My lady Jane

JAK DZIAŁA OKNO OVERTONA W PRAKTYCE

Okno Overtona to taki myk, dzięki któremu coraz bardziej ludzie akceptują dane zjawiska. Zaczyna się od głupich żartów o gejach, a kończy się na murzyńskich królach gejach, przy czym słowo „pedał” zostaje zastąpione dżentelmeńskim „homoseksualista” czy „gej”. Czy to coś złego? Oczywiście, tolerancja jest najwyższą formą cywilizacji. A to, że XV-wieczny król Anglii jest murzynem? To tylko fantastyka, prawda? PRAWDA???

Moi drodzy, w serialu „My lady Jane” – który w czwartek wylądował na Amazon Prime – król Edward jest murzynem i w dwóch scenach widzimy, że jest także gejem. To ostatnie spłynęło po mnie jak po kaczce, tym bardziej, że TO MA SENS. Wyższy cel: uświadomienie odbiorcom, że miłość jest ponad podziałami i różnicami, że nieważne, czy kochasz się z Ewianinem, czy gejem. Tak, mamy do czynienia z powieścią fantasy, która dzieje się w czasach Edwarda. A narrator nie ukrywa, że w serialu trochę zmienimy historię. A zresztą, sam serial jest iście zabawny.

Więc na czym w tym przypadku polega okno Overtona? Otóż, na tym, że Edward jest murzynem. Dowiadujemy się tego w pierwszym odcinku i szczerze? Ten fakt tak walił w oczy, że musiałam zrobić przerwę. Ale chwila, przecież narrator mówi, że zmieniamy historię i Ewianin to taka istotka, która potrafi się przemienić w zwierzę, a Anglia ma z nimi konflikt. No więc fantasy! Czego ja chcę? A w dodatku nie jestem Angielką, więc to, że WSZYSTKIE filmy i seriale zmieniają historię królów angielskich NIE JEST MOIM PROBLEMEM.

Czy ja właśnie zaakceptowałam fakt, że angielscy murz… znaczy, królowie, to murzyni? Tak, bo chcę obejrzeć wreszcie jakiś dobry serial. A „Moja lady Jane” JEST dobrym serialem, pochłonęłam go od razu.

I to jest właśnie okno Overtona – z czasem na niektóre głupoty machasz po prostu ręką, bo chcesz się – na przykład – dobrze bawić.

Ale główną bohaterką jest biała, piękna kobieta ze szlacheckiego rodu, która ma na imię Jane i nie chce wychodzić za mąż. Niestety, czasy były takie, że musi. Trochę się los do niej uśmiecha i Jane zyskuje męża, który może nie jest ładny, ale za to biały, i który skrywa pewną tajemnicę… tymczasem król Edward jak to król, ma klasyczny problem: ktoś czyha na jego życie…

Nie będę wchodziła w szczegóły historii, bo po co mam Was obdarzać spojlerami, gdy historia jest naprawdę pomysłowa. Trochę przewidywalna, fakt; ale jakże sympatyczna. To nie tylko krzywe zwierciadło tamtych czasów, ale po prostu fabuła jest tak poprowadzona, że ciężko się oderwać od odcinków i bardzo chciałam wiedzieć, co dalej. W każdym z odcinków dzieje się coś ważnego i finał zawiera jedną z piękniejszych scen, jakie ostatnio widziałam.

Niestety, produkcja nie jest pozbawiona wad. Choć na pierwszy rzut oka widać woke, to z racji tego, że serial nie ukrywa zmieniania historii, można mieć to całkowicie w zadku. Co innego jest tu słabostką i niestety, jest to muzyka. Co prawda na początku mogło się wydawać to dobrym pomysłem, bo tu mamy rockowe, nowoczesne rytmy, chyba nawet hip hop jest, ale… nie, jednak ja bym wolała soundtrack bardziej dostosowany do czasów Edwarda. Ale to tylko moje zdanie.

I również uważam, że stroje to także najsłabszy punkt „Mojej lady Jane”. Nie są one jakoś specjalnie wyróżniające się, choć przynajmniej widać, że ubrania chcą być z jednego czasu, by wszystko było dopasowane do siebie (przytyk do Brigdetonów czy jak im tam).

„Moja lady Jane” to historia na kanwie powieści Brodi Ashton, Cynthii Hand i Jodi Meadows. W Polsce książkę wydało Wydawnictwo SQN – więc jeśli ktoś czytał, to niech da znać, jakie różnice i czy była fajna 😉.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *