
Dzień dobereł w ten piękny, słoneczny dzień… „Gorzka siedemnastka” to film sympatyczny, ale w kategoriach komedii czy dramatu to raczej trochę niewypał – bo wszystko jest tu tak wyważone, że aż harmonijnie się układa. Nie znaczy to, że film jest zły; po prostu… to historia o nastolatce, Nadine (Hailee Steinfeld), która od lat przyjaźni się z Kristą (Haley Lu Richardson). Pewnego jednak dnia dochodzi między nimi do zgrzytu i nasza Nadine musi sobie z tym jakoś poradzić.
I powiem tak – z jednej strony rozumiem, co tu zaszło. Z drugiej nie, bo jestem już za stara na robienie takich dram.
Otóż, nasza Nadine (TAK, BĘDZIE SPOJLEROWO) nie chce się pogodzić z tym, że Krista wiąże się z bratem Nadine, Darianem (Blake Jenner). Czy to dziwna drama? Z jednej strony tak, ale z drugiej…
…odpaliły mi się wspomnienia z podstawówki i wywaliło tak, że seans byłam w stanie dokończyć dopiero po jakiś dwóch godzinach . Nie, to nie jest seans, przy którym konieczne są chusteczki, nic z tych rzeczy.
Szczególnie, że główną bohaterkę niekoniecznie się da lubić – ot… typowa nastolatka, która wszystkim robi o wszystko dramy. Albo nastolatka, która jest bardzo toksyczna i dlatego niektórych widzów będzie wkurzać.
W sumie wyjątkowo trochę żałuję, że nie było jakiejś dłuższej sceny na przemyślenia bohaterki – po prostu odjebała, co odjebała, poszła spać i już się obudziła przemieniona. Jasne, sen pomaga, ale obawiam się, że to nie do końca wybrzmiało. Jakieś dziesięć czy pięć minut spoglądania na lustro by nie zaszkodziło, ale „Gorzka siedemnastka” wyraźnie chciała iść w tony komediowe wręcz, w krzywym zwierciadle i trwa 1 h 44 minut. No cóż – dość dobre te minuty były zważywszy na to, że film płynął. Po prostu.
Nie była to jakaś drama stulecia i komedia tegoż, ale dla relaksu lub próby zrozumienia problemów pierwszego świata można obejrzeć, zwłaszcza że przygrywa też miła muzyka.