Dziś chyba dalej odpoczywam i w sumie czuję się zrelaksowana :). Oczywiście dbam o utrzymywanie nawyków, bo to niezwykle ważna sfera życia. Chciałam się zabrać za kolejne ustawienia, ale – chyba poczekam do jutra. Odpocznę sobie, może coś poczytam (!), poproszę słuchawki o to, by nie zmniejszały głośności i tak się żyje.
Zobaczmy, co tym razem tu siedzi…
Z małą ilością ludzi dziś rozmawiałam, więc czuję się lekko niespełniona w realizacji tego zadania. No, ale starałam się pamiętać: błogosławiłam garnek, szafę, siebie, porzeczki i znajomych.
Okazuje się, że życzenie komuś szczęścia – a ściślej błogosławieństwa – ma wysokie energie. Jak zaczęłam z tym zadaniem, to czułam, że nie tylko innym daję, ale też i sobie. Taka wspaniałość mnie wypełniała, jakby głębia światła. W sumie to można powiedzieć: „przecież ludzie często życzą sobie wszystkiego dobrego”… ostatnio tak, ale często mam wrażenie, że jest to trochę wyprane, taka naleciałość, nawyk kulturowy. No niestety, tak to jest ze słowami, że część z nich ulega pustce, gdy za dużo razy jest powtarzana.
Wczoraj nagrałam bardzo fajny filmik na mój kanał – niestety, dźwięk się nie nagrał. Ale dziś se myślę… mam opory przed ruszeniem dalej, a może się wygadam? Co z tego, że jeszcze raz, może ludzie potrzebowali więcej wskazówek co do miłości własnej?
No więc macie filmik:
A tymczasem wszystkiego dobrego, błogosławię Was z serca i dobrze się bawcie ;).