„Informator” zawitał na Skyshowtime i szczerze? Zgubiłam swoją recenzję tego ośmioodcinkowego serialu, który bardzo dobrze mi się oglądało. Bo było tam wszystko: starannie budowany klimat lat 80′, chociaż bardziej wizualnie, niż wydarzeniowo. Na przykład jest tam pokazany ford polonez, do którego jakiś maniak samochodowy mógłby się doczepić, że to jest późniejszy model i że zawiera elementy spoza dekady. Tyle że – jak się okazuje – oś fabularna jest mocno oddalona od węgierskiego klimatu tamtej dekady. Ale od początku.
* * *
Pewien student ma problem, bo bezpieka się do niego odezwała i kazała ze sobą współpracować. Jedna rzecz – ma czym kolesia szantażować, bo w kraju brak lekarstw i ogólnie, trudno z niego wybyć za granicę. Więc jeśli chłopina nie zdecyduje się na współpracę, to będzie po chorym bracie, który tychże leków potrzebuje. Auć.
Jak widzimy, oś fabularna kręci się między dramatem, a thrillerem, w którym może nie ma akcji rodem z Johna Wicka, nie mniej tam się dzieją różne rzeczy, na przykład: bohater nie chcąc nawalić po obu stronach decyduje się na ruch, który nie do końca będzie fajny dla bezpieki, ale ma argumenty na swoją korzyść. W ogóle w pewnym momencie widzimy rozwój postaci – i to większości głównych bohaterów.
Przyznam, że z perspektywy polskiego widza Węgry lat 80′ wyglądają mało fajnie, wręcz tragicznie. Widz jednak to doskonale rozumie, ponieważ komunizm jawi się ogólnie jako trudne i ciężkie czasy, ale… cóż, w serialu mamy do czynienia z zupełnie fikcyjną, historyczną otoczką.
Zacznijmy od – znowu – początku. Otóż, bycie marynarzem, stewardessą czy kierowcą ciężarówki jest w „A besugo” pokazane jako przywilej. Dla większości osób było cholernie trudno zdobyć paszporty i podróżować sobie po świecie. Tymczasem okazuje się, że to są realia z roku 1957. W latach 80′ paszporty można było już całkiem normalnie zdobyć, wobec czego zdobycie zachodnich dobrodziejstw nie było jakoś turbo skomplikowane. A jeśli chodzi o leki, to także nie było z nimi problemu, można było je normalnie wykupić i to nawet te z tzw. listy COCOM – czyli leków objętych embargiem wobec krajów Bloku Wschodniego. Produkty na niej umieszczone były zwykle najnowszej generacji i nie wolno było ich eksportować do bloku komunistycznego.
Komunistyczny Związek Młodzieży w serialu został przedstawiony jako organizacja, dzięki której z automatu człowiek zyskiwał przywileje. A jak należało się do jednej, to np. nie można było należeć do opozycji. Jest to logiczne, of course, ale w rzeczywistości tzw. KISZowiec (czyli ten komunistyczny związkowiec) nie miał automatycznych przywilejów – nawet liczba związkowców logicznie na to nie pozwalała, bo było ich ponad 700 tys., a większość z nich nieaktywnych. Natomiast tak – oczywista oczywistość – co innego członkostwo, a co innego np. uzyskanie mieszkania tylko z tytułu partyjności.
W serialu są wyraźne wątki „do więzienia za poglądy”, wątki, które wprost mówią „jeśli powiesz coś niepoprawnego politycznie, antykomunistycznego, to problem murowany”. Ale znowu – tuż przed 1990 roku ta twarda polityka antyopozycyjna nie istniała.
Wtedy inaczej to robiono – szczególnie wobec laureatów Nagrody Kossutha. Otóż, te osobistości były zapraszane na rozmowy, oczywiście zakrapiane, i tam się działy dyskusje. Ale raczej nie aż tak brutalne, jak miało to miejsce w serialu.
A na przykład w 1983 roku drużyny piłkarskie nie miały problemu z byciem sobą. Ba, taki trener mógł nieco więcej w swojej zawodowej działalności, niż sugestie partyjniaka. Tymczasem w serialu widzimy, że drużyny piłkarskie były oceniane wg lojalności partyjnej, co w rzeczywistości nie miało miejsca.
I wrócę do wątku podróżowania – nie było problemu, by mistrz szachowy mógł se podróżować z kuferkiem, co w serialu zostało ukazane jako problem.
Na tym krótkim przykładzie widzimy, że serial ten nie do końca opisuje tamtejszą rzeczywistość. Ale czy to źle? No cóż… Filmy muszą być atrakcyjne, tak wzrokowo, jak i fabularnie. „Informator” – jeśli chodzi tylko o samą strukturę historii i tym, co się tam działo – jest atrakcyjny. I śledzimy chłopaka, a właściwie dwóch i obu kibicujemy. Mało tego, mamy tam bardzo dobrą muzykę i ładne, bardzo przyzwoite zakończenie, taka klamra.
Tylko ta narracja historyczna…
– Obraz zhomogenizowanego komunizmu kontrastujący z wolnym demokratycznym światem dyktatury jest niewątpliwie atrakcyjny i łatwy do zrozumienia – pisze Rez Andras i dodaje: – Ale utrudnia zrozumienie tego, co wydarzyło się w 1989-1990 i od tego czasu. Ponieważ jeśli – zgodnie z tym modelem – 1987 rok nie różni się zbytnio od 1957 roku, najmniej zrozumiałe jest, dlaczego (…). przedstawiciele poprzedniego reżimu przeszli z triumfalnymi krokami do nowego reżimu, czasami nawet uwielbieni. (1)
Jest to chyba także odpowiedź na pytanie użytkownika Filmwebu, który zapytał: „czy nie odnieśliście wrażenia, że ten serial to takie wbijanie szpili rządom Orbana poprzez analogię do komunistycznych Węgier? (2).
Jednocześnie jednak Rez Andras zadaje pytanie o to, czy zadaniem serialu jest w pełni oddanie tamtych mrocznych lat, czy może jednak – widz powinien się cieszyć produktem?
Ten pan nie był już nastolatkiem, gdy nastały lata 80′, spokojnie pracował w tamtejszych czasach, w rzeczach związanych z filmem.
– Ale dlaczego mielibyśmy to rozumieć? – kontynuuje Andras. – Czy naprawdę zadaniem serialu jest naprawienie cierpiącego z powodu zmieniającego się czasu? I słusznie zauważasz, że może nie ja reprezentuję grupę docelową. Ci, których dorastanie i dorosłość przypadają głównie na ostatnie trzydzieści dwa lata, prawdopodobnie nie martwią się tym, co jest niezgodne z ich wyobrażeniem o świecie i historii. Te wszystkie zniekształcenia, o których pisałem, mogą być problemem tylko dla baby boomersów.
* * *
Jest dla wielu rzeczą oczywistą, że filmy czy seriale – książek w to nie mieszajmy – oszukują, jeśli chodzi o odtwarzanie pewnych minionych epok. Wydaje się nawet, że nie ma z tym najmniejszych problemów, ludzie to zaakceptowali. Ba, dla tego medium wydaje się to być wręcz naturalne. Jedynie pozostaje pytanie, czy to jest etyczne, czy oszukiwanie w tym, co było jest rzeczą, którą przystoi wobec historii, ale te rozważania zostawmy na kiedy indziej…
PS,: Ponieważ temat mnie wciągnął, kolejny post także będzie poświęcony „Informatorowi”, ale – tym razem odpowiem na pytanie, jak ogólnie serial został przyjęty na Węgrzech. A został, bo pierwotnie była to produkcja HBO, ale wraz z np. „Warszawianką” została przejęta przez Skyshowtime.