Jakiś czas temu zaczęłam programować miesiące w roku. Efekty są różne, ale to wszystko zależy od mojego zaangażowania w sprawę. Jak widać na załączonym powyżej obrazku, mam dwie wersje tej samej afirmacji. Powód prozaiczny – w wersji, która jest po lewej spisane frazy są zazwyczaj „na chybił trafił”. Kiedy projektowałam, co ma być w poszczególnych miesiącach nie myślałam, czego potrzebuję i co jest dla mnie ważne. Dziś zdałam sobie sprawę, że to błąd! Może i fajny – ale na teraz zależy mi na poukładaniu sobie w życiu. Żeby do tego dojść, trzeba działać, a bez odwagi nie dojdę tam. Więc zrobiłam nową wersję, w której występuje słowo ODWAGA.
Afirmacje są umieszczone w ramce, tuż przed nosem. Ponieważ mamy kwiecień, jest tylko już osiem miesięcy do końca roku, a więc – osiem karteczek, które są odsłaniane co miesiąc. Teraz programuję maj (i już dałam sobie prawo do dokończenia tej projekcji), ale potem przyjdzie czas na CZERWIEC, w którym ma być WIELE ODWAŻNYCH CZYNÓW. I tak – wraz z miesiącem zmienia się również afirmacja (no chyba, że nie chcę). W pierwszej wersji szło to tak:
maj – (pełen) obfitości
czerwiec – kobiecości
lipiec – radości
sierpień – kreatywności
wrzesień – pozytywnych przygód
październik – miłości
listopad – zdrowia
grudzień – przyjaźni
optymizmu
To są tylko propozycje. Czy się zmienią w nowej kartce? Nie wiem, bo postanowiłam, że będę patrzyła na swoje potrzeby i projektowała kolejny miesiąc z tym, czego akurat potrzebuję. I tak chyba będzie lepiej, bo to będzie robione na bieżąco.
Wyzwania
OK – mam już w ramce afirmację na nowy miesiąc. Czy to koniec pracy? Ewidentnie nie, to dopiero początek! Mało tego: pracujemy cały czas, na bieżąco z danym miesiącem, nawet wtedy, kiedy ON JUŻ SIĘ STAJE.
Któryś z poprzednich miesięcy był zaprogramowany na obfitość. I co? I trochę pstro, bo nie stało się nic więcej ponad to, co miało się stać. Niestety, ale to trochę wyglądało tak, jakbym nie tyle zaprogramowała, a poszła po najmniejszej linii oporu… pozwoliłam sobie napisać – „miesiąc x pełen obfitości” i na tym moje działanie się skończyło. Myślałam, że Wszechświat da mi jakiś bonus do bycia w obfitości, że „samo się wydarzy” i że będzie więcej pieniędzy, niż w ramach socjalu. Tak się jednak nie stało i teraz chcę wiedzieć, dlaczego.
Ano – bo zabrakło energii i słoika.
Wszystko się dzieje zgodnie z naszymi wibracjami. I to jest fakt. W związku z tym, nie robiąc nic ponad odbieraniem socjalu, by być w obfitości… tak naprawdę nie znajdowałam się w trybie obfitości. Gdybym była przynajmniej na nią nastawiona, to bym znalazła turbo dużo rzeczy, które świadczyłyby o tym, że żyję w obfitości. Ale zabrakło słoiczka.
Słoiczka, dzienniczka – czegokolwiek, w czym mogłabym zapisywać dowody, że obfitość jest we mnie i że mnie otacza.
Kwiecień to miesiąc pełen radości i tak jakoś… może nie w połowie miesiąca, ale niedługo przed nią doszło do mnie, że przecież ja się nie skupiam na radości! Dlatego też wzięłam pierwszy lepszy słoiczek i zaczęłam tam wrzucać wszystko, co świadczy o tym, że jest radośnie. No, może nie wszystko. Wszystko, co sprawia mi radość. No, może nie wszystko. Bo widzisz – problemem jest tu ODCZUCIE.
I jak pierwszy raz zapisywałam faktyczną radość, tak później było mi coraz trudniej wydobyć tę właśnie radość z serca. Bo z czego tu się cieszyć? Ale właśnie zaczęłam dostrzegać kilkanaście miłych akcentów dnia. Akcentów, z których mogę się cieszyć! I kiedy je sobie tak zapisuję, to czasami radość się we mnie uruchamia, a czasem nie.
Te dwa zeszyty miały mi służyć. Wiecie, miały się w nim znaleźć zapiski ze szkoleń rozwojowych czy wszelkie uwagi na temat „co poprawić, jak się czuję, itd., itp.”. I nawet to robię, ale jest jeden, OGROMNY PROBLEM. Praktycznie NIGDY nie zaglądam do tego, co napisałam. Śmieszne? Nie – normalne. Po prostu rzeczy traktuję jako „wypisane” i już. Trochę takie na zasadzie… Zakuć, Zdać, Zapomnieć, czyli znana wszystkim studentom zasada ZZZ. I faktycznie, to jest ZZZ, skoro nic z tym fantem nie robię. Tylko wiecie… ja chyba znalazłam styl.
SŁOIKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11111111111111111111
Jedyną możliwością, by sprawdzić użyteczność słoików jest… sprawdzenie tychże. Zobaczymy, co z tego wyniknie, ale jestem pewna, że prędzej zajrzę do przepełnionego słoika „bo miejsca już nie ma”, niż do zeszytu, który zawsze mogę zastąpić kolejnym. Tak czy siak, warto spróbować.
Co mogłabym jeszcze wprowadzić?
Programowanie miesiąca to też wdrażanie pozytywnych nawyków. I co by było, gdybym miała pozytywne nawyki? Na przykład:
- słuchałabym codziennie subla tematycznego – w maju byłby to subel na obfitość;
- wieczorami robiłabym poprawki do dnia dzisiejszego, czyli przeżywałabym pewne wybrane chwile na nowo, tym razem z lepszymi emocjami, a nawet wydarzeniami;
- już w trakcie zapisywania obfitości (ciągle przykładem jest maj) wywoływałabym w sobie poczucie obfitości;
- robiłabym tematyczne ćwiczenia z tego zakresu :),
- wprowadzałabym w czyn nowe nawyki, które byłyby wnioskami z wcześniej zapisanych uwag.
Jak widzisz, jest tego trochę, ale… to wszystko jest warte pracy. W końcu – czymże by była samomiłość bez ulepszania rzeczywistości? Czym w końcu by było życie bez ciągłego odkrywania siebie?