Wyobraź sobie, że internety przestały działać, a Ty na dysku masz jeden jedyny film. I tym filmem jest „Proximity”, a ponieważ nie masz jak sprawdzić, co za ziółko – w ciemno lecisz.
* * *
Zaczyna się dobrze. Izaak pracuje w NASA. Pewnego dnia zostaje porwany przez kosmitów. Ponieważ nagrywał to na kamerze informuje o tym media. Te się napaliły i zrobiły z nim wywiad, ale wszyscy jak mantra powtarzają, że chłopina zrobił fejk. Młody nie czuje się z tym dobrze, ale zaczyna szukać w necie informacji o innych porwanych i spotyka jedną z nich – także młodą, chyba Sarę, no dla naszych potrzeb, niech to będzie Sara.
W każdym razie teraz zaczyna się robić źle.
Bo koleś idzie do pana pisarza, a ten robi mu badania wariografem, następnie jakaś dwójka agentów tajnego wydziału ds. czegośtam ONZ (XD) go porywa, więc chłopina się budzi w jakimś białym pomieszczeniu, gdzie dwóch facetów w dziwnych kombinezonach chce zrobić na nim badania.
Chłopina widzi, że i Sarę wloką obok, więc jest zdezorientowany i nie chce się zgadzać na imprezę, wobec tego ucieka z tajnego, supertajnego miejsca, gdzie przetrzymuje się ludzi porwanych przez UFO, w międzyczasie uwalnia Sarę i nie widzimy, jak używa supermocy nabytych po porwaniu z UFO, no ale udaje im się zbiec i wybiegają na jakąś uliczkę na Kostaryce. Następnie udaje im się dorwać faceta od internetów, ten ich wprowadza w swoją siedzibę i ni z dupy, ni z pietruchy twierdzą wszyscy, że muszą się skontaktować z Karolem (serio, tak jest napisane to imię na IMDB xD)… który w 1979 roku został porwany przez UFO. Wszyscy go gonią, włącznie z tajnymi agentami, więc facet także się ukrywa. No ale dobra, młodziaki go znajdują, no i… okazuje się, że gościu kontaktuje się z obcymi.
I teraz najlepsze…
Obcy wysłali wiadomość, że tego dnia i o tej godzinie tu wylądują. No więc ekipa się zbiera na spotkanie i się z nimi spotyka.
Kosmici wyglądają jak szaraki i twierdzą, że wszystką wiedzę zdobyli, ludzie mają ogromne aury, a poza tym szukają odpowiedzi na jedno, jedyne pytanie, bo szukają odpowiedzi o początek.
Zgadnijcie, jakie mają pytanie do ludzkości.
KIM JEST JEZUS CHRYSTUS?!
Jeśli jeszcze nie padliście, to czekajcie, nie jestem nawet w połowie tego tekstu, bo najlepsze głupotki na końcu.
Sara się pyta, o co chodzi z rękoma, czemu czują ból. Na to kosmita, że wszczepili nadajnik i nakłada jej bransoletę, która rozczłonkowuje jej rękę i on wyjmuje to coś, co jej włożyli. To oczywiście zajmuje jakieś 5 sekund.
No, teraz czas na Izaaka… którego rozczłonkowana ręka leży sobie tak jakoś przez 5-10 minut i nikt się tym nie przejmuje do czasu, gdy agenci ich nie nakrywają XDD. Wow, co za akcja! Co za emocje!!!!1111
Agent chce wiedzieć, co się stało z jego ojcem, bo Karol z nim był w 1979 roku. Karol twierdzi, że nie wie, do wuja pana, nikt nie wie, co się wtedy stało, ale agenciak i tak każe strzelać. Zastrzelili biednego Karola, ale kosmita w końcu złożył tę rękę Izaaka, w międzyczasie agent zdążył i zastrzelić Sarę.
Na to kosmita, żeby Izaak użył swych zdolności.
No to chłopina „okej” i faktycznie – okazuje się, że ma on zdolności do bycia w innej przestrzeni czy jakoś tak. Generalnie dla agentów znika, więc facet zabiera swoich pobratymców, no i mogą sobie uciec od zamieszania. Jak już uciekli, to kosmici na pożegnanie przywracają do życia bogu ducha winnych Karola i Sarę, i goodbye, do widzenia. Młodzi stwierdzili, że chcą być razem i się zaszyli na zadupiu, no i sobie prowadzą restaurację.
KONIEC.
Kto to wymyślił?
Eric Demeusy. Tak, to ten od „Pacific Rim” i generalnie, gdybym nie widziała, że zamieszany jest także w „Game of Thrones” czy „Stranger Things”, to… to miałabym poważne obawy co do jakości „Tron: Legacy”, nad którym powoli zaczynają ruszać prace xD.
Ale! Obiecałam Wam głupotki.
No więc startujemy!
1) 2020 – naukowcy, którzy nie używają komórek, a pisarz na swojej wizytówce nie ma podanej ani strony internetowej, ani e-maila, ani nawet telefonu, tylko od razu leci z adresem stacjonarnym… ehm, na pewno mamy 2020?
2) Odległość między Kostaryką a Kolumbią Brytyjską… Ok, dla większego zrozumienia daję mapkę z googla. I ani googiel, ani bing z włączonym chatem GTP nie wiedzą, jak przejechać byle cessną tę trasę, bez międzylądowania xD. WTF?
3) wykrywacz kłamstw – jak nasz młody Izaak idzie do pisarza, i ten mu mówi, że jeśli podda się wykrywaczowi, to będą mieli niepodważalny dowód na to, że facet został porwany, to ja myślałam, że pęknę ze śmiechu. Bo po pierwsze – wykrywacz kłamstw w sądzie nie jest i nie może być dowodem, gdyż no, to jest specyficzne urządzenie, które serio nie weryfikuje, kto gada prawdę, a kto nie. Bada tylko impulsy jakieśtam. I powie to każdy miłośnik true crime. No, ale drugi napad śmiechu miałam, gdy po badaniu dwóch agentów wlatuje na chatę, znaczy, do biura pana pisarza i zabierają Izaaka XD. Jaaaasne, na pewno to jest prawdopodobne… poza tym – czemu teraz? A nie zaraz po tym, jak koleś wysłał do TV informacje? Eee? Panie Demeusy xD?
Dobra, z grubsza to chyba tyle, bo już mi się nie chce czepiać, że młodzi lądują na Kostaryce i nikt nie pilnuje wyjść, absolutnie nikt nie dba o to, by mieli ludzi w pobliżu, nie ma też nadajników i agenci MiB (dosłownie xDDD) muszą się pytać jakiejś randomowej babki o tych dwojga.
Ale wiecie, co?
Ludzie narzekają na to, że pod koniec film zamienia się w chrześcijańską propagandówkę. I… mnie by się to spodobało, gdyby dopracowano te sceny. Ale niestety nie – gadka szmatka, Jezus w lekko kiczowaty sposób został zaprezentowany.
Bo – faktycznie byłoby ciekawe, gdyby kosmici szukali duchowości. Pokazanie ich drogi i odkrywanie jej dzięki ludzkości to historia z ogromnym potencjałem. Ale niestety, scenariusz nie dowiózł.
Gdy padło tempo, poczułam, że się nudzę. A że internety odzyskane, to sprawdziłam IMDB i… 4,8. xD. Jeżu, nowy miesiąc, a ja zaczynam z paździerzem . Miłego wieczoru!