dziewczyna i kosmonauta

Paździerzowatości pewnego dialogu nie wytrzymała Canva. Otóż, chciałam Wam pokazać coś, co teoretycznie ma sens, ale praktycznie brzmi słabo. Bardzo słabo. Zrobiłam screeny całości, ale nie wszystkie udało się do niej wgrać.

Ale od początku.

Miałam sobie odpuścić „Dziewczynę i kosmonautę”, ponieważ nie przepadam za romansami. Tak – SF jest tu tyle, co kot napłakał, nie mniej jednak dobre początki robienia w polskim kinie projektów z fantastyki.

No, ale czy to jest dobry początek…

Mamy tu tak: Rosjanie zapraszają Polaków do współpracy, żeby piloci F-16 mogli wyruszyć w kosmos, a raczej jeden z nich. Bogdanowi się to udaje, a Julia Tymoszenko… znaczy, nasza ministra od czegoś tam, która wygląda jak Julia kandydatom tę nowinę ogłasza. No i Bogusiowi się udaje, w związku z tym Boguś wleciał na orbitę i przez 30 lat z niej nie wyleciał.

Światu zostaje ogłoszona wiadomość, że statek na którym on był wybuchnął.

No, ale teraz po trzydziestu latach Boguś wraca, więc nasza koffana bohaterka Marta chce rozmawiać z mężem, bo ten był jego konkurentem w bitwie o jej serce.

No i prowadzą taki oto dialog, który widzicie.

– No… a ty mnie okłamałeś – oświadcza Marta na koniec, niczym obrażona nastolatka i idzie w stronę zachodzą… znaczy, auta.

Włączyłam przyśpieszenie 1,5x żeby nie bolało. Niestety, w trakcie oglądania czułam, jak mózg mi się zaczyna buntować. Było to prawdopodobnie spowodowane wrażeniami, że ta historia może i ma potencjał – bo czemu nie, romanse mogą być poprowadzone na tle fantasy, jak i SF, ale… nawet jeśli przymkniemy na to oko, to historia jest zua.

Zua, bo miałam wrażenie, że jest mnóstwo scen, które do niczego nie prowadzą.

W pierwszym odcinku widzimy młodą Martę i jej koleżankę na imprezie, gdzie poznają Bogdana i tego drugiego. I spoko, nie ma problemu. Tyle że… pomyślałam, że Koreańczycy zrobiliby to lepiej.

Bo widzowi nie sprawi frajdy oglądanie nagich ciał zupełnie bez sensu, nie bawi go oglądanie imprezy, ale sprawi oglądanie historii, która jest rzeczywiście ciekawa. A z tego pomysłu można zrobić ciekawą – można rzeczywiście skupić się na bliskości relacji między Martą a Bogdanem, ale my tego nie widzimy, mamy jedynie jakieś tracenie taśmy filmowej.

Serial liczy sobie 6 odcinków po około 40 minut. To bardzo mało i choć teoretycznie stara się stworzyć jakąś dziwniejszą historię, z wątkiem romantycznym, z wątkiem imprezy, znaczy konfliktu, z wątkiem drogi bohatera, to początek mnie absolutnie nie wciąga.

I serio – może to to, że ja nie lubię romansów?

Tyle tylko, że „Źródło” – choć historia jest dość specyficzna – można by określić jako romans, bo facet walczy o swoją miłość. I mi się to oglądało zajebiście. A na przykład „Kara para ask”? To już w ogóle telenowela, ale za to bardzo dobra, pełna romansów i co? I dialogi ma o wiele lepsze, a poza tym to sceny w większości mają znaczenie.

A na koniec perełka – ponoć w szóstym odcinku widzimy, że ktoś odlatuje w kosmos i widzi Ziemię. Ta Ziemia zdaje się być płaska. Niestety, nie udało mi się znaleźć tego momentu, nie mniej screen z internetów jest. I powiem Wam tak.

Jeśli na początku nam pokazują OKRĄGŁĄ Ziemię, a na końcu PŁASKĄ, to nawet w kontekście dawania informacji podprogowych coś się wyraźnie pojebało, gdyż… nawet w takim „Truman Show” wszystko, ale to absolutnie wszystko jest wykładane w sensowny, uporządkowany sposób. Tu natomiast wygląda to trochę tak, jakby twórcy chcieli i jedno, i drugie, i wyszło bzdurnie.

Heh, jakbyście mieli siłę na znalezienie tej sceny, to dajcie znać, w której minucie. Mnie się odechciało po kilku minutach lagowania i wygląda na to, że do końca miesiąca muszę zwolnić z oglądaniem 🙂.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *