[33 dni] #9 – bądź obserwatorem

Dobra, moja zabawa nie jest za karę. Ma być po prostu przyjemnością, a ja mam czuć to, co robię. Dlatego też po wylosowaniu „medytacji matrycy życia” zmieniłam zdanie i znowu wylosowałam. Tym razem na „bądź obserwatorem”. I taka naszła mnie myśl: trochę bez sensu. A może?

Powiem tak – dzisiaj jestem senna i leniwa. Nie mniej, rozumiem: w zeszłym tygodniu proces był mocny i silny, i to nie był tylko jeden proces. Generalnie czeka mnie jeszcze zadanie domowe, ale… to zostawiam na wieczór.

Stwierdzając, że „bycie obserwatorem” jest proste, wzięłam i wylosowałam drugą możliwość. „Medytacja na matrycy życia”. Oj, stwierdziłam, że za wcześnie – jeszcze się trzymam – i generalnie muszę dać trochę wytchnąć organizmowi. No to wpisałam w Kaczkę „samoobserwacja” i wyskoczyło kilka ciekawych rzeczy.

Na przykład dwa artykuły. Jeden trochę wodnisty, ale w sumie to teraz zastanawiam się nad dodaniem do swojego dzienniczka wdzięczności hasła „co u Ciebie słychać”. Niby można to robić w myślach, ale czy mając pracę na przykład jest na to czas? A podsumowania i tak robię na koniec dnia ;).

Drugi natomiast jest już praktyczny – mówi o dzienniczku samoobserwacji. Metoda polega na tym, że jak pojawia się jakiś stan – niekomfortowy – to zapisujesz go, czemu się pojawił i jak wygląda. Okazuje się jednak, że ten sposób działa także na uzależnienia – w sensie, można pisać o nich, gdy pojawia się pokusa. Dość ciekawy wytrych, ja sobie pomyślałam, że jak w sklepie popatrzę na chipsy, to zamiast kupować, zacznę w telefonie się rozpisywać o tym, co czuję i w ten sposób o sprawie zapomnę xD. Cóż… prawdopodobnie i tak wyląduję dziś w sklepie, więc może to przetestuję.

20:39

No i nie przetestowałam, ale – że tak powiem – byłam w stanie kryzysu wewnętrznego.

To argument na alkoholika, wiem. Nie mniej: przez lata bardzo mało spotykałam się z ludźmi, zwłaszcza w swoim mieście. Nie wiem, kiedy spotkania towarzyskie zanikły tak naprawdę, ale w pewnym momencie zaczęłam wierzyć, że tu jest zupełna lipa i tak dalej.

Nie chcę się rozpisywać na temat dramatu dotyczącego samotności, bo to jest już przeszłość.

Dziś miałam mieć spotkanie z fajną osóbką, która zwykle ma urwanie głowy, ale zdecydowała się wpaść na kawę. Kupiłam ciasteczka, odkurzyłam i… no, generalnie dupa. Zrozumiałam, że ma urwanie głowy, spoko. Jednak zrobiło mi się przykro tak, że w sklepie trochę wywaliło płaczem.

Spoko – pamiętając, że:
a) istnieje takie coś jak most incydentów (i to właśnie nim najprawdopodobniej jest),
b) to nie wydarzenie jest clue, tylko nasz wewnętrzny stan,

postanowiłam coś z tym zrobić. Myśleć w sposób taki: mam towarzystwo, mam z kim się spotykać. Używać afirmacji i wizualizacji. No, co? Wspomóc proces można, zwłaszcza, że przy wymyśleniu zdania „mam towarzystwo” pojawił się strach, że tych ludzi będzie za dużo i będę tym strasznie zmęczona.

No, nie ma to jak bycie obserwatorem własnego stanu.

Zapytałam więc na grupie, jak to ogarnąć.

Tymczasem „argument na alkoholika” – kupiłam chipsy, bo po prostu poczułam się ze swoim stanem fatalnie. Tak, chipsy i słodycze to symbole mojego byłego stanu, jakim była samotność. A, i no wkurw też się pojawił.

W międzyczasie przespałam się ok. 3 h – to mi dobrze zrobiło. Obudziłam się od razu na zapytanie „czy mogę podjechać”, bo pewna miła pani miała odebrać gazety. I odebrałam. I właśnie wtedy sobie uświadomiłam, że umawianie się pod Delikatesami „bo im łatwiej” było błędem.

Im może łatwiej, ale ja nie mogę ich łatwiej namówić na kawkę.

Od tej pory po prostu będę wysyłała zdjęcia na mapie z zaznaczonym domem XD. Tak prościej, niż tłumaczyć, w jaką uliczkę wjechać i w ogóle z tego niezły ambaras, bo jak próbuję wytłumaczyć, to też się trochę gubię.

Zaraz sobie wrzucę film.

Pytanie: czy dziś byłam obserwatorem siebie? Generalnie – moim zdaniem, tak. Zaobserwowałam kilka rzeczy, uczuć, więc jest OK. To nie było wymagające zadanie, nie mniej… nawet proste zadania czasem są potrzebne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *