Jestem przed śniadaniem.
Być może dlatego wylosowałam ugotuj sobie coś smacznego, a być może nie. W każdym razie – banan na twarzy, to zabawne!
Jak już się dowiedziałam:
- gotowanie jest oznaką miłości wobec siebie i innych,
- za mało wczoraj wypiłam wody i teraz to odczuwam na plecach…
- jeśli pozwalasz, by rzeczy były „obojętne”, „byle jakie”, to one takie będą – życie będzie obojętne i byle jakie.
Żeby nie było, że „ugotuj sobie coś smacznego” jest tak proste, i oznacza po prostu ugotowanie sobie czegokolwiek, wprowadzam dodatkowe zasady:
- smaczne danie musi być każdorazowo – a to oznacza, że i na śniadanie, i na obiad, i na kolację,
- musi być gotowane w postawie miłowania,
- przed zjedzeniem musi być błogosławione.
Teraz jednak czeka mnie najtrudniejsze zadanie.
Co to do diabła znaczy SMACZNE?!
I… co ma zawierać, żeby było smaczne, jakie konkrety?
Wiem tylko tyle, że nic nie wiem.
9:11
No, impreza się rozkręca. Fakt tego, że mam coś smacznego dla siebie zrobić jakoś mnie tak… dziwnie ucieszył XD. No w sumie jest powód – smaczne jedzonko jest cool.
Nie czekałam długo, aż pojawiły się pomysły. Asia zasugerowała ryż z warzywami, bo go ostatnio jadła. A ja wpadłam na pomysł, by dziś zjeść ziemniaki z ogórkiem i mięsem. Plus na koniec dnia – zapiekankę. zobaczymy, bo pierwsze danie wydaje mi się tak duże, że nie wiem, czy wepchnę w siebie trzy ^^;;.
Po drodze mocno się rozpadało, ale bluza z kapturem i do sklepu. W trakcie zakupów pojawił się strach o budżet, ale pomyślałam sobie: stać mnie na miłość do siebie i się uspokoiło. Z taką myślą wydałam 18,11 złotych w jednym sklepie, na drugi nie chce mi się paczeć.
W drodze powrotnej deszcz minął, tęczy co prawda nie było, ja muszę iść sprawdzić w kuchni, ale pochlupanie się w kałużach było super! Dziecięca radość :D.
No i hasło dzisiejszego dnia, które jest pytaniem od Asi: po co jeść, jak niesmaczne?
21:27
Efekty dzisiejszego kucharzenia są takie:
I o ile pierwszy posiłek bardzo mnie napełnił – i to w sposób dosłowny, o tyle drugi nie. Ale drugi za to jadłam tak, aż się uszy trzęsły! xD Pyszny był po prostu!
W ogóle ten dzień jest niesamowity. Otrzymałam dwie bardzo dobre rozwojowe książki, porozmawiałam z Joanną Parysz i to wydało owoce. Na przykład takie, że kiedy miałam wkurwa na koleżankę, bo ta mnie olała ciepłym moczem (mniejsza o sytuację), to… przypomniałam sobie Asię i to było tak, jakby zadała mi jedno, podstawowe pytanie: poddajesz się? Na to przewróciłam oczami, użyłam klasycznego słowa na k i poprosiłam koleżankę o konkrety. Niby efekt jest.
Śmiałam się też z poczucia humoru Siły Wyższej. Bo ja tak: chciałam się spotkać, pogadać z kimś. No ale że koleżanka zaniemogła, to Siła Wyższa wysłała mi panią z Urzędu Statystycznego. Bardzo miłą, fajnie było pogadać. Przeprowadzają badania na temat paragonów i akcja będzie miała miejsce w sierpniu.
To bardzo ciekawe, bo słyszałam o tym, że paragony w portfelu są bardzo dobrym nawykiem. Z pewnością wtedy łatwiej o budżetowanie. Generalnie, poczułam się trochę tak, jakby Siła Wyższa powiedziała: cześć, będziesz miała obfitość, tylko na boga, zrealizuj to zadanie, a potem będzie łatwiej.
I już druga osoba w ciągu dwóch dni mówi mi, że ładnie piszę. To taki miód na serce. Dziękuję wszystkim, którzy tak czują :).
Do swojego Złotego Dziennika – od dziś tak go będę nazywała, bo jest złoty i się srebrzy, i w ogóle nie zawiera tylko kwestii wdzięczności – wprowadziłam kolejną kategorię. To kategoria typu: „zachowałam się tak, a chciałam tak”. Może zbyt dosłownie to potraktowałam, ale jak odsłuchiwałam live’a Joanny Parysz, miałam takie znowu wrażenie… wiecie, ja byłam osobą samotną. Więc teoretycznie umiem przebywać ze sobą i siebie znam, i tak dalej. Nie mniej mam ostatnio wrażenie, że może i siebie znam, i może ze sobą przebywam, ale jest jeden problem. Nigdy, albo w 99% czasu spędzonego ze sobą nie traktowałam siebie z miłością. W ogóle, jak się nad tym zastanowić, to nie mam pojęcia, jakie to uczucie, czym się cechuje… wydaje mi się, że to jest do odkrycia tak, jak do odkrycia była wdzięczność. W końcu znajdę kontakt z tym stanem siebie.
Zadania domowego związanego z ustawieniami wciąż nie zrobiłam, ale chyba po prostu jutro z rana się za to zabiorę. Bo tak będę w nieskończoność przekładać, a jest kilka spraw związanych z tym fantem, które warto wykonać. Dziś na przykład muszę zrobić parę notatek w Złotym Dzienniku.