No cóż – powiem tylko tyle, że dziś chyba będę miała wolne. W sensie… No bo i tak jestem na webinarze od ustawień rodowych. Za to postanowiłam ją spisać, bo i tak muszę ją regularnie powtarzać, żeby się nowe ustawienie ugruntowało i żeby było wsio w porządku. To ważne.
Czy ją tu opiszę?
Na blogu – nie.
Prowadzę dwa zeszyty:
- zielony, gdzie spisuję wszelkie techniki i wiedzę z rozwoju duchowego. I to tu ta medytacja będzie miała swe miejsce. Nie ukrywam, że mam ochotę ją sobie także powiesić na ścianie. No co, przywiązuję dużą wagę do ustawień systemowych? Bez powodu tego nie robię – widzę, jak bardzo to zmienia życie. I ja wiem, że flow i tak dalej po warsztatach zawsze będzie, ale moim zadaniem jest utrzymać w ryzach to flow.
- złoty – tu jest dziennik wdzięczności, no i dziennik rzeczy, które były fajne w danym dniu i dziennik moich małych sukcesów. Eeeeh, gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, na terapii, że w ten sposób mogę się chwalić…
No dobra, to ja idę pizzę zjeść i na warsztaty :).
19:14
Dziś prawie nic nie robię, ponieważ jestem tak wykończona procesami, że nic mi się nie chce. Jest jednak pewien wyjątek. Otóż, ten wyjątek to rysowanie. W takim burdelu mi się nie chce… Ale… może źle do tego podchodzę – koniec końców mam komórkę i taras :).
Warsztat dał mi wiele – ale… będę go jeszcze raz przeglądała w tygodniu, bo byłam już wtedy tak padnięta, że nie ogarniałam do końca. Nie mniej, trochę odpoczęłam dzięki leżeniu na trawie, w słońcu. To zawsze pomaga.
Pozwalam sobie leniuchować i widzę, jak kolejne klocki układają mi się w moim łebku. No i ten kontrolujący umysł… na szczęście mogę siebie kontrolować, co trochę transformuje tę rzecz :).
Dobra, idę na dwór, bo pisać mi się nie chce. Może rysować mi się zachce… xD