miłość, szmaragd i krokodyl

Kiedyś to były przygodówki, teraz nie ma przygodówek.

* * *

Pamiętałam tylko, że ten film się fajnie oglądało. I że była pisarka. Poza tym – null, kompletne zero. To sobie odświeżyłam „Miłość, szmaragd i krokodyl”, który z angielska brzmi „Romancing the Stone” i tak go dalej będę nazywała.

W tej przygodówce wszystko zagrało.

Zacznijmy od Alana Silvestriego, który stworzył muzykę do filmu. Ona może nie jest jakąś wybitnością, ale jaki klimat to nadaje „Romancing the Stone”! To właśnie duża zasługa tych wszystkich bardzo fajnych nutek, które nadają tempa akcji i są takie, no… z lat 80′.

I od momentu, gdy muzyka zabrzmiała, wiedziałam już, że to będzie dobry film. Bo wielkie nazwiska – Robert Zemeckis (reżyseria), Michael Douglas (Jack) i Kathleen Turner (Joan) to nie wszystko. Ach, no tak – nie zapomnijmy, że film miał scenariusz zrealizowany przez Dianę Thomas i to był dobry scenariusz. Może te wątki romantyczne były z lekka naiwne, ale – no właśnie – tak miało być, w końcu to o pisarce, która jest niepoprawną romantyczką!

Joan Wilder – bo tak się zwie nasza niepoprawna romantyczka-pisarka – pewnego dnia dostaje wiadomość, że jej siostra zostaje porwana, a porywacze ją uwolnią, jeśli dostaną mapę. To okazuje się nie być banalnie proste, bo Kolumbia pokazuje swoje pazurki pełną parą, od buszu, a kończąc na gangu polizei. Znaczy, policjantów.

Strzelanin, ucieczek, różnych ciekawych skrętów akcji tu nie brakuje. Humor? Jak już się pojawi, to rozbawi. Najlepsza była pewna scena… och, tak, ta scena to zuoto, ale nie będę jej spojlerować, bo ten film warto zobaczyć!

I to pomimo że trwa prawie 2h, to ja tego nie odczułam. Naprawdę, wciągnęłam się w historię i byłam mega ciekawska, jak to się potoczy z tym kamieniem.

Chyba czas na drugą część 🙂.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *