No i to jest bardzo dobre pytanie, bo w końcu – skąd wiemy, że coś jest sharmonizowane?
Plan był taki: wrócić do domu, wypić kakao i zobaczyć, co dalej. Czyli w sumie żadnego wielkiego planu nie było, ale jednak życie od 00:00 do 17:00 trochę trwa. Wprawdzie liczyłam, że dotrwam do 18:00, ale trochę się przeliczyłam. Wracając do tematu, wypiwszy kakao, ogarnąwszy emocje, które mi wywaliły w związku z zakończeniem kursu, stwierdziłam, że nic mi się nie chce.
Miałam jechać na miasto na zakupy?
Nie chce mi się.
Miałam posprzątać?
Nie chce mi się.
-To co ci się chce? – zapytała Iwonka.
– Kebaba – stwierdziłam.
A w związku z tym, że z planu „jak będę sprzątała to zrobię harmonizację energii” przeszłam do planu „nic już nie robię”, to spacerek po kebsa i skromne zakupy, by z wieczora nie głodować (znaczy teraz, o 01:37 w nocy), to wydałam rozkaz, żeby ta energia, która się pokaże w tych działaniach, została przeznaczona na harmonizację.
Organizm rzeczywiście zareagował: dosypał trochę endorfin do mózgu, zalecił oddychanie (ale jak idziesz to trochę ciężko się skupić na oddechu), ogólnie widać, że chciał wesprzeć. Dziękuję Ci, moje koffane ciało, że mnie wspierasz <3.
Jak już kupiłam, zabrałam się za kebsa… a nie, czekaj. Gdy tak czekałam na kebsa spotkałam panią, która czekała na frytokebsa. Ponieważ bladego pojęcia nie miałam, co wziąć, też wzięłam. Dobry był, przyznaję, smaczny i prawidłowo napełnił żołądek.
Aps, miałam zmniejszyć ilość mięsa, a w lodówce czeka na mnie burger… No mniejsza z tym.
Co do tej pani, to przy kluczu miała oko proroka. Wiecie, taki wisiorek z okiem proroka. To było ciekawe spostrzeżenie, gdyż również taki mam. Na szczęście i właściwie od przyjaciółki, a w każdym razie kogoś, kto dał mi kopa do zmiany życia.
Świat do nas mówi, więc sobie na ten widoczek pomyślałam: „mam szczęście”.
W sumie – szczęście w… no właśnie czym? Nie zdążyłam się porządnie pożegnać z prowadzącą kurs, więc mnie to trochę dręczyło, ale teraz mam podwójny pretekst do tego, by dać jej prezenta. Myślę, że zasłużyła, a poza tym – uczyłam się od najlepszej.
Trochę ciężko było się przestawić z wyrzutów sumienia „czegoś nie zdążyłam” na „mam pretekst”, bo wiecie, przyzwyczajenie.
Mucha mi lata. Znaczy, rozumiem tę filozofię – w końcu moje biurko jest zabałaganione i pełno tam syfu typu „dla muchy”, ale słyszałam też, że jak jest mucha, to stara się odgonić złe energie od tego, przy kim krąży. Że albo chroni przed wydarzeniem, albo przed no, ogólnie, kiepską energetyką. Ciekawe podejście, nie zmienia to jednak faktu, że muszę posprzątać, bo syf jak stąd do Czupikabry.
No więc, pytanie jest takie: czy sharmonizowałam energię? Nie wiem. Chyba tak, bo gdy wydałam takie oświadczenie, poczułam się lepiej, organizm zareagował i teraz jakoś tak, ani nie jestem na pozytywnej petardzie, ani na negatywnej. Pewnie nie tylko tym można rozpoznać, czy ma się sharmonizowaną energię. Jest to jeszcze przepływ finansowy i dobry stan zdrowotny, na przykład – menstruacja się doskonale harmonizuje.
Gdy teraz myślę o tym, czy by ruszyć medytację harmonizacji czakr Sekwencji Zmian, to przychodzi „nie potrzebuję”. Myślę więc, że tak, zadanie zostało wykonane, szczególnie, że jest tak, jak myślisz, że jest. Masz to czuć, of course, ale to robi dużo.
Dobra, to skoro quest zakończony, czekamy do 5:00 i losujemy następne zadanko, a tymczasem idę spróbować dokończyć serial kryminalny…