Wczoraj tak się wyszykowałam, że zachciało mi się iść na miasto, na jakąś imprezę. Podobno coś się działo, a nawet gwiazda w postaci Agnieszki Dygant przyjechała, więc tłumy do teatru pod chmurką zawitały.
Zresztą teraz zastanawiam się, czy to nie była ta druga, ale ciul z tym – śpiewała pięknie i bawiłam się zajebiście. Impreza trwała 70 minut, a ludzie już 30 minut przed nią mieli problem ze znalezieniem krzesła dla siebie.
To była taka randka ze sobą. W centrum klimat jak z kafejki dla seniorów (u nas to „Letnia”), więc poczułam się staro i poszłam na eklerka, a potem do teatru. I wow, serio – to było fajne przeżycie. Dziś znowu się coś dzieje, ale nie wiem, czy będzie mi się chciało wyjść, chociaż perspektywa wydaje się przyjemna. O 17 koncert fortepianowy, o 19 pokaz mody, a o 20:00 znowu w centrum gra kafejka dla seniorów.
No sorry, taki mamy klimat – możecie mówić, co chcecie, ale choć w tym roku niby dużo się dzieje (ludzie to nagle zobaczyli), to ja się nie dziwię głosom młodych, że nic się nie dzieje, skoro piosenki dla pokolenia 60+ uprawiają.
Randka randką, ale… czas na przejście… a nie, jeszcze jedna rzecz – jestem z siebie dumna, że wczoraj zrobiłam podsumowanie w moim Złotym Dzienniku. Prawie zapomniałam, ale w pewnym momencie coś mnie tknęło i… efekty są!
Z dzisiejszego losowania także:
Normalnie bym się ostro zastanawiała, nad czym mam afirmować. Jednakże wczoraj też afirmowałam, bo musiałam dla własnego poczucia bezpieczeństwa. Było to „stać mnie na ukochanie siebie”, bo – jak już wiecie – moim głównym językiem miłości jest dawanie prezentów.
Zadanie wydaje się proste, ale w perspektywie tego, że jestem bankrutem (nie pytajcie, jak do tego doszło – ten miesiąc ma ADHD), zaczyna być to bardziej kłopotliwe.
O – i pojawiły się wątpliwości. Czy to dobra afka, czy lepiej zrezygnować. No… to może po prostu dam proste „kocham się”. Kiedyś zresztą widziałam, jak Nulina (kolejna od rozwoju duchowego) polecała afkę „kocham cię”, mówiąc, że ta mantra powtarzana w myślach może załagodzić pewne kryzysowe sytuacje.
Dobra – „kocham się” i tak będzie wystarczająco skomplikowane, ponieważ dotychczas miałam trudności z tym fantem. Więc żeby nie było po łebkach, przy mantrze – powiedzmy 5 minut – będę się starała wczuć w ten stan umysłu, uczucie, czy jak to ogólnie nazwać. 🙂
No, to do boju w przygodę!