Dark City

John Murdoch (Rufus Sewell) ma poważny problem – a właściwie dwa. A właściwie to mu się piętrzą problemy, bo nie dość, że nic nie pamięta, to jeszcze musi uciekać przed policją, która myśli, że jest mordercą, i musi uciekać przed typkami spod ciemnej gwiazdy i to dosłownie.
W trakcie przygody okazuje się, że nic tu nie jest takie, jakie wydawało się być. Przede wszystkim: gdzie jest to cholerne słońce i plaża Shell Beach?! Oraz – co tak naprawdę robią typki spod ciemnej gwiazdy z ludźmi żyjącymi w tym wiecznie ciemnym, ponurym mieście?
Szczerze mówiąc, bardzo dziwnie mi się oglądało ten film. Raz, że to był rewatch – co zupełnie wyleciało mi z głowy, ale spoko, większość filmów oglądam tak, jakbym je dopiero pierwszy raz ujrzała na oczy. Ale dwa – klimat. Jest on bardzo mroczny, a efekty specjalne są bardzo staranne i wciąż robią wrażenie. Być może dlatego, że bardziej używali praktycznych, niż komputerowych i szczerze? Komputer by wszystko zepsuł. Nie mniej, przez ten klimat trochę ciężko było mi się wczuć w film, bo akurat nie miałam na to ochoty. Wiem, to dziwne, ale to taki film, który jest do obejrzenia w danym nastroju. A już zwłaszcza – i to po trzecie – że film płynie. Tak! Skończyłam go tylko dlatego, że seans płynął może nie lekko, ale po prostu był we flow. Wiecie: jak włączacie, to się nie możecie oderwać, choćby skały srały. Więc z jednej strony nie byłam zupełnie w nastroju na to cacko, a z drugiej – no, nie mogłam sobie pozwolić na olanie tak dobrego filmu.
Co więcej, moim zdaniem „Dark City” ma bardzo dobrą muzykę, jednakże nie do końca wykorzystaną.
Film zwrócił moją uwagę, gdy Galeria Horroru powiedział, że mu się kojarzy z Matrixem, a mimo to „Dark City” nie osiągnął takiego sukcesu. Dlaczego? Moim zdaniem dlatego, że Dark City celuje w horrorowe klimaty, a nie w ogólne. No i nie jestem pewna, czy ten film zawiera w sobie jakąś wiedzę, w sensie wiecie: masoni podają nam na tacy jak jest, a my to zupełnie od czapy interpretujemy. No, ale może… na przykład to, że Ziemia jest płaska 😛.
Tak czy inaczej, jeśli macie ochotę na mroczniejsze klimaty SF, to warto się zabrać za „Dark City”. Szczególnie, że film może nie osiągnął jakiegoś ogromnego sukcesu, ale w 2021 reżyser obrazu – Alex Proyas – ogłosił, że pracuje nad serialem z tego uniwersum. Czy jest on potrzebny? Raczej nie, bo „Dark City” kończy się bardzo ładnie i po co mącić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *