the jewel of the nile

Za scenariusz do historii odpowiedzialni byli Mark Rosenthal i Lawrence Konner. Niestety, Diane Thomas zmarła w październiku 1985 roku, ale film został poświęcony jej pamięci, co widać tylko i wyłącznie w napisach końcowych. Ale zacznijmy od początku…

* * *

Na początku mamy niesamowicie kiczowatą, romantyczną scenę. Na szczęście okazuje się to być sceną z powieści Joan Wilder. Co istotne, film bardzo wyraźnie nam pokazuje, że to jest scena wręcz grafomańska, a sama autorka ma kryzys twórczy. No, ale przedstawia nam się też relację między Joan a Jackiem i tu warto się zatrzymać na dłużej.

Jeśli ktoś miał wąty w stosunku do jedynki, że chemia między postaciami jest niepełna, to tu już nie ma tych wątów.

Nie dlatego, że coś się stało – po prostu twórcy to niecnie wykorzystali.

Mamy tu dwójkę bohaterów, którzy potrzebują w swoim związku ognia. I oni dzięki wydarzeniom docierają do siebie. Ten związek w staje się swoistą już nie przygodą, a drogą bohaterów.

Intrygę w filmie mamy.

Joan zostaje zaproszona przez randomowego muzułmanina do jego siedziby, gdzie ma opisać jego fantastyczny życiorys. Na miejscu okazuje się jednak, że facet nie ma zbyt czystych zamiarów, a tzw. klejnot Nilu wcale nie jest zielonym szmaragdem z pierwszej części…

No i właśnie.

Może akcja powolniejsza, niż jedynka, ale za to otrzymujemy tu – oprócz historii związku – całkiem inne elementy i to wręcz elementy podprogowe.

Mamy tu pokazane ze dwie odmienne od europejskich kultury i co ważniejsze, każda z nich prezentuje coś więcej, niż „Allah powie”. Widać w tym przesłania duchowe – spodobał mi się na przykład moment, w którym Klejnot Nilu pokazuje kamień, który nie jest kamieniem.

Tak – film gra na zasadzie „nic tu nie jest takie, na jakie wygląda”. Oferuje coś więcej, niż zwyczajną, szybką przygodę. Oferuje chwile, w których warto się zatrzymać na moment i zastanowić się.

Co do przekazów podprogowych, to jest tu zuol, którego film stara się kojarzyć z Adolfem Hitlerem. I to jest o tyle ciekawe, że splątuje to w zupełnie nowoczesną postawę – otóż, image przemowy zuola do ludu ma spec od efektów specjalnych – ale taki dosłowny, pracujący dla największych gwiazd muzycznych.

Warto się nad tym pochylić chociaż chwilę, obserwując wszędobylską, różnorodną narrację z mediów różnorakich.

Muzyka jest okej – tu macie soundtrack: https://www.youtube.com/watch?v=PAQ-U-MBSPE…

I powiem Wam, że jeszcze jedna rzecz mi się spodobała. Wątek z przejściem ognia 🙂. Ale może zostawię niedopowiedzenie, byście nabrali ochoty na obejrzenie „Klejnotu Nilu”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *