Dobereł wieczoreł.
– (…) obecny Disney nigdy nie nakręciłby Kto wrobił królika Rogera? – powiedział Robert Zemeckis, gdy go zapytano kolejny raz o sequel filmu. Wiadomo, że od 2016 scenariusz jest gotowy i podobno jest świetny, ale Disney rządzi się swoimi prawami. – Oni po prostu nie mogą zrobić filmu z taką postacią jak Jessica Rabbit. Spójrzcie, co zrobili z nią w parku rozrywki – ubrali ją w płaszcz!*
Kreskówki w latach 80′ XX wieku wyglądały trochę inaczej, niż obecnie. Po pierwsze, humor był slapsticowy i to mocno przemocowy. Zresztą, już pierwsza scena w Króliku Rogerze nam to pokazuje. A poza tym różniły się jeszcze jednym elementem: często były mroczne. Daleko szukać nie trzeba; „Dark Crystal” czy „The Last Unicorn”. To ostatnie szczególnie nie jest dla dziewięciolatków, w przeciwieństwie do Królika Rogera. Mimo to, Królik ma pewne momenty, w których wydawało się, że historia może iść w całkiem ponurą stronę. I nie do końca chodzi może o samo w sobie noir.
– To był czas, kiedy pojawiły się nowe władze, pełne energii, które chciały zrobić ten film. Zawsze to powtarzam szczerze w to wierzę, że zrobiłem Królika Rogera tak, jakby sam Walt Disney miał go stworzyć. – Wyjaśnia powody powstania „Kto wrobił Królika Rogera?” Zemeckis. – Powodem jest to, że Walt Disney nigdy nie robił filmów dla dzieci. Zawsze tworzył je dla dorosłych. I tak samo zrobiłem z Królikem Rogerem.
No właśnie: z jednej strony mamy do czynienia z kreskówkowymi postaciami, a z drugiej z bohaterami, którzy mówią dość dorośle. Odniosłam wrażenie, że film balansuje – żeby nie powiedzieć nie wie, czym chce być – pomiędzy historią dla dorosłych, a dla najmłodszych. To sprawia, że widz dostrzega pewne niewykorzystane potencjały. Mimo tego, Królika dalej ogląda się dosyć przyjemnie.
Rok 1947. Witamy w świecie, w którym rzeczywistość łączy się z animacją. I absolutnie nikt się temu nie dziwi. Roger (Charles Fleischer) jest znanym aktorem, ale pewnego dnia zostaje oskarżony o zabójstwo kochanka swej żony, Jessici Rabbit (Betsy Brantley).
– Nie jestem zła, tak mnie narysowano – oświadczyła Jessica, gdy zauważyła, że detektyw Eddie (Bob Hoskins) patrzy się na nią i podziwia jej wdzięki. To prawda, bohaterka miała niezwykle urodziwy seksapil, ale czy to źle?
W tym momencie należy się zastanowić, dokąd zmierzasz, ludzkości. Bo przecież nie możemy wyzbyć się seksualności, seksualność jest przecież naturalna. I tak, jak w latach – powiedzmy – 90′ nie bano się seksualizacji bohaterów (Xena!) czy motywów poruszających tę kwestię w kreskówkach (Animki… hehe), tak dzisiaj ONZ czepia się mangu i animu, że źle prezentuje kobiety, dziewczyny. Szczęściem, Azja nic sobie z tego nie robi, ale jeśli będziemy ukrywać przysłowiową Jessicę Rabbit, to nie jestem pewna, czy dzieci będą szczęśliwe, odkrywając seksualność.
Ale wróćmy do filmu, bo to w końcu strona o filmach i serialach.
Nie spodobał mi się motyw powszechnego alkoholizmu, czy to detektywa, czy też szefa korpo, ale powiedzmy, że rozumiem. W noir w końcu z takimi bohaterami mamy do czynienia. A w przypadku Rogera bohaterowie są bardzo charakterystyczni i naturalni.
A przyznać trzeba, że muzyka do Rogera jest całkiem dobra – płynie wraz z filmem i niektóre rytmy są charakterystyczne, jedyne w swoim rodzaju.
Królik Roger ma jeszcze jedną zaletę, bardziej widoczną dla znawców animacji czy filmów. Otóż, Animki, jakie w nim widzimy niekoniecznie są wymyślone na potrzeby obrazu. Tak naprawdę można się dopatrzyć w nich animowanych bohaterów znanych z dwudziestolecia międzywojennego (ta czarno-biała postać!, czy też Kaczora Donalda i jego ekipy). Są również postacie z Walta Disneya. Pełna historia amerykańskiej animacji. I to jest takie… smaczne, po prostu.
„Kto wrobił Królika Rogera?” zdobyło 3 Oskary 1989: Best Effects, Sound Effects Editing, Best Effects, Visual Effects i Best Film Editing. Rywalizowało głównie z Die Hard (!) i Willowem. Jest też nagroda specjalna za Animki, ale to już osobna historia…
Czy polecam „Kto wrobił Królika Rogera?”? Tak – na pewno nie będzie to stracony czas, film wciąga i może mógłby być lepszy, ale i tak Zemeckis zrobił, co mógł. Szczególnie, że film jest adaptacją książki Garego Wolfa „Who Censored Roger Rabbit?”.
Także, no… jeśli nie boicie się Jessici Rabbit, a chcecie spędzić z dziewięciolatkami miło czas, to myślę, że ten film będzie OK.
* źródło: naekranie.pl