Hook

Dzień dobereł, ja tu przychodzę z recenzją „Hooka”, który – przez swą naturę – trochę mnie wymęczył. A wymęczył tak, jak praktycznie każdy dziecięcy film by to zrobił. Nie mniej, takie wrażenie nie jest w stanie podważyć tego, że „Hook” z 1991 roku jest filmem bardzo dobrym. I choć może się wydawać, że na pewnych punktach się zestarzał, to spokojnie, wokeizm, czy też raczej inkluzywność w nim jest zawarta. Ale… to absolutnie nikomu nie przeszkadza! Dlaczego? Może po prostu dlatego, że obraz płynie i jest bardzo dobrze technicznie zrealizowany? Co zresztą doceniła akademia od Oskarów, dając mu pięć nominacji*. „Hook” nie wygrał tylko dlatego, że bardzo trudno jest wygrać z filmem wszechczasów – Terminatorem 2, który brylował w tychże kategoriach właśnie. Oczywiście, nagroda za dekoracje poleciała do „Bugsy”, którego to filmu jeszcze nie widziałam. Ale hej, mam zacny plan – obejrzeć oskarowe filmy z 1992 roku. Trochę już mam nadrobione, więc czemu nie kontynuować tej przygody? Wracając do „Hooka”, to trzeba jasno powiedzieć: i dzisiaj, po 30 latach ten film wspaniale się ogląda. Dekoracje mogą być uznawane za nieco teatralne, ale w zasadzie – nigdy nie komiczne. Innymi słowy, ich kunszt widać do tego stopnia, że momentami naprawdę widz ma ochotę pozachwycić się Nibylandią. Ale to tylko jeden z aspektów, dlaczego „Hooka” chce się obejrzeć od początku do końca.
Piotr (Robin Williams) jest adwokatem w korpo, ma wielką fuchę i to widać nawet taką drobną rzeczą, jak używanie wielgachnego telefonu komórkowego (!). Taki szczegół – a jak wiele obrazujący. Młodszym przypominam, że takie cacka rozpowszechniły się na dobre dopiero po roku 2000, a nawet dalej. Tak czy inaczej, przez ten element miałam trochę zdziwko i musiałam sprawdzić, czy to rzeczywiście obraz z 1991** roku. No i wracając do naszego nieszczęsnego Piotra, tenże ma dzieci i olewa swojego syna Jacka (Charlie Korsmo), nie przychodząc na jego mecze footbolu amerykańskiego. Facet nie rozumie, jak krzywdzi swoją pociechę, ale też okazuje się, że to nie jedyny jego problem. Otóż, pewnego dnia wraca z imprezy – z żoną, z babcią – i widzi, że maluchów nie ma. Okazuje się, że porwał ich kapitan Hook. Co ciekawe, obiektywnie patrząc, te sceny akurat są dość komiczne. I myślę, że w całym filmie występuje kilka takich właśnie sytuacji, w których można się przynajmniej uśmiechnąć. A być może dzieci nawet się roześmiać.
Nasz Piotr wędruje więc wraz z Dzwoneczkiem (Julia Roberts) do Nibylandii, gdzie musi sobie przypomnieć, kim tak naprawdę jest i uratować dzieci…
Bardzo podoba mi się to, co tu wydarzyło się ze scenariuszem. Jest tak z dwóch względów: to jest swobodna interpretacja powieści o Piotrusiu Panu, ale też jest w niej wiele z niej elementów, takich jak nawiązywanie do książkowych sytuacji, czy też nawet dialogi, piosenki.
Ano właśnie, co do dialogów, to one są żywe, ale ja chciałam napisać o początku. Kiedy widzimy, jak Piotr zmaga się z rodziną, to sceny mogą się lekko dłużyć. Ale jak już wchodzimy do Nibylandii, i widzimy idących na statek piratów, i śpiewających, to ło maniu. To jest naprawdę epicka scena, która wciąga widza w film na amen. Od teraz – Drogi Widzu – już nie uciekniesz od „Hooka”.
Jak już wspomniałam, „Hook” bardzo płynie. I jest bardzo długi, bo trwa dwie i pół godziny. I to obraz dla dzieci! Ale szczerze mówiąc, im dalej w głąb, tym metraż jest coraz mniej odczuwalny. To taki film na jednym tchu.
I na zakończenie może wypadałoby wspomnieć o aktorstwie, choć moim zdaniem jest ono na dobrym poziomie, choć nie wybitnym. Miło spoglądać na Julię Roberts, którą rozpoznałam dopiero wtedy, gdy się powiększyła. No cóż, może kwestia tego, że wtedy nie miała aż tak rybich ust, jak obecnie. Tak czy siak, w jej uczucia, miłość do Piotrka jestem w stanie uwierzyć.
Jeśli więc macie dzieci i jeśli lubicie oglądać dziecięce historie, to może warto zaoszczędzić dzieciom ocznego horroru i miast „Piotrusia Pana i Wendy” (2023, Disney) włączyć im „Hooka”. 😉

* kostiumy – Anthony Powell; dekoracje – Norman Garwood, Garrett Lewis; najlepsze efekty wizualne – Eric Brewig, Harley Jessup, Mark Sullivan, Michael Lantieri; makeup – Christina Smith, Monty Westmore, Greg Cannom; najlepsza muzyka – John Williams (dźwięk), Leslie Bricusse (słowa piosenek)

Jeden komentarz do “Hook”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *