EDIT: recka spojlerowa
Dzień dobereł, na CANAL+ Polska ukazał się polski film SF. „W nich cała nadzieja” to produkt niskobudżetowy, z dwoma aktorami – w tym, że jeden z nich to głos. Wstępujemy do świata postapokaliptycznego i widzimy Ewę (Magdalena Wieczorek), która sobie mieszka i sama sobie jest panią, bo nikt na planecie nie przeżył. Za towarzysza ma robota Artura (Jacek Beler), który w pewnym momencie żąda hasła, którego Ewa nie zna. To stwarza problemy, bo dziewczę nie ma jak się dostać do mieszkania po wodę i toczy z Arturem zaciekłą walkę o przetrwanie.
Widząc napis na samym początku „ta historia mogłaby być prawdziwa” już czułam, że coś tu jest nie tak. Autor – w tym przypadku Piotr Biedroń (reżyseria, scenariusz) – stawiać będzie konkretną tezę, konkretnie będzie chciał programować. A twórca jest fanem współczesnej, dobrze wszystkim znanej z głupoty ekologii. W filmie funduje nam więc zagładę świata, która wynikła przez zmiany klimatu. Spoko, ta koncepcja mogłaby jeszcze być OK, gdyby była rozwinięta. Owszem, wiemy, że były wojny ekologiczne.
I tyle.
A w dodatku czułam, że autor chciałby wciskać większą agendę ekologiczną, ale – niestety – zabrakło chyba odwagi. Bo widzicie, historia tego świata budzi ciekawość, ale w półtora godziny… można było to spokojnie zademonstrować. Zwłaszcza, że przez pierwsze 30 minut jest nudno i serio byłam bliska wyłączenia tego hitu. Gdyby nie to, że „W nich cała nadzieja” jest polskie i bardzo czekałam na ten film, odpuściłabym go sobie już po tych 20 minutach. Zwłaszcza, że w pewnym momencie zastanawiałam się: co chce powiedzieć ten film, bo ja na razie nie wiem?
Poznajemy Ewę i jej życie. Czy to miało być drugie „Jestem legendą”? Problem w tym, że – no proszę wybaczyć, ale takie są fakty – Magdalena Wieczorek zagrała trochę drewniano swoją postać. W ogóle nie widać tej samotności, która miała być; ba – reżyser w sumie nawet nie chce poruszać tego tematu. A szkoda, bo metraż mógłby być o wiele ciekawszy. Przez 20 minut nic się nie dzieje, a mamy z prostą jak budowa cepa historią do czynienia.
Im bliżej końca, tym lepiej, aczkolwiek niezupełnie skumałam ten świat. Ewa mieszka na górze, a na dole jest miasto, w którym jest skażone powietrze, i w którym trza nosić maskę. No ale powietrze nie jest zamknięte w krysztale, więc trochę nie kumam, czemu Ewcia na górze nie musi nosić maski. Nie wiem, może się czepiam, ale to nie jedyne mankamenty.
Choć przyznaję, Biedroń starał się zachować pewną logikę w świecie: w mieście jest skażona woda, więc laska nie pojedzie po nią, ale za to woda w elektrowni już może być bezpieczna, bo w końcu za murami… aczkolwiek dostanie się do samej elektrowni uważam za zbyt czasochłonne jak na 40 minut, które miała bohaterka w masce z powietrzem – bo wspina się przez komin (i to chyba dwukrotnie), nie mówiąc już o chodzeniu po elektrowni.
Co autor chciał powiedzieć? Umrzemy przez roboty? Klimat sami sobie psujemy? A może chciał stworzyć historię o samotności?
Najgorsze, że samo zakończenie miało wywołać mnóstwo łez, bo bohaterka – tak, SPOJLER – umiera. I nie wywołało. W ogóle nie czułam się z nią zżyta, mimo że przedstawiono jej życie. Czegoś zabrakło, i to chyba jest właśnie ten element aktorstwa, który Will Smith w „Jestem Legendą” potrafi przedstawić. A może za mało retrospekcji, w końcu Biedronia bardziej obchodzi klimat, niż główna bohaterka.
Z jednej strony koncepcyjnie fabuła stoi na dość dobrych założeniach, idealnych na opowiadanie. Z drugiej strony jest w „W nich cała nadzieja” niewykorzystany potencjał, przez co najlepsze elementy filmu to jego stylistyka i muzyka. Niestety, to nie broni tego dzieła zwłaszcza w przypadku, kiedy wiemy, że Polacy umieją wyrąbiście robić zdjęcia do filmów.
„W nich cała nadzieja” to średnia pozycja, która mogłaby być dobra, gdyby trwała – powiedzmy – 40 minut, a nie pełen metraż. Mogłaby być dobra, gdyby pozwolono Wieczorek rozegrać to bardziej emocjonalnie. Mogłaby być dobra, gdyby opowiedziano w niej więcej o klimatycznym konflikcie. Nie jest to oczywiście paździerz, bo film może przypaść do gustu tym, którzy lubią baaaaaaaaaaaaaaaaaardzoooooooooooooooooooo pooooooooooooooooowoooooooooooooooooolnyyyyyyyy kliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiimaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaat w fabule i lubią sobie pooglądać ładne zdjęcia polskich twórców w filmach.