Psychoza

Recenzja dedykowana Nocny Marek❤

* * *

Z „Psychozą” jest taki problem, że tyle o niej powiedziano, iż trudno nie natknąć się na jakiekolwiek spojlery, interpretacje, czy cokolwiek. Z tego też powodu film oglądany dziś to zupełnie inne przeżycie, niż oglądany w 1960 roku. Mało tego, nawet jeśli nie przepadacie za slasherami, to i tak dla świętego spokoju obejrzyjcie „Psychozę” – jest bowiem do niej tak dużo nawiązań w kulturze, że po prostu warto.

Już na samym starcie wita nas muzyka, która niejako zastępuje napisy końcowe (a przynajmniej na Skyshowtime ich nie było). Zaskoczyła mnie, bo od razu czuć, że to Prawdziwa Muzyka, taka, która wbija w fotel i taka, która może tworzyć klimat. I tak jest, choć trzeba przyznać, że w obecnych standardach ścieżka dźwiękowa stworzona przez Bernarda Hermanna jest lekko teatralna, wyrazista i… wciąż tworząca klimat.

Klimat niewątpliwie mroczny, niespokojny, niepokojący. Widz przez prawie cały seans ma wrażenie „ej, zaraz coś się stanie”. To trudne zadanie, bo metraż to 1,45 godziny, więc film trochę trwa.

Jak dla mnie, „Psychoza” to trochę bardziej psychologiczne podejście, niż czysto horrorowe, ale właśnie – wypowiadam się z perspektywy XXI wieku, lat 20′. A ten film to najlepszy przykład na to, jak perspektywa odbiorcy zmienia się w zależności od czasów. Bo jeśli scena z prysznicem wydawała się w latach 60′ czymś strasznym, to obecnie, gdyby ją nakręcono… to cóż, ktoś by zapytał: halo, Filmy Najlepsze z Najgorszych, gdzie jesteście? Choć rozumiem, że wtedy trudność była taka, że cenzura dopiero schodziła z piedestału, a sam film dotykał wielu tabu (kochankowie w łóżku, kibel, prysznic, odkryta pierś dublerki, transwestytyzm).

Ale, co ciekawe, jeden z głównych bohaterów – Bates – przypomniał mi inny film, bodajże z 1957 roku: „Trzy oblicza Ewy”. To był dramat i to dramat wybitny, ale również poruszał kwestie zdrowia psychicznego.

Ja szczerze nie wiem, czy jest sens opowiadać o fabule z „Psychozy”. Również dlatego, że o tym filmie trudno opowiadać bez spojlerowania go. A ja mimo wszystko chciałabym nie zdradzać fabuły, bo mimo wszystko, „Psychoza” była i wciąż pozostaje wybitnym (?) filmem, i to czuć.

Za propozycję seansu dziękuję Nocnemu Markowi 🙂. Nie wiem, czy obejrzę resztę franczyzy – na pewno nie w najbliższym czasie, bo chcę odpocząć od przyciężkich tematów*.

* Chociaż obejrzenie „Its end us” bardzo kusi. Oj, kusi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *