battle angel alita 1

Ten film poleciłabym z jednego powodu – sceny walki. Cała reszta to potrzeba pamiętania, że oglądasz film młodzieżowy.

Pewnego dnia jakiś profesorek od naprawiania ciała metodą mecha znajduje na wysypisku mózg cyborga. No, mózg z głową, w każdym razie chodzi o to, że mózgownica żyje, a ponieważ żyje, postanawia sklecić resztę ciała.

No więc nasza Alita wstaje i orientuje się, że ma ciało, a potem orientuje się, że chce walczyć, więc zostaje Łowcą. Takim, który łapie przestępców.

Tymczasem poznaje chłopaka i teoretycznie stawka jest taka, że ludzie chcą się dostać do podniebnego miasta, który jest takim jakby rajem. Ale to nie takie proste, bo albo pieniądze, albo wygrana w ekstremalnym sporcie…

Dobra – nie wiem, w którym momencie powinnam przestać spojlerować, ale to jest film, który się dobrze ogląda. Początek trochę przynudnawy, w sensie wolny, ale gdy dojeżdżamy do scen akcji to „ooo, zajebiste!”. Dosłownie. Dla tych scen warto obejrzeć „Alitę”.

Ale – żebyście nie zrozumieli mnie źle – to nie jest zły film. Jest to film trochę lepszy, niż taki do kotleta, ale ma swoje wady. Głównie ta powolność i nastolatkowość, a przynajmniej ja jakoś nie mogłam wczuć się w pełni w sytuację, nie czułam jakiś odjazdowych emocji. Emocje pojawiały się dopiero wtedy, gdy Alita obijała wszystkich wkoło. Naprawdę.

Za to znowu – „Battle Angel Alita” ma jeszcze jedną zaletę. Momentami czuć tę japońskość! Czuć, że pewne sceny, czy wątki nawet to są typowe dla japońskiej mangi i nawet poczułam ten klimat. A już szczególnie w scenie, kiedy myślę sobie: przecież to film młodzieżowy, tu nie ma brut…

JEB!

No, dobra. To chyba tyle, bo szczerze? To sceny akcji są miodem w tym filmie 🙂.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *