Przewodnik po zbrodni wg grzecznej dziewczynki

Jeśli wydawało Wam się, że dubbing „Deadpol&Wolverine” jest zły, to macie rację: WYDAWAŁO WAM SIĘ. Netflix po raz kolejny idzie zachodnimi trendami i zamiast lektora w „Przewodniku po zbrodni według grzecznej dziewczynki” mamy dubbing. Nie bądźcie leniwi – włączcie napisy, bo w innym przypadku będziecie cierpieć. A zresztą, może najlepiej nie włączajcie tego czegoś, bo to serial tragiczny.

Dlatego też TA RECENZJA BĘDZIE SPOJLEROWA, choć po prawdzie – ja nie wiem, czy bardziej sztampowo można zrealizować fabułę XD.

Pip Fitz-Amobi (Emma Myers) w ramach szkolnego projektu dającego wstępniaka na studia postanawia odkryć, kto pięć lat temu zabił jej koleżankę, Andie Bell (India Lillie Davies). Logicznym więc, że młoda zacznie pytać po okolicy, co i jak. Z początku niechętny, Ravi Singh (Zain Iqbal) przekonuje się do Pip i razem próbują rozgryźć zagadkę.

Jakie to szczęście, że serial ma tylko 6 odcinków i jakie to nieszczęście, że twórcy zmarnowali swój czas na tak miałką historię. Bo gdzieś tak od połowy stwierdziłam, że pogram sobie w Merge Number, słuchając w tle dialogów głównych postaci. XD

Po pierwsze, intryga jest… nudna. Sztampowa. Gdy morderca dowiaduje się, że Pip prowadzi śledztwo, zaczyna jej grozić. No i oczywiście na końcu jest „niespodziewany” plot twist, bo się okazuje, że to nie ten, co myślą, że zabił, zabił.

I teraz tak. Druga rzecz, która jest niesmaczna w tym serialu to solidarność jajników. Pip przyłapuje nauczyciela Elliota Warda (Matthew Baynton) na gorącym uczynku: nie dość, że chłopina przetrzymuje jakąś laskę, to jeszcze okazuje się, że trochę przypadkiem zabił jakiegoś kolesia, że to był wypadek. No koleś upadł nieszczęśliwie i umierał. I okej, przyjeżdża policja, aresztują Elliota.

Niestety, to nie rozwiązuje zagadki, kto zabił Andie.

Pip więc drąży dalej. Okazuje się więc, że Andie została zabita przez swoją siostrę – również przypadkiem.

Tyle że mężczyznę, który zabił przypadkiem w serialu nazywa się potworem, a dziewczynę – nie. Do dziewczyny mówi się słodko-pierdząco, że nie chciała, że nie jej wina i tak dalej, i tak dalej.

Uważam to za niesprawiedliwość, tworzenie nierówności płci, mimo że serial chce być bardzo feministyczny. I mu to nie wychodzi, ponieważ PRAWDZIWY FEMINIZM opiera się na RÓWNOŚCI PŁCI, a nie tym, że jednej jest lepiej, a drugiej gorzej.

Trzecia rzecz to wokeizm, politpoprawność. To znaczy: może to nie być wada, ale po prostu chcę Was ostrzec, jakby ktoś miał uczulenie na wszelkie tego typu treści. Serial już w obsadzie daje nam znać, że taki będzie, ponieważ mamy tu naprawdę dziwaczną mieszankę aktorską. Oczywiście, w rodzinie Pip musi być ojczym-czarnoskóry, nie może być inaczej, i oczywiście to, że tata jakiejś laski nie chciał, by jego córka wychodziła za Hindusa musi być napiętnowane, no bo jakże to, żeby biały wychodził za białą?! To nie może być, to nienormalne!

I oglądając to zbiegowisko ras, miałam nieodpartą chęć wybuchu śmiechem. Tym bardziej, że jutub od jakiegoś czasu nęci mnie, bym obejrzała analizę tego, co się dzieje w Anglii. W Anglii, gdzie są duże zamieszki, bo ludzie mają wreszcie dość imigrantów i tak dalej, jednym słowem: dzieje się.

Jeśli chodzi o woke, to tak, jest tu motyw LGBT. Spokojnie, to przyjaciółka Pip jest lesbą. Wątek nie bardzo rozwinięty, który najwyżej pokazuje, jak dziewczyny są mocno ze sobą związane, bo o tym gadają i tyle. I szczerze? Ani mnie to ziębiło, ani grzało. Zresztą, jak sam serial.

Bo słuchajcie, tu prawie nic się nie dzieje. Owszem, są seriale, które pokazują badanie morderstw – że tak powiem od kuchni. Taki klasyczny Sherlock Holmes. Sęk jednak w tym, że one robią to o wiele ciekawiej, jest więcej zwrotów akcji i zdecydowanie sprawa nie jest prosta jak budowa cepa.

Moim zdaniem dobrą stroną produkcji jest muzyka. To przyjemne dla ucha kawałki pop, Niestety – w napisach końcowych NIE MA informacji, jaka to muzyczka, od kogo i tak dalej. Dlaczego? Nie wiem, ale szczerze doprowadza mnie to do niesmaku, gdyż naprawdę, fajnie czasem sobie odpalić taką playlistę i posłuchać. Na szczęście internety nie zawiodły i portal Vague Visages dostarczył nam informacji o utworach – link tradycyjnie w komentarzu.

Gdyby nie to, że mój mózg niespodziewanie stwierdził: chcę się dowiedzieć, kto zabił, to bym olała serial już po drugim odcinku. Ale cóż, widocznie czasem trzeba posłuchać paździerzy.

Sam serial jest ekranizacją powieści Holly Jackson i być może to dużo wyjaśnia, bo na pierwszy rzut oka widać, że powieść jest dla młodszych, nastolatków wręcz. Nie mniej, całkiem niedawno miałam okazję obczaić „Dość milczenia”, które było bardzo zacną produkcją.

Także nie traćcie czasu i zamiast serialu włączcie sobie muzykę z niego, bo tej naprawdę przyjemnie się słucha.

PS.: W produkcji muzyka chce podkręcać emocje, robić scenę ważniejszą, z przesłaniem, ale… jeśli fabuła denna, to obawiam się, że sama muzyka nie załatwi sprawy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *