To przeżycie z kategorii „bardzo śmieszne”.
Wróciłam z kursu i postanowiłam odsłuchać sublimala, głównie po to, żeby nie tracić potem czasu, że się tak wypowiem. Ale musicie wiedzieć, że ja około 17 byłam cholernie padnięta – w końcu wstałam o 21:20. Funkcjonując przytomnie tak długo byłam niesamowicie zmęczona. I… bardzo śmieszne. Zdaje się, że organizm zareagował niemalże od razu na to, czego wysłuchał, ponieważ przed snem baaaaardzo chciał siusiu, a nie mógł, bo nie miał z czego. Rozumicie, trochę mało dziś wypiłam, jak wróciłam. Tak czy inaczej: troszku się pomęczyłam, ale wreszcie ustąpiło i polazłam spać.
No i wstałam w okolicach 00:00. Tak, ja w ten sposób funkcjonuję. Kurs jednak sprawia, że pory mojego funkcjonowania normalnieją, ale pytanie jest takie, na jak długo, zwłaszcza, że zaraz potem weekend i przerwa, a właściwie to we wtorek idę po odbiór papierka.
Natomiast moje samopoczucie po wstaniu było dziwne. To znaczy… takie może neutralne, jakby umysł zobojętniał na wszystko, co się dzieje. Przegapiłam zooma u Joanny Parysz na jej Akademii, no ale musiałam się wyspać jak normalny człowieczyna. I umysł zareagował tak, że mu się trochę nie chciało wchodzić w kolejną dramę.
Wiecie, rozumiecie – uwielbiamy wchodzić w historie umysłu. Po latach czytania o tym u Nuliny sama wreszcie to zrozumiałam. A teraz doświadczam czegoś nowego, bo jeszcze nie tak dawno, ledwie wczoraj, ten chciał stworzyć dwie nieprawdopodobne historie.
Pierwsza – to ta o ułamkach i procentach. Nienawidziłam się uczyć matematyki w domu, ale to teraz nieważne. Nie jestem już dzieckiem, mogę sobie ją przypominać kiedy chcę i jak chcę, dla własnej satysfakcji i przyjemności.
Druga – o, tu, panie chciało się dziać. Moja mama była księgową, specjalizowała się w przetargach/zamówieniach publicznych/inne i tak dalej, dalej, robiła wszystko i więcej, niż wymagałoby to jej stanowisko, a cyferki miała w małym palcu, ponieważ zdała swoje studia z wyróżnieniem. Tak. Trudne studia z rachunkowości i finansów zdała z wyróżnieniem, chociaż tak naprawdę nikogo to potem nie obchodziło. No może poza szefem, ale wiecie – praca w państwowych urzędach to nie jest jakaś miła atmosfera. Po co ludzie się tam wybierają?
Ale to nie jest historia o mojej mamie, mimo że umysł chciał ją tak stworzyć.
I znowu rozmawiałam z Iwonką, i znowu usłyszałam mądre rzeczy.
Przede wszystkim umysł chciał się zaplątać w opowieści typu: moja mama była księgową. Teraz ja będę w cyferkach i liczbach (pozdrawiam księgowych, którzy właśnie parsknęli śmiechem) i ja teraz, i o boże, to nie moje, nie nie nie
[JEB]
– A nie możesz być dumna z tego, że robisz to, co robiła Twoja mama? – zapytała rzeczowo Iwonka.
Umysł się zatrzymał. Ale… czekaj? Co? Jak to? Mogę inaczej? INACZEJ?!
INACZEJ?!
Nagle przyszły wszystkie historie o Mistrzach: rzemieślnictwa, artystów. Mistrz krawiectwa, mistrz stolarstwa, biznesy z ojca na syna, ciągnęli to. Dlaczego? Wyrobili talenty rodowe i z nich korzystali.
Chyba też o to chodzi, prawda? O korzystanie z własnych talentów. Nawet Biblia o tym mówi.
Więc tak, mogę być z siebie dumna, że wykorzystuję talenty Rodu. Ta historia bardzo mi się podoba. Dziękuję, Iwonko.
PS.: Umysł, który jest przyzwyczajony do dramatów, stanów depresyjnych może się zatrzymać. Nagle znajduje nową drogę – tworzyć historie radosne i piękne, pomimo wszystko. Życia nie da się zatrzymać, ale nasz stosunek do tego, co się dzieje zmienia wiele.