Na czym to polegało to ja nie pamiętam, ale cytując za Tatianą Pałucką to wygląda bardzo ciekawie: – Stań przed lustrem, spójrz na siebie, w swoje oczy i powiedz „kocham cię” kilka razy. Obserwuj własne emocje, odczucia w ciele. Obejmij z czułością miejsca, gdzie czujesz napięcie. Razem z wdechem wpuszczaj światło w miejsce napięcia, a z wydechem wypuść napięcie, do momentu, jak poczujesz miłość do siebie. (…) W momencie praktyki poczujesz moment, że lżej Ci się oddycha i wyraźnego rozszerzenia.
15:24 – Zrobiłam, ale nie jestem zadowolona. Tzn. poszłam robić hoponomono, ale zaraz po tym zrobiłam praktykę lustra. Było o tyle ciekawie, że niemal od razu poczułam efekt takiego… czegoś głębszego. Czy to była miłość? Nie. Ale coś… powiem tak, po hoponomono mam świetny nastrój (i nic dziwnego, sporo rzeczy sobie wybaczyłam pewnie), ale zrobię praktykę lustra jeszcze raz, pod wieczór. Może nie musi być idealnie, ale chcę być zadowolona, tzn. chcę czuć się spełniona. O!
18:24 – i pstro. A to dlatego, że jakoś nie szło. Tzn. stanęłam przed lustrem, spojrzałam sobie w oczy, ale mi trochę zaczęło wywalać typu myśl „nienawidzę cię”. Spróbowałam jeszcze momencik, ciupinkę, ale… nie zrobiłam tego jak chciałam. Trochę ciało odbierało tak, że mówię mu „kocham cię”, a ono mi nie wierzy, bo się kiwało do tyłu, co w języku ciała znaczy „nie”. Ajaj. Odpuściłam. Odpuszczam. Będzie jeszcze kilka okazji, by zrobić lustro. Może za wcześnie?
A jutro zapraszam Cię na live na fejsbruczku – o 19:00. Będę podsumowywała wyzwanie, a jest o czym opowiadać ;).
Jeden komentarz do “[33 dni] #32 – praktyka lustra”