star trek strange new worlds sezon 1

Jeśli nie widziałeś/aś nigdy „Star Treka”, to nie musisz sięgać lat 60′ XX wieku, by zacząć się bawić z tym uniwersum. „Star Trek: Strange New Worlds” to idealny początek. No, prawie, ale o tym dalej.

* * *

Nasz kapitan statku Enterprise ma kryzys zawodowy. Zobaczył coś, czego nie powinien widzieć, więc nie chce wrócić na statek. Jednak koniec końców inni go przekonują, więc zaczynamy przygodę.

Powiem Wam tak – ogólnie, rzecz wzbudzała we mnie pozytywne emocje. Nie dlatego, że jakieś wybitne to było, ale koncepcja, gdzie sobie zwiedzasz kosmos w celach badawczych jest całkiem przyjemna. I widać, że starają się tego trzymać.

Tutaj masz do czynienia z przygodami odkrywającymi ciekawe elementy kosmosu lub takimi, co to wiesz – spotykasz inną nację i jej pomagasz.

Bajka dla dzieci?

Bardziej dla dwunastolatków, ale spokojna głowa – „Strange New Worlds” dokładnie wie, czym chce być i nie traktuje widza jak idioty. No, może poza samą koncepcją, ale o tym na końcu.

No więc mamy tu kilkoro załogantów, z którymi się zżywamy. Śledzimy ich losy, jesteśmy ciekawi szczególnie Spocka, który jakby dopiero zaczyna przechodzić swoją drogę bohatera. Dla fanów Star Treka pewnie nic nowego, ot – lekko odświeżona koncepcja postaci.

Spodobało mi się, że umieją się bawić koncepcjami, jak na przykład w odcinku, gdzie wszyscy grają w bajce, to było naprawdę zabawne i niezłe.

Ale… oglądam sobie Star Treka i jest kij wie, który rok – znaczy no, widz wie, bo zostaje o tym poinformowany na początku. Nie mniej wiadomo, ogólne wrażenie jest takie, że to głęboka przyszłość, czasy, których żaden z nas nie dożyje i tak dalej. Wicie, rozumicie. I mają teleport.

I tak sobie oglądam, oglądam i tak se myślę… kurwa – mają statki kosmiczne, teleporty, tysiące kultur w Federacji, a… nie umieją medycyny kwantowej? WTF?

Ależ nie – umieją!

To znaczy umie to robić akurat ta kultura, która jest poza Federacją. I wydaje się rajem na ziemi i w ogóle, złoto i miód płyną jej rzekami. Niestety albo stety, to tylko przykrywka dla smutnej ceremonii, dość brutalnej, którą widzimy na końcu. Aha, czyli kultura, która umie w medycynę kwantową, która wykazuje się duchowością – ma wszak Festiwal Wdzięczności jako bardzo ważne narodowe wydarzenie – jest zua. Super, brawo twórcy Star Trekowi.

No, ale byłabym niesprawiedliwa, gdybym powiedziała, że „Strange New Wolrds” jest złe. Nie, nie jest – ono ma po prostu przestarzałą koncepcję nauki, która w ogóle nie bawi się w fizykę kwantową, ale bądźmy szczerzy. W zasadzie to nie ma w tej chwili seriali, które by inaczej traktowały najnowsze odkrycia naukowe, wiedzę o fizyce kwantowej. Wszyscy jadą na tym samym wózku, na starych koncepcjach, a koncepcje statków kosmicznych są bardzo przestarzałe. Także, no – może jednak przymknąć oko na to?

Dobra, dobra – wywoływało to wszystko pozytywne uczucie, w gruncie rzeczy. Czułam, że świat Star Treka mnie wciąga i chcę więcej, i więcej. Ale… doszłam do dziesiątego odcinka.

Już tam walić koncepcję Spocka, ale koncepcja czasu to… I uwaga, teraz sobie pozwolę na spojlery.

W ostatnim odcinku Pike ma problem, ponieważ spotyka się z kimś, kogo widział w stanie agonalnym w przyszłości. Chciałby to zatrzymać, ale… ni z tego ni z owego widzi siebie z przyszłości. I zaczyna z nim gadać.

Tak, Szanowni Państwo, mamy tu koncepcję starą jak zdziadziały piernik. Jak coś zmienisz w przeszłości, to zmienisz cały świat, który to dodatkowo będzie rozwalony, ponieważ TY COŚ ZMIENISZ. Nie możesz! Musisz być ofiarą! Musisz!

Ale osoby, które interesują się fizyką kwantową wiedzą, że TO TAK NIE DZIAŁA.

W ogóle – ten odcinek wkurzył mnie nie tylko przez tę koncepcję. On był jakby trochę bez sensu. Widzimy Pike’a, który gada ze sobą i na końcu dochodzi do wniosku, że musi zaakceptować swój okrutny los, bo nie może zmienić przyszłości, no i tyle. To może nie brzmi na papierze źle, może dla większości ludzi jest to okej odcinek, ale dla mnie?

Odgrzewany kotlet. I owszem, mamy tu kilka pomysłów, które mogą być przewidywalne, odgrzewanymi kotletami, ale te kotlety były dobre, smaczne. Natomiast kotlet z czasem absolutnie nie był smaczny, był sprzed kilku tygodni i w dodatku na zimno.

No, ale może się czepiam. 🙂.

Dobra, idę w końcu coś zjeść 😃.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *