chciałam uczyć ludzi pisania, ale okazało się to niemożliwe. Kobiety szczególnie nie potrzebują pisania planów i innych dziwactw. Pisania się nie nauczysz, pisanie masz w sobie mniej lub bardziej rozwinięte. Żeby sprawdzić, co i jak wystarczy wziąć kartkę i długopis. Serio. Tu nie ma żadnej filozofii. Pisze się po prostu, a nie myśli. I wszelkie zdania typu „jak piszesz książkę, to zastanawiasz się nad słowami, masz na to dużo czasu” to są kwiatki i po prostu spierdalać od takich nauczycieli pisania. Więc zarzuciłam pomysł, szczególnie widząc, że moje wyświetlenia są niskie, że temat raczej mało sprzedajny. Choć teraz na TT namnożyło się tego typu biznesów, ale ja mam wciąż wrażenie, że gdy je oglądam, to wącham kwiatki od spodu.

Wróciło rysowanie, wróciło malowanie, bo miałam totalny zastój w pisaniu, a jakoś tak kolorowanie starych prac bardzo mnie odprężało. I tak siebie szukałam i szukam dalej.

A algorytm tik tłoka jest taki: jeden temat i konto idzie jak burza. Serio. Można max do trzech, ale to ryzyko, że konto wolniej się będzie rozwijało. Widzę to też po statystykach filmów: jak algorytm załapał, że o malowaniu, to te filmiki, które zawierają tipy czy ogólnie opowiadają o twórczości na płótnie, mają najwięcej wyświetleń. Jeszcze nie zrozumiałam, dlaczego ostatni filmik z infografiką mi nie poszedł, ale może to kwestia tego, że jego treść nie była jakaś super inspirująca.

Moje wewnętrzne ja nienawidzi się ograniczać, ale też nie lubi działać bez efektów. No bo jeśli coś robisz, to z jakiegoś powodu, prawda? Gdyby mi nie zależało na sprzedaży obrazów czy bransoletek, to bym nie weszła na tik tłoka. Serio. Nie bez powodu mam tam konto biznesowe, a nie osobiste. I tak samo na insta.

Tyle że insta umożliwia wstawiania treści dowolnych, taki misz masz. A jednak stwierdziłam, że nie będę robiła tam swojego jakiegoś wybitnego dziennika. Dlaczego? Zależy mi na rozwoju artystycznym, to tam mogę się produkować i prowadzić dialog z kontem na tik tłoku. Bo tt wymaga od użyszkodnika tego, że jeśli chcesz prowadzić konto o makijażu, medytacji, podróżach, to dla wszystkich trzech musisz zrobić osobne. Bez sensu? Dla mnie owszem, dla wielu ludzi także, bo chodzi o treść, żeby konto było ciekawe.

Tik Tok wymaga też ciągłych zmian. To nie jest wcale tak, że jak pokazujesz ciągle to samo, to konto idzie jak burza. Wręcz przeciwnie. Nie wprowadzając zmian sprawiasz jedynie, że zasięgi – czyli wyświetlenia – spadają. Dlatego warto eksperymentować i rozszerzać tematykę w ramach swojej niszy.

Stykają się tu dwie rzeczy. Widzę, że tik tłok daje bardzo duży potencjał rozwojowy wewnętrzny, a jednocześnie ogranicza. Ja siebie jeszcze szukam i mam wrażenie, jakbym zaczęła się bać, że kolejne zmiany treściowe spowodują spadek użytkowników. A jednak. już jedną, bardzo poważną rzecz przeszli – zmianę z konta pisarskiego na konto malarskie, o sztuce.

Więc przetrwamy i to, bo wiesz, Kochany, Kochana Czytelniczko? Ja siebie będę szukała artystycznie, bo to niekończąca się przygoda. Na tym polega rozwój, na zmianach, próbach nowych rzeczy. To daje niesamowitą ilość frajdy, satysfakcji. To jak pielęgnacja Wewnętrznego Dziecka. Ale… pisanie zawsze zostanie ze mną i potem, w przyszłym roku, założę nowe konto, specjalne, gdzie będę czytała swoje opowieści.

Ufff, to jeszcze nie koniec, jeśli masz siłę dalej ze mną powędrować… lecimy do wniosku.

Każda z aplikacji wymaga siły, cierpliwości i systematyczności. To takie trochę wysysanie energii, ale gdzieś się pokazać trzeba. Tak, kochani – ja tu, na blogu, rzeczywiście jestem w pełni sobą. Za to na instagramach czy tik tłokach walę tak bardziej w biznes łomen. W końcu trzeba z czegoś żyć, a jeśli różne artystyczne rzeczy pozwalają na to, czemu nie? Rzeczy robione z pasją, rzeczy robione bez wątpliwości znajdą swoich odbiorców. Zawsze. I tego i sobie, i Tobie życzę.