[33 dni] Obfitość #7: zrób sobie dzień obfitości (coś jak dzień niepodległości) – skup się na mentalu

Na początku nie miałam ochoty, ale hej… przecież to ja decyduję o swoim samopoczuciu. Potem stwierdziłam, że wypadałoby coś zjeść i dostałam coś do zjedzenia. Potem jeszcze zapaliłam świeczkę na obfitość, poczucie obfitości, no i to pomaga. Fajny ten rytuał, ogień dużo trawi ;). Polecam świeczki Iwony, a ja idę… grać. Albo coś innego. Trzymajcie się!

Aha – i od jutra zabieram się też za profil światy aleksandry, na którym będzie głównie o pisaniu. No! 😀 To rozumiem!

[33 dni] Obfitość #5: wdzięczność w postawie „obfitość jest wszędzie”

Szczerze? Nie robiłam nic, by się zmuszać… ale jak szłam do sklepu to jakaś taka refleksja mnie naszła: zobacz, ile deszczu, ile roślin… Także tego, to było jakieś takie ładne wewnętrzne uczucie obfitości. 🙂

[33 dni] Obfitość #4: Czy masz już subkonta, na które możesz przelewać 1 złotych dziennie/5 złotych miesięcznie?

Oświadczam z dumą: TAK! Zajęło to co prawda ze 3h, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że pomimo problemów z bankiem w tę czy tamtą stronę udało się :). Także – oszczędzanko w tłoku, będzie się działo :D.

[33 dni] Obfitość #3: Metoda lustra

Metodę lustra robiłam już przynajmniej dwukrotnie w ostatnim czasie, a wczoraj był trzeci raz. I robiłam to z głowy, tak jak zapamiętałam, bo nie chciało mi się szukać kartki z instrukcją obsługi. Natomiast efekt był taki, że prawie cały wieczór się przytulałam… bo przytulanie spowodowało endorfiny i w ogóle, bardzo, bardzo tego potrzebowałam. Aż dziwne, że nie robimy samoprzytulania wtedy, gdy nam źle. To ewidentny błąd, który warto w tej chwili poprawić! Pamiętajcie, przytulanie wydłuża życie 😀

[33 dni] Obfitość #2, sublimal na bogactwo

Cóż, przyznam: to nie było zbyt skomplikowane zadanie. Natomiast wpadłam na pomysł, by codziennie słuchać sublimala na bogactwo ^_^. Myślę, że to może znacznie przyśpieszyć proces, bo z doświadczenia wiem, że suble są mocne.

Wylądowałam na subelku Sekwencji Zmian i z czystego serca Wam polecam:

[33 dni] Obfitość, dzień #1: SPA DLA DUSZY

Osobiście uważam, że metody powinny być ogólnodostępne… no dobra, że jak masz swój sposób, to nie może być on na zasadzie „tylko ja i nikt innego do tego nie ma prawa”. Taka myśl mi się nasunęła w momencie, kiedy wczoraj wylosowałam SPA DLA DUSZY. Generalnie wymyśliła to chyba – a przynajmniej podała na tacy – Sekwencja zmian. Bardzo lubię jej praktyczne ćwiczenia, chętnie korzystam, oddałam książkę o Nevillu Goddardzie i czasem sobie to przypominam, a potem sobie przypominam, że to nieważne, bo i tak mam dostęp do Nevilla Goddarda, praktyk różnej maści i w zasadzie jeszcze jedna książka niewiele zmienia. Szczególnie, że żeby kreować rzeczywistość, trzeba po prostu wiedzieć, czego się chce. A czy ja wiem? Oto jest pytanie!

No dobrze, ale przejdźmy już do 1-go dnia z obfitością. No więc, wylosowałam takie skromne zadanko:

  1. Nie narzekaj. Powstrzymaj się od każdego negatywnego słowa, reakcji
  2. Unikaj sytuacji niosących konflikt
  3. Reaguj na wszystko pozytywnie, utrzymując w głowie pozytywne myśli
  4. Na ten 1 dzień odrzuć wszystkie troski i zmartwienia
  5. Uśmiechaj się jak najczęściej
  6. Staraj się reagować dobrem na zło

No i przyznam się, że nie bardzo realizowałam to zadanie, spróbuję więc dzisiaj. Wiecie, wczoraj był BP, były też bardzo ciężkie blachy, a w ogóle to nie było jakiś specjalnych scenek, gdzie mogłabym się bardziej, niż pozytywnie zachowywać.

Tak, wiem – zachowywać mogłabym się bardziej, na przykład uśmiechając się.
I oczywiście, przyznać się muszę do powodu, dla którego stało się tak jak się stało. Otóż, w opcjach „33 dni” są medytacje. I myślałam, że to jedna z nich, więc olałam, zostawiając sobie na wieczór.

No, mój dzień wygląda tak: wieczorem, przed snem robię medytacje i potem rano mam wielkie zdziwienie, jak bardzo organizm na to reaguje, a może to po prostu kwestia gównianego założenia, że organizm zawsze będzie reagował na procesy długim posiedzeniem na tronie. Rzecz jasna – nie ma w tym nic złego, ale… o ile nie można odłączać ciała od umysłu, jak robi to współczesna medycyna, o tyle niekoniecznie trzeba się programować na takie zachowanie.

Chyba zmienię to założenie, bo co prawda kibelek mój jest koffany…

Ale do wykorzystania jest cały dzień. W każdym razie, zastanawiałam się, czy dziś nie zastosować tego dnia – może to byłby dobry pomysł, wszak stan umysłu dość istotnie kreuje zewnątrz. Zobaczymy, jak wyjdzie.

[RECENZJA] Efekt latte, dlaczego nie trzeba być bogatym, by mieć bogate życie? – David Bach, John David Mann

14.09.2023
13:45
Dostałam książkę, ładnie zapakowaną, więc przyszła w idealnym stanie.
14:55
Zabieram się za czytanie.
14:59
Główna bohaterka zadaje sobie pytanie – „Co ja robię ze swoim życiem?” i wiesz, co? Ja mogłabym zadać to samo pytanie! Nie dlatego, że mam jakieś specjalne problemy, ale właśnie dlatego, że jestem w procesach i muszę podjąć konkretne kroki na swej drodze życiowej. Mam już nową świadomość, teraz tylko trzeba odpowiednio zadziałać. Z jednej strony jest to łatwe – bo mam już narzędzia, np. „Efekt latte – dlaczego nie trzeba być bogatym, by mieć bogate życie” Davida Bacha, którą właśnie zaczęłam czytać. Z drugiej strony w moim życiu zawsze najtrudniej było mi się zdecydować na konkrety. Jak to powiedział ktoś „jak pozwalasz sobie na byle co, to masz byle co”. Także wracam do lektury.


No, wreszcie ktoś to powiedział – budżetowanie SIĘ NIE SPRAWDZA. Przynajmniej u ludzi, którzy dealują z dużą kreatywnością i często bujają w obłokach. Tak też sprawy się mają z Zoey – główną bohaterką powieści Davida Bacha, który w przystępny sposób postanowił wyjaśnić trzy proste zasady, mogące dać nam profit tysiąclecia. 😉
Zoey to dusza artystyczna, w dodatku redaktorka podróżniczego magazynu. Nie dowiadujemy się jakiego chyba, ale to nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, że dziewczę jest kapitalnie zadłużone (wiecie, studia, karty kredytowe i przyjemności) i nic właściwie z tym nie robi. Aż do momentu, kiedy jej szefowa nie przyłapuje jej na wewnętrznych rozterkach i radzi „porozmawiaj z baristą”.
Barista owy pracuje w pobliskiej kawiarni i jest dziwny. Zoey mu nie ufa, ale słuchając opowieści postanawia zmienić swoje życie, bo usłyszała, że bez celebrowanego budżetowania DA SIĘ, KURKA, NORMALNIE I SZCZĘŚLIWIE ŻYĆ.
Czy ja spojleruję? Nie, Panie i Panowie, zespojlerowałabym niecnie, gdybym powiedziała, o jakie 3 zasady chodzi w efekcie latte. Zapewne większość w trakcie lektury mogła się skapnąć, że wcześniej czy później próbowała coś-tam wdrożyć z tego, ale… no właśnie.
Ta książka jest tak prosta jak budowa cepa, przez co przeczytałam ją jednym tchem.
W dodatku zawiera prawdy, których ekonomiści nie lubią – typu: budżetowanie nie działa. Wiecie, to nie tak, że ono nie działa dla wszystkich. Są po prostu pewni ludzie, dla których nie działa, ale jest jakiś %, którzy bez budżetowania nie potrafią iść dalej.
Ja się wpisuję w typ „budżetowanie to koszmar, nie działa”.
Co więcej, powiem Wam, że jeśli miałabym teraz wybierać między kursem o finansach a tą powieścią, to wybrałabym „Efekt latte”. What?! Ale przecież w kursie było dużo ćwiczeń! I w ogóle! No tak, ale cały klucz tkwi w tajemnicy prostoty.
David Bach nie stara się iść w filozofie rozwoju duchowego – mówi po prostu, jakie czynności może wykonać zwykły, przeciętny szary Kowalski. I to się ceni. Naprawdę, ta opowieść może być jak taki wyrzut sumienia, jeśli się nie zacznie jej realizować. I dobrze, że tłumaczy, iż to wszystko to tak naprawdę… a zresztą, sięgnijcie sami po „Efekt latte – dlaczego nie trzeba być bogatym, by mieć bogate życie”, gdyż jest to książka zajebista z wyżej wymienionych powodów :).

PS.: Co do podtytułu, to prawda jest równie prosta – pieniądze są narzędziem do tego, byśmy mieli radość w życiu :). I tak, wiem, można nie mieć na chleb i się cieszyć życiem, ale chyba trochę nie o to chodzi :V.


  • Ilość stron: 184
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Format: 135×210 mm
  • Data wydania: 28.02.2020 r.
  • ISBN: 978-83-66142-40-4
  • TU KUPISZ