Kochanek Lady Chatterley

Netflixowa ekranizacja „Kochanek Lady Chatterley” nie jest pierwsza, ale chyba jest najodważniejsza, bowiem wcześniej mieliśmy do czynienia z telewizyjnymi produkcjami – w 1993 (IMDB: 6.😎 i 2015 (IMDB: 6.3). Streamingowa wersja ma 6.6 na IMDB i choć nie jest to może jakiś super wynik, to jednak trzeba przyznać, że ten film jest oglądalny i ładny. No i zaznaczę, co by inni nie gadali: dużo seksu. I to jakiego! Właśnie naturalnego i widać wyraźnie, że się bohaterowie nim cieszą. Ot, tak po prostu, zabrzmiała chemia, no to… ruchaneczko?

Właściwie z początku tych scen nie lubiłam, ale to pewnie kwestia moich wewnętrznych blokad. Nie mniej, teraz sobie myślę, że to bardzo dobrze, że one są – zwłaszcza scena w deszczu jest przepiękna! Bo wiecie, prawda jest taka, że „Kochanek lady Chatterley” to powieść D. H. Lawrenca i wpierw została opublikowana prywatnym nakładem na Florydzie. A pruderyjna Anglia musiała czekać około 30 lat (!) na wersję nieocenzurowaną. Także widzicie, seks tu jest ważny i właściwie tylko on by wystarczył za powód tego, co tu się odjewapniło.

Connie (Emma Corrin) ma męża, któremu w trakcie I WŚ padł kręgosłup. Przez to zaczynają się w małżeństwie problemy… choć to tak trudno wprost ocenić, co było pierwsze: jajko czy kura, bo w trakcie fabuły widzimy, że lord Chatterley (Matthew Ducket) jakoś tak nie bardzo ogólnie dogaduje się ze swoją wybranką. Nie mniej – oboje mieszkają w ogromnej posiadłości, a zatem Connie ma gdzie łazić i w ten sposób trafia na gajowego, z którym nawiązuje romans. Na początku sprawa wygląda na prostą, ale gdy w drugiej połowie wszystko się wydaje, to sprawa znacznie się komplikuje i nie wygląda na sympatyczną. Wiadomo, lata 30′ XX wieku, mentalność jeszcze średnia (zwłaszcza w Anglii), kobieta nie ma lekko. I gdzieś te rozważania są w tle, ale zakochanym to czasami umyka.

Czy ostatecznie Connie dopnie swego? Czy sprawa skończy się szczęśliwie?

No cóż – włączyłam ten film, bo po „Clerks 3” nie wiedziałam, na co mam ochotę, a przyjaciółka poleciła. I jak widać, dobrze poleciła, bo mi się nawet spodobała ta edycja kochanka, bo twórcy absolutnie nie chcieli spłaszczać historii. To widać szczególnie pod koniec, kiedy lord Chatterley staje w szranki ze swoją żoną. Widać w nich obojgu człowieka i to jest zacne, żeby nie powiedzieć piękne.

Czy polecam ten romans? No cóż – fani romansów pewno już dawno go widzieli, bo film z 2022. A wszystkim pozostałym… cóż, w sumie polecam, może poczujecie jakieś ciepełko w którymś momencie 🙂, bo to się po prostu miło ogląda, choć dupy nie urywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *