Mam problem z tym serialem – bo nie wiem, jak go opisać.
„The Big Door Prize” powstało dla Apple+ na podstawie powieści. Przedstawia historię małego miasteczka, w którym ni z tego, ni z owego zjawia się tajemnicza maszyna, wypluwająca dla każdego co innego w postaci kartki z jego „potencjałem”. I wiecie, trzy pierwsze odcinki – rewelacyjne. Potem zaczyna się mielizna fabularna, która wynika z tego, że… nie ma wiele humoru, nie ma wiele treści, a najważniejsze są relacje, a odcinki są krótkie.
OK – można powiedzieć, że relacje między bohaterami są bardzo istotne, i to zawsze.
Dobra, ale tu chyba mamy zbyt wielu bohaterów jak na półgodzinne odcinki. I w dodatku brak pogłębionej treści. Ojej, to przecież pewnie taka książka była. No cóż – bywa, ja nie znam pierwowzoru, więc mogę oceniać tylko serial.
A serial po prostu dupy nie urywa.
Ma ładny opening, to prawda. I do końca trzeciego odcinka historie o zmianie życia są inspirujące, ale potem niewiele z tego wynika. Nie widzimy tak naprawdę sukcesów, nie widzimy czegoś, co sprawia, że mamy od zera do bohatera. No dobra, niby jest córka burmistrz, ale… jej wątek chyba nie do końca się udał, bo brak jest zgłębienia problemu tej pani.
Końcówka znowu jakby wraca na lepsze tory, no ale zawsze te środkowe odcinki są słabsze.
Co więcej, jestem rasistką.
Jeśli miałabym wskazać najbardziej inkluzywny serial – to będzie to właśnie „The Big Door Prize”. Mamy tu wszystko: kolorowych, homoseksualistów, młodych zbuntow… a nie, czekaj. Nie wszystko. Skupiają się na lesbijkach, omijając gejów, i nie ma za bardzo Indian.
No, ale za to mamy księdza, który stwierdza, że jednak woli seks, niż bycie księdzem.
A poza tym maszyną tak naprawdę nikt tak naprawdę się nie interesuje. Może z początku ktoś zadaje pytanie, o co z nią chodzi, ale nie ma prób odpowiedzi na to pytanie. A przecież maszyna ta ma intrygującą historię: z dupy się wzięła, i w sumie wygląda, że ona nie bierze informacji z danych osobowości, tylko… no właśnie, skąd?
Tak, myślę, że brak pogłębionej treści oraz niesamowicie rozbuchane wątki LGBT sprawiają, że ten serial ogląda się przyciężkawo i ogólnie jest nijaki. Nie polecam, ale obejrzałam, żebyście Wy nie musieli.