cube

Dobra – to nieprawda, że „Cube” jest horrorem.

* * *

– Zbyt wiele niskobudżetowych filmów science fiction próbuje osiągnąć epicki zasięg i kończy się niepowodzeniem – stwierdziła Kim Newman dla Empire Online, pisząc o „Cube”. – Ten koncentruje się na jak najlepszym wykorzystaniu tego, co ma, i robi to dobrze.

Rzeczywiście, „Cube” to niskobudżetowy film zrealizowany właściwie w jednym pomieszczeniu, na pożyczonym darmo sprzęcie, z dźwiękiem pociągu udającym ruch pokojów sześcianu i z ekipą aktorów, którzy są zaprzyjaźnieni z pomysłodawcą projektu, Vincenzo Natali. A widzowie – choć myślą, że zmieniane są pomieszczenia – i tak zauważą niskie nakłady finansowe.

Kanada nie polubiła się z filmem, ale za to we Francji i Japonii „Cube” odniósł sukces. Zwłaszcza nie dziwi Japonia, gdzie ludzie żyją na dość ograniczonych przestrzeniach i lubią projekty typu „pudełkowy hotel”.

No dobrze, przejdźmy do meritum.

Kilka osób zostało uwięzionych w sześcianie. Dlaczego? Po co? A w ogóle kto to zrobił?

Pytania pytaniami, a sytuacja jest taka, że trzeba się z tego kotła jakoś wydostać. Więc ruszają w drogę, kombinując, co oznaczają liczby przy zmianach wnętrz, którędy najbliżej wyjścia. Bo jakieś wyjście musi być, ne?

Pomimo tego, że film nakręcono w 21 dni, a czytanie scenariusza odbyło się w jeden dzień, to ekipa dała radę. Właściwie pierwsza scena – zaraz po trupie – mówi nam, że mamy tu bohaterów z krwi i kości, każdy z innego pudełka. Jak się zachowają w ograniczonej przestrzeni? Czy będą umieli współpracować?

I dobra, to nie horror, ale jest tu z lekka psychozyczny nastrój, który z miejsca skojarzył mi się tym, co udało się wypracować w „Lśnieniu”. Serio, to jest odczuwalne, ale może dlatego, że gdy dekoracje były czerwone, to i ten kolor wpływał na aktorów.

No poza tym rzeczywiście warunki filmowania były średnio wygodne, więc twórcy skomentowali to jako partyzantkę filmową.

Najlepszy był pomysł na dźwięk przesuwających się pokoi – to po prostu pociąg, który sobie jechał w pobliżu. xD

Początkowo miało być 6 kolorów ścian, ale budżet tego nie wytrzymał i zrobiło się 5. Można to nazwać przypadkiem, ale kto widział „Cube” i zna jego zakończenie, ten może bardzo ładną i romantyczną historię z przesłaniem stworzyć, bo 5 to liczba ludzkości.

Mam wrażenie, że ten film chce, bym się dłużej przy nim zatrzymała. Nie dlatego, że jest jakoś wybitny, ale raczej dlatego, że coś jeszcze chce powiedzieć. Że nie jest tak prosty, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. I choć niektórzy krytycy uważają, że rozmowy między bohaterami są tandetne, to właśnie dzięki nim widz dostaje info: „myśl”, bo to nie jest kolejna, bezmózgowa opowiastka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *