Wczorajsza impreza skończyła się zalaniem Gorzowa Wielkopolskiego:

No, ale jak to stwierdzili Lubuscy Łowcy Burz: „W życiu są pewne tylko trzy rzeczy: śmierć, podatki i zalany Gorzów Wielkopolski”.
No dobrze, ja w tym czasie siedziałam sobie smacznie w chałupie i czułam się upojona i przeszczęśliwa potańcówką. Taki spokój. I szczerze, to się zastanawiam, czy nie zacząć chodzić po jakiś klubach, bo ja lubię tańczyć. A ten taniec był inny – bo generalnie zawsze miałam tak, że były ostre ataki astmy. Teraz się jakoś ładnie zgrało i chociaż nie były to najciekawsze wygibasy, to jednak było zacnie :).
Zaczynam dochodzić do wniosku, że obecność ludzi jest mniej ważna od tego, czy lubię ze sobą przebywać. Czy umiem się ze sobą bawić. Ale wiecie – jest różnica między podejściem do sprawy w trybie mhrocznym, że jestem samotna, a w trybie wesołym. Nie powiem… a raczej powiem: w trakcie imprezy było parę momentów, które chciały ściągnąć mnie w dół. Głównie było to widoczne na samym początku, gdy zaczął się punkt programu o nazwie wystawa. Tyle tylko, że zamiast wchodzić to głębiej, ucięłam. Zajęłam się relacją na blogu, bo – po prawdzie – znakomicie to wyglądało!
Potem było już lżej, bo dołujące myśli były głównie myślami, a nie emocjami. I występowały może raz, dwa razy. W sumie nie miały się kiedy pojawić, bo trudno nie być radosnym, gdy się tańczy.
Tak, mam dziś zakwasy. Tak, to było bardzo dobre przeżycie, ale teraz mam zagwozdkę.
JAK DO CIULA WYMYŚLIĆ COŚ CO NIE JEST WYMYŚLANE?!
Rozumiecie – wylosowałam „zrób coś spontanicznego”, ale na spontana oznacza, że robisz to… no… tak na spontana, bez zbędnej filozofii. Więc jeśli wymyślę wypad na Mazowsze, to już to nie będzie spontan, bo wymyślę wypad XD. Eh, jak żyć… chyba, że wylosuję drugą rzecz, ale czy to nie będzie formą ucieczki? Ułatwienie, ułatwieniami, ale coraz bardziej kocham takie wyzwania, które po prostu się zjawiają i ja się z tym mierzę. To świetne przeżycie i bardzo rozwojowe!
No więc – jak zrobić coś spontanicznego…
18:45 – a najlepszą definicję na spontana wywaliła Zuzia:

No więc pierwsze, co mi wpadło do głowy to odpoczynek. Weekend z poniedziałkiem miałam całkiem intensywny, a jeszcze w nocy z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłam zasnąć. W związku z tym… odpoczynek na spontanie! W końcu usnęłam, wypoczęłam i zrobiłam se kakao. Tym boskim napojem postanowiłam zastąpić kawę. I wcale nie muszę mieć mleka, by było pyszne :).
Następnie – na skutek wizyty M. – wzięło mnie na porzeczki. W tym roku są przepyszne!

A potem dzięki pewnej sympatycznej rozmowie naszło mnie na fotografowanie okolicy.

Dawno nie robiłam zdjęć, więc no to nie są jakieś zdjęcia, które by zapierały wdech. Ale jakąś taką przyjemność sprawił mi pomysł, by zająć się fotografią – co prawda bardzo amatorsko, bo mam tylko komórkę i nie chce mi się fotoszopować, nie mniej odpowiedź na pytanie „czy takie zdjęcie chętnie bym oglądała” jest uniwersalne.

A po wczorajszej ulewie mamy klasykę, czyli jeziorka!

W betonie oczywiście. Nie mniej, zajebiście jest chodzić po tym na boso, taka fajna impreza dla stóp…

Czyli ogólnie – odpoczynek, trochę spontanicznych rzeczy i… chyba na koniec wieczora włączę sobie jakiś film ;).