To jest dziwny film, ponieważ od początku mi się nie podobał. Tzn. – jak za dzieciaka go widziałam, tak nie polubiłam. Już nie pamiętam powodu, ale jakoś niezbyt mnie teraz garnęło do obejrzenia „Rodziny Addamsów”. Jednak wyzwanie to wyzwanie. Poza tym… po tylu latach wrażenia mogą być już całkiem inne, prawda?
Niestety, nie do końca.
Historia przedstawia rodzinę Addamsów, która jest mroczna i właściwie film jest osadzony w campowej, groteskowej stylistyce. Ten twór chce być komedią – ale nie potrafię stwierdzić, jakiego typu. Nie do końca widzę tu czarny humor, ale z pewnością jest humor lat 90′. Wiecie, slapstick. Jeśli chodzi o całą pozostałą otoczkę – czyli funkcjonowanie Addamsów na odwrót w stosunku do tego, jak żyją normalni ludzie, to, no… wiedziałam, że to ma być śmieszne. Ale.
Niezależnie od rodzajów humoru w tym obrazie, żaden mnie nie rozbawił. I zrozumcie mnie dobrze: ten film nie jest taki zły, jakby się wydawało po moich słowach. Po prostu, to nie ten typ zabawy, przy którym najlepiej się bawię.
Bo tak: humor to najsłabszy element „Rodziny Addamsów”. Cała reszta już jest dość dobrze zrealizowana. Zacznijmy od strojów, za które film dostał nominację. Dziś może nie wydają się jakoś bardzo wyróżniające, jednak design Morticii (Anjelica Huston) jest pociągający. W ogóle, Anjelica miała prostą rolę odgrywania małżonki pana Addamsa, a mimo wszystko to ona właśnie najbardziej błyszczała. Nie była główną bohaterką taką stricte; obraz się skupia na powrocie do domu brata Addamsa, Festera (Christopher Llyod). Nie będę Wam zdradzała przygód, bo może jednak ktoś się zdecyduje na obejrzenie tego dzieła i mu się spodoba.
Oprócz tego, „Rodzina Addamsów” płynie – z jednej strony robiłam przerwy, przewijałam, by dokończyć seans, ale z drugiej, po oczywistych scenach (niby niewiele wznoszących – bo wciąż twórcom chodziło o poznanie zjawiska, jakim jest rodzina Addamsów) dzieje się coś ciekawego. I wtedy aż chce się zatrzymywać i patrzeć na rozwój wydarzeń. Wow.
Kolejnym mocnym punktem filmu jest rączka, która może nie odgrywa jakiejś bardzo dużej roli, bo głównie przewija się w tle, ale koniec końców staje się bardzo charakterystyczną i klimatyczną postacią.
„Rodzina Addamsów” przegrała oskarowy wyścig z „Bugsym”. Ale nawet gdyby nie Bugsy, to moim zdaniem nie była to mocna pozycja w oskarowym wyścigu. Bo na pierwszy rzut oka, bardziej bym stawiała na „Panią Bovary”, ale przekonam się w swoim czasie.
Tak czy inaczej, jeśli lubicie slapstick, albo świat Wednesday (tu grana przez Christinę Ricci), to możecie skusić się na ten film. Ostatecznie, uważam, że nic gorszego od „Kruka” już mnie nie spotka w kinematografii…