Skończyłam oglądać „Namacalne dowody” i… i nie wiem. Przyznam, że pod koniec się męczyłam, ale wynikać to mogło z choroby. Albo i nie – po kolei jednak.
Bong Ye-bun (Han Ji-min)* mieszka na totalnym prawie że zadupiu, miasteczku liczącym 30 tys. mieszkańców, a sama dzielnica jest taka, że wszyscy wszystkich znają. Największe przestępstwo to ukatrupienie cebuli.
Jednak przychodzą zmiany. Prosto z Seulu przybywają dwaj mężczyźni. Jeden to policjant: Moon Jang-yeol (Lee Min-ki) i Seon Woo-Kim (Andrew Grace), stolarz pracujący w sklepie. I nagle, jak z grom jasnego nieba pojawiają się w mieście trupy. I medium, bo okazuje się, że Bong ma zdolności, przez które może poznać przeszłość człowieka/zwierzęcia. Wystarczy, że dotknie jego pupy.
Śmieszne?
Do dziesiątego odcinka ta drama jest bardzo cukierkowo-komediowa. Serio, można się pośmiać, bo ilość gagów całkiem pokaźna, a zakończenia odcinków takie, że łatwo włączyć kolejny.
Od 10-go odcinka jest gorzej, bo czułam, że powinno coś się zacząć dziać. I rzeczywiście, drama nagle zmienia nastrój z głupiej komedyjki na mroczniejszy kryminał, thriller nawet. Dobrze poznane postacie nagle zaczynają ginąć, a morderca… no właśnie: dużą zaletą tego serialu jest to, że niemalże do końca nie wiadomo, kto nim jest. Podobało mi się, jak twórcy sobie pogrywają w tym temacie z widzem.
Udało się jeszcze stworzyć dość charakterystycznych bohaterów, przy czym w k-dramie nie jest to nic nadzwyczajnego. Za to to są postacie, których łatwo polubić. Na przykład Bae Ok-hui (Joo Min-kyung), która miała charyzmę i ubierała się z tych wszystkich postaci najlepiej .
Jako drama, „Namacalne dowody” mogą się poszczycić jeszcze dość przyzwoitą ścieżką dźwiękową – dwa, trzy numery bardzo mi się spodobały, a link do całego soundtracku w komentarzu.
No, ale napisałam, że miałam problem z tą dramą. Więc, kwestia jest taka, że sama zmiana nastroju nie byłaby tragedią, gdyby nie to, że jakoś od 11 do 13 odcinka obserwowałam serial, byle obserwować. To były takie… nudniejsze zwroty akcji, miałam poczucie, że niewiele się z tym dzieje. No, ale chciałam już doobejrzeć do końca, skoro tyle się działo. I… Przy trzynastym odcinku znowu mamy lepszą akcję i…
…i prawie im się udało zrobić dobry, szesnasty odcinek. To bardzo rzadko w koreańskich serialach wychodzi, bo to takie podsumowanie jakby całości i często jest bardzo nudne. I tu też było takie – mniej więcej od połowy 16 epizodu się nudziłam.
To nie jest zły serial, ale dla kogoś, kto widział całą masę seriali koreańskich, ten nie będzie niczym odkrywczym. Można się dość przyjemnie pośmiać, i ma się wrażenie, że sami twórcy też się przy jej kręceniu nieźle bawili. Ot, taki miły serialik dla odetchnięcia.
Przy okazji przypomniały mi się dramy, przy których bawiłam się o wiele lepiej. I chyba zrobię o tym posta .
* posiłkuję się danymi z IMDB. To tak, jakbyście byli zdziwieni, czemu nagle do tekstów wstawiam imiona koreańskie xD.