Skyshowtime: Kiedy rodzina drobnych złodziei z południowego Londynu po bitwie gangów ucieka do Hiszpanii, postanawia wykorzystać ten czas na odkrywanie samych siebie, jednocześnie czerpiąc zyski z nieoczekiwanego szczęścia.
Ja: O, może to będzie jakaś ciepła historia o przemianie…
A Town Called Malice: ha ha.
Tak, wiem – tytuł piosenki The Jam rozumianego jako „miasto zwane złością” powinno samo przez się coś mówić. No niestety, mój angielski nie jest najlepszy, ale z drugiej strony… opis platformy obiecuje co innego, niż to, co zastałam.
Oto bowiem rodzina Lordów z południowego Londynu przestała cieszyć się poważaniem na tamtejszych ziemiach. Jakby tego było mało, wrogi gang urządza na nich zasadzkę, przez co ostatecznie muszą spierdalać. Najlepiej do Hiszpanii.
Na razie możemy się cieszyć trzema odcinkami i jedno można zauważyć na pewno. Pełno tu muzyki. Począwszy od tego, że postacie udają że śpiewają, gdy widz słyszy muzykę, a skończywszy na utworach w napisach końcowych. Serio, dają teledyski. I to chyba są utwory głównie z lat 80′, bo bodajże w tych czasach się to dzieje (na pewno nie we współczesności, bo mają stacjonarne telefony i samochody ze starym designem, a słynny utwór a-ha powstał właśnie w latach 80′. Ale poprawcie mnie, jeśli coś spartoliłam ). Dobra, wracając do rzeczy. Z odcinka na odcinek problemy bohaterów się nawarstwiają, a widz może być ukontentowany czarnym humorem.
Jest nieźle, chociaż do pełnej oceny serialu trzeba trochę poczekać . Ale – niech Was nie zmyli ocena 6.5 na IMDB, bo ogólnie to odcinki mają dość wysokie oceny, najniższy to 7.4, a dalej jest już tylko lepiej. Więc czekam z ciekawością na ciąg dalszy.