zmowa 1988 polska

W 1988 roku wyprodukowano polski film trwający 1,5 godziny. Niby niewiele, ale ten szczegół przyda się dalej w tekście. „Zmowa” to obraz… właściwie nie wiem, jak go ocenić. Do rzeczy.

Lata 70′ XX wieku, jakaś wieś. Wita widza szczęśliwa wieś, weselna wieś i pan narrator. Zły znak? Może nie do końca – jego słowa wprowadzają w temat. I faktycznie, bez niego nie wiedzielibyśmy, że produkcja jest oparta na faktach, faktycznie miało miejsce morderstwo i faktycznie doprowadzono do końca sprawy.

A morderstwo? Oczywiście, narrator tego nie zapowiada, ale też film nie robi z igły widły, od razu mniej więcej wiadomo, kto jest sprawcą. Nie wiadomo jednak do końca, co tam się zdarzyło i śledztwo prokuratorskie ma nam to pokazać.

No i tu pojawia się mój problem, ponieważ to nie było o śledztwie. Kryminałem więc „Zmowy” nazwać nie mogę. To raczej film społeczny, film socjologiczny, czy jak to sobie chcecie nazwać – po prostu przedstawia relacje międzyludzkie we wsi, która jest podzielona i skrywa pewną tajemnicę.

Czy jest to ciekawe?

Powiem szczerze, że mi się „Zmowa” trochę ciągnęła. Mimo szybkich urywek i tak jakby „no, widz domyśla się, że cośtam”, to ja jednak… czułam, że te relacje nie są aż tak ciekawe, jak mogły by być.

Nie wiem, może przesadzam, może po prostu nie ten humor.

Nie zrozumcie mnie źle – to nie jest zły obraz, tylko po prostu trzeba się nastawić na obserwację wiejskiego gówienka, a nie na śledczą intrygę.

Nie mniej, jako że jest to stary i polski film, i w dodatku z udźwiękowieniem jest bardzo w porządku, to myślę, że można sobie obejrzeć przy okazji. A, i jeszcze dodam, że film doczekał się kinowej premiery w 1990 roku.

la chica de nieve

Dzień dobereł.

Wy oglądaliście ostatni odcinek „The last of us” sezonu pierwszego, a ja zobaczyłam nudny serial „Śnieżna dziewczyna” na Netflixie.

* * *

Święto Trzech Króli to w Maladze fantastyczna, bo kolorowa i pełna ludzi impreza na głównej ulicy. No i w 2010 roku dochodzi do tragedii – porwana zostaje dziewczynka. Nikt niczego nie widział, wszyscy rozproszeni w tłumie, zmęczeni zabawą. No, ale dziennikarka – jeszcze stażystka – zaczyna badać sprawę, zmagając się jednocześnie z PTSD.

Właściwie obejrzałam do końca tylko po to, by dowiedzieć się, jak moje wewnętrzne ja zareaguje na sprawę z bohaterką. Ale to raczej prywatna sprawa i jedziemy dalej.

No, otóż… Serial prowadzi nas przez lata, w których pojawiały się wskazówki – nie tylko do porwanej Amayi, ale także do Miren, dziennikarki. Ta bowiem została zgwałcona, no i twierdzi, że policja olała jej sprawę. Ale węszy mimo wszystko i tak…

…dochodzimy do ostatniego odcinka, który jest chyba najciekawszy z całości, a i tak przyśpieszyłam.

Co prawda wątek Amayi się rozwiązuje, ale sprawa gwałtu nie, w dodatku serial kończy się cliffhangerem czy jakoś tak i widzimy, że dziennikarka dostaje zdjęcia zgwałconej dziewczyny.

Czy będzie drugi sezon?

Nie – znaczy, w tej chwili cholera wie. Ale pytanie powinno być: czy ten serial zasługuje na drugi sezon?

Otóż – moim zdaniem nie. Akcja jest powolna i miałam wrażenie, że nic się nie dzieje. Tzn. były jakieś relacje między bohaterami, ktoś skacze z okna, ktoś kogoś zabija, ale… e – nie, to zdecydowanie za mało, by wytrawnego widza w dziale „serial kryminalny” zauroczyć.

Zdecydowanie znacznie więcej czasu poświęcono wątkom, które… nie doczekały się finału. Wątkom niekoniecznie obyczajowym, ale jednak nie były to sceny, które jakoś specjalnie do czegoś prowadziły. A może jestem zbyt ostra?

No i reżyseria.

Hmmm… wiecie, po filmie „Niepamięć” miałam wrażenie, że niektóre kadry są takie płaskie, standardowe, nic specjalnego. Ale czego ja właściwie wymagam od reżysera z prowincji, znaczy z Hiszpanii? Czego ja się spodziewałam po serialu od Netflixa?

Nie, zdecydowanie ten serial mi się nie spodobał. BYŁ PO PROSTU NUDNY.

Idę szukać czegoś ciekawszego…