Niestety, w tym tygodniu jest mi znacznie trudniej, niż wcześniej. Myślę, że jest tak z dwóch powodów. Po pierwsze – mechanizm cofania się. Coś zaczynam i w pewnym momencie przerywam, wracam do starych nawyków. Po drugie – moje życie. Poczucie, że moje życie to jedno wielkie gówno to nic nowego, ale staram się jakoś trzymać i nie robić sobie jaj jak w 2013 roku.
I chyba jest tak, że ta druga kwestia to clue problemu. Bo nieszczęśliwemu człowiekowi mało co się chce – włącznie z gotowaniem i sprzątaniem. To nic nowego. Jedzenie, które jest smaczne i zdrowe ma jakąś rolę w nastroju, nie mniej… nie rozwiązuje głównego problemu.
A problem może być jeszcze taki, że obecnie nie mam w pełni ustabilizowanych hormonów. Jasne – „nigdy nie chodziło o hormony”, nie mniej organizm potrzebuje w jakiś sposób prostej harmonii. Na przykład takiej, że u kobiety są dni, kiedy głodówka jest niewskazana, a jeśli robisz ją w tych dniach, to nie harmonizujesz wcale swojego organizmu.
Zresztą – kupiłam ostatnio jajka klatkowe, bo były tanie. I wiecie, co? Stwierdziłam, że w ogóle to nie ma smaku, a przydatność tego czegoś jest ciułowa. No cóż, ale przynajmniej mogę poeksperymentować. Na przykład z pizzą. I już mam plan na jutro. O ile będę miała siły, by udać się na miasto.
W tym tygodniu miałam ochotę na słodkie i powiem, że domowa czekolada to jest ten sposób, który skutecznie wywala różne czekoladogówna z mojego menu. Jest prosta do zrobienia, a i zdrowa. Oczywiście, chemiczna czekolada ładniej wygląda, ale może niedługo będę eksperymentowała z robieniem czekolady w ogóle.
W lokalnym sklepie jest promka na awokado, ale muszę stwierdzić, że ja na awokado patrzeć nie mogę xD. Rozumiem, że fajnie da się skonstruować w posiłek, nie mniej… jakoś się zniechęciłam. Kiedy dojrzałe, przejrzałe, jak trzeba zrobić, żeby było w sam raz – to mnie w tym owocu męczy. Ale wciąż, jajecznica z awokado to pyszna rzecz.
Może zrobię sobie w końcu porządki na blogu. W końcu jestem Wam winna wpis o tym, co posiadać w zdrowej kuchni. 🙂