Po analizie „Dylematu społecznego” poczułam się jak gówno. Szczerze mówiąc, rozumiem, dlaczego ludzie są tym dokumentem zachwyceni. Mamy tu wszystko, co zmanipuluje człowiekiem i mówię tu tylko i wyłącznie o sztuczkach filmowych. Więc po pierwsze: mamy historię, która jest fabularyzowana, a więc – ma wzbudzać emocje. Po drugie – w jej trakcie stosowane są triki a’la horror/thriller psychologiczny. I wreszcie po trzecie, design, obrazy, z jakimi mamy do czynienia znacząco wpływają na odbiór tego „dzieła”.
NA WIERZCHU
Mamy tu właściwie trzy wątki. Dlaczego trzy? Bo zaczynamy od mądrych głów, które wyjaśniają, czym są i jak działają social media. Dla osób pracujących w tej branży cokolwiek zostanie tu powiedziane, nie będzie żadnym zaskoczeniem. A jakby się tak zastanowić, to ludzie pracujący w marketingu także nie powinni być zaskoczeni, w końcu – to marketing zaczął od stwierdzenia, że liczą się emocje i ważne jest, by przekonać potencjalnego klienta do siebie.
Drugi wątek to wątek dziewczyny, nastolatki, która się porównuje z innymi i w sumie to czuje się nieszczęśliwa, bo czuje się brzydka. Wiecie, to całe porównywanie między sobą na SM. Tutaj narrator dokumentu mówi wprost, że problem samobójstw wynika właśnie z nadużywania SM i istnieje głęboka korelacja między tymi dwiema rzeczami. Cóż, w tym akurat przypadku kłócić się nie zamierzam, bo nie mam jakiś specjalnych danych w sprawie.
Za to trzeci wątek… Co tu się odwaliło, to ja nawet nie. Mamy trzech kolesi stojących w jakimś pokoju a’la SF, którzy kontrolują na specjalnych monitorach rodem z „her.” zachowania Bena, młodzieniaszka, który właśnie wchodzi w wiek dojrzewania i zaczyna się interesować polityką.
TRIKI MANIPULACYJNE
Pam Rutlege, doktorantka zajmująca się psychologią mediów stwierdziła, że w filmie zostało zawartych kilka manipulacyjnych sztuczek.
Na przykład kwestia rodziny – z nią wszyscy mogą się utożsamiać. Jak stwierdza: większość bohaterów została stworzona archetypowo. -Ich historia humanizuje problemy w sposób, w jaki wywiady nie mogą. Tworzy dla nas podróż i oferuje postacie, z którymi możemy się utożsamiać, przedstawiając niezbyt subtelne sygnały zbliżającej się katastrofy. Dzięki identyfikacji, obecności i projekcji dobra opowieść obniża opór poznawczy i czyni nas bardziej podatnymi na perswazję.
Mądre głowy – czyli autorytety i tzw. społeczny dowód słuszności. Zwraca ona uwagę na to, że każdy odcinek rodzinnego dramatu jest obramowany wywiadem z jednym lub dwoma autorytetami. Wyróżniają się oni inteligencją, talentem oraz sukcesami na koncie, które są skutkiem ich zaangażowania w tworzone projekty. Pam przypomina: – Używanie autorytetu do walidacji i przekonywania jest powszechną strategią w komunikacji marketingowej. Od szokujących eksperymentów Stanleya Milgrama po teraźniejszość, badania pokazują, że ludzie zmieniają swoje idee i działania, aby dostosować się do postrzeganego autorytetu lub kogoś, kogo cenią. Duża grupa ekspertów potęguje ten wpływ, bo nie dość, że są autorytetami, to jeszcze jest ich dużo.
I dodaje: – Na wypadek naszej niewiary ciągłe potwierdzanie wiadomości przez tak wiele osobistości stanowi społeczny dowód słuszności informacji.
Efekt halo – czyli zarówno dramat, jak i narracja mądrych głów są ze sobą połączone. Pam tak to opisuje: – Wywiady mają również efekt aureoli: ich powaga dodaje dramatyzmowi wiarygodności. (…) Biedny Ben nie może wytrzymać kilku dni bez telefonu, a kiedy rezygnuje z wyzwania, szybko poddaje się jego złu, dystansowaniu się od przyjaciół, bezsenności i trollowaniu spiskowych filmów. W ten sposób beznadziejnie pogrąża się w bańce filtrującej i kończy protestem, który kipi gniewem i potencjalną przemocą – i w krótkim czasie on i jego siostra, która przybyła po niego, zostają zmuszeni do rzucenia na kolana przez nieubłaganą policję, która zdaje się nie zauważać, że siostra zaparkowała samochód na ulicy tuż za nimi. Oprócz nieuważnej policji to kompendium obaw każdego rodzica przed mediami społecznościowymi. Jeśli już się nie denerwowałeś, widok aresztowania Bena i Cassandry wystarczy, aby podnieść poziom adrenaliny.
Pam stwierdza, że doskonale wykorzystano manipulację emocjami czy też strachem. – Dylemat społeczny to dobrze skonstruowane i wyraźnie uargumentowane zagrożenie.
Wykorzystywanie stereotypów. Naukowczyni zwraca uwagę na to, że algorytmy zostały spersonifikowane jako trzech facetów – of course białych i of course milenialsów – którzy są typowym znakiem rozpoznawczym Doliny Krzemowej. Tak pracują, by Ben zatruwał się podsyłanymi przez nie informacjami. – Algorytmy antropomorficzne ułatwiają przypisywanie technologii intencjonalności i postrzeganie jej jako umyślnie kontrolującej i manipulacyjnej. W tym scenariuszu algorytmy to zadowoleni z siebie ludzie, ale Ben stracił życie. Zostaje zredukowany do skorupy samego siebie (dosłownie) zwisającej z haka na mięso i jest bezsilny, by zrobić cokolwiek, by kontrolować się przed tymi złoczyńcami w miejscu, które nawiązuje bezpośrednio do obrazów z Matrixa.
SPOJRZENIE SOCJOLOGA
Stephanie Wilson jest socjologiem i nie zamierzała oglądać „Dylematu społecznego”, ale… wokół tego produktu zrobiono tyle szumu, że się na to skusiła, choć perspektywa oglądania kolejnej przesadzonej i mrocznej wizji samozagłady ludzkości przez SM nie napawała ją radością. – Na podstawie tego, co widziałam z postów w mediach społecznościowych, wydawało mi się, że to kolejny przesadzony dokument o tym, jak media społecznościowe są winowajcą naszej społecznej depresji i samotności – ale było to znacznie więcej.
Dodatkowo zwraca uwagę na to, że dokument zupełnie olewa opinie socjologów. -Pomimo tego, że temat dokumentu jest socjologiczny – w tym sensie, że jest komentarzem do wpływu mediów społecznościowych na społeczeństwo i naszej (nie)zdolności do utrzymania obecnego stanu demokracji – nie widziałam ani jednego socjologa na ekranie przez całe półtorej godziny.
Wow, według Wilson dokument zapachniał marksizmem. -W trakcie oglądania czułam się coraz bardziej jak marksistowski socjolog, który postrzega kapitalizm jako główną siłę napędową nierówności w naszych społeczeństwach. (…) moje ostateczne wrażenie z filmu dokumentalnego jest takie, że jest to krytyka kapitalizmu i nieuchronnego wyzysku ludzi w ramach tego systemu.
W dokumencie jest apel o regulowanie social mediów, jednak Stephanie stawia pytanie, czy to jest naprawdę konieczne? Pani socjolog postrzega kapitalizm jako toksyczny mechanizm, jednak „Dylemat społeczny” wydawał się nieco bardziej toksyczny, niż taki klasyczny punkt widzenia.
Wilson zwraca uwagę na to, że kapitalizm to jedyny system, który ludzie znają. No, pamiętajmy, że pani socjolog żyje w USA, więc u nich to stwierdzenie jest prawdziwe. U nas zresztą też powoli, bo pierwsze pokolenia dorastające w kapitalizmie mają już 30+ lat na karku. Ale, wracając. – Kapitalizm to wszystko, co większość z nas kiedykolwiek znała. Rewolucja przemysłowa, która zapoczątkowała przejście do kapitalizmu, miała miejsce ponad 200 lat temu. Nic więc dziwnego, że obwiniamy nieuregulowany przemysł technologiczny, który rozwija się i ewoluuje na naszych oczach, a nie ponad 200-letni system społeczny, który jest wszystkim, co kiedykolwiek znaliśmy.
Socjolog zwraca uwagę na to, że widz na końcu czuje się jak gówno. -Dylemat społeczny pozostawia widzów z niesamowitym poczuciem bezsilności wobec przyszłości naszej demokracji i planety.
I dodaje, że choć przepisy regulacyjne niekoniecznie są złe, to jednak trzeba zwrócić uwagę także na system społeczny, w którym rzecz się odbywa.
TEORIA SPISKOWA
Niektórzy ludzie oskarżyli „Dylemat społeczny” o to, że ujawnia wielką operację zwaną „uczyń z ludzi produkt”. Nie jest to dziwne, ponieważ… po pierwsze, tak to określa dokument. A po drugie głównym producentem jest Netflix. I wreszcie trzeci – jest to kopia innego dokumentu, obecnie już niedostępnego (przynajmniej w Polsce), a nazywającego się „Zasady mogą mieć zastosowanie„. To produkcja z 2013 roku i trwa niecałą godzinę. Użytkownik IMDB stwierdza, że „Dylemat społeczny” to jest kopiuj-wklej tegoż z paroma dodatkami.
No, a teraz wyłuszczę to, co zauważyłam sama.
MANIPULACJE PLAY ON
Algorytmy jako trzech kolesi praktycznie kontrolują zachowanie Bena. Doprowadzają do tego, że koleś wcina się w jakieś dziwne teorie spiskowe i przez to zaczyna zaniedbywać treningi i szkołę, a na końcu zostaje złapany na jakimś proteście przez policję.
BEN I MĄDRE GŁOWY
Mądre głowy – czyli naukowcy z Doliny Krzemowej – mówią oczywiście mądrymi frazesami. Przedstawiają się jako osoby, które najpierw pracowały dla wielkich korpo, a następnie zapytały się „o maj gad, co ja zrobiłem!”. Więc zaczęły tworzyć projekt „Social Dilemma”/”Center for Humane Technology”. Teoretycznie jest to pokazane w obrazowy sposób – facet zrobił prezentację, która poleciała do kolegów i tak się spiknęli ze sobą w sprawie. Praktycznie – no, nie jest to film w stylu „kurde, dotarło coś do mnie i walczę o przemianę”. Nie, bo zaraz potem zaczyna się opowieść o tym, jakie to SM są złe.
Przejdźmy sobie do 54 minuty, gdzie Jaron Lanier (pan z dredami) wypowiada się na temat informacji. Otóż, podaje on przykład Wikipedii jako czegoś, co jest dla każdego z nas takie same*.
* jest to pewnego rodzaju uproszczenie, bo informacje dla danego państwa mogą być nieco inne. Rozumiecie, być rozbudowane, albo wcale nie istnieć.
Jednak Lanier mówi tak: załóżmy, że informacja jest tworzona na podstawie dostępnych danych o osobniku X, Y i itd. W związku z tym, jeśli oni wejdą na informacje np. o Morzu Śródziemnym, to jeden zobaczy, że jest ono niesamowicie piękne, drugi, że zatrute, a trzeci, że jego stan jest w normie. Rozumiecie.
Z kolei Justin Rosenstein już nie wymyśla przykładów, on podaje fakty o Google. A te są takie, że wywalane strony różnią się w zależności od tego, gdzie mieszkasz.
Niestety, na podstawie całości sądzę, że przykład ze zmianą klimatu nie jest przypadkowy, ponieważ w dalszej części filmu Ben wpada w duże tarapaty przez teorie spiskowe.
Zanim jednak przejdę do tego momentu muszę przytoczyć jeszcze jeden fragment. Fragment z „Trumana Show„.
Czyli – nasz Truman posłużył do zobrazowania bańki informacyjnej. Informację o niej od manipulacyjnej wstawki dzieli zaledwie kilka minut. Dalej, dokument próbuje nas przekonać, że różne instytucje (np. służby) wywołują burdel na świecie.
I teraz tak – nie wiemy, w jakiej formie był pokazywany „Dylemat społeczny” na festiwalu Sundance 26 stycznia 2020, ale wiemy, że w takiej formie – jaką możemy oglądać – wleciał 9 września 2020 roku. I film tego nawet nie ukrywa, ponieważ mamy dużo momentów z plandemii.
To jednak nie jest tak oburzające, jak pokazanie fragmentów z protestów Hong Kongu, gdzie walczono o wolność tego miasta.
Te przykłady trwają do 1:04 i zostają skonfrontowane zdjęciem z protestów z Hong Kongu, błędnie opisanego jako protest przeciwko 5G. Z tym argumentem bym się zgodziła, ponieważ w 2019 roku przez Hong Kong przeszła fala protestów, ale nie dlatego, że 5G, a dlatego, że Chińska Republika Ludowa – kolokwialnie mówiąc – wzięła hongkończyków za mordy. Natomiast jest to zestawione z wypowiedzią „Bombardują nas plotki”. Tak, jest to podsumowujące to wszystko, co widzieliśmy wcześniej, stwierdzenie.
W 1:05 pada takie ładne stwierdzenie:
Teraz film wraca do naszego młodziaka, którego siora pyta, czy nadal grają w tej samej drużynie. Ten zamknięty w sobie nie zwraca na to uwagi, więc dziewczę oświadcza, że idzie coś zjeść, a on sobie dalej buja w SM. Widać wyraźnie, że chłopina wsiąkł ostro w jakiś alternatywnych jutuberów od teorii spiskowych. Przy okazji twarz bohatera jest ukazana jako szara, smutna, wręcz depresyjna.
Widać jak na dłoni, że chcą go ukazać jako więźnia SM. I to jest całkiem spoko symboliczne ukazanie, ne? No – tyle że nie do końca tak jest, przynajmniej takie mam wrażenie, ponieważ w pierwszej połowie filmu mamy jeszcze jedną bohaterkę. To jest dziewczyna, około 14 lat, bardzo młoda. Również widać, że bardzo dużo siedzi przy SM i jest jej smutno – nawet wylewa łzy, bo nie czuje się za ładna. Ale jej twarz jest o wiele bardziej żywa:
I jasne, może ten przykład jest nieco na wyrost. Wszak film w tym momencie mówi o samobójstwach młodych z powodu SM (42:00). I ma prawo ukazywać każdego bohatera w sposób dla niego indywidualny. Nie mniej, to porównanie przed chwilą mnie uderzyło, więc się tym dzielę.
Wróćmy do Bena, który znalazł się w jakiejś armii spiskowców, a na ekran wracają mądre głowy i opowiadają o Mjanmie (Birmie), czy jak temu krajowi jest teraz. Wprost mówią, że FB jest świetny do kontrolowania społeczeństwa, a Rosja się wyspecjalizowała w tworzeniu chaosu w innych krajach. Izraelczycy także, ale o nich film milczy, a zresztą ci nie ruszają USA.
W 1:08 koleś przechodzi do rzeczy. Do omawiania wyborów.
OK – w momencie, gdy facet wszedł na grupę powiedział FB „daj mi więcej takich użytkowników”. I faktycznie – dostaje propozycje osób czy zaproszenia osób o „podobnych poglądach”. Brzmi znajomo? Przypominam, to jest teoretycznie dokument o algorytmach w SM.
To wszystko działo się w 1:08. W następnej chwili widzimy Bena, który nieśmiało wychodzi na zewnątrz, na protest. Oczywiście, w świetle powyższych wypowiedzi – że łatwo kontrolować i tak dalej, protest teoretyków spiskowych wygląda na negatywnie pokazany.
W sumie – wniosek z tego taki, że teoretycy spiskowi są zmanipulowani i łatwo dają się wciągnąć w jakąś „armię X”. Cóż..
1:09, Ben w drodze na protest:
Dobra, powiem Wam, jak działa zaufanie u teoretyka spiskowego. Otóż, działa tak, że nikomu nie ufasz – wiecie, w polityce. W życiu prywatnym nie ma z tym problemu. No, ale polityka. Tutaj starasz się wszystko sprawdzać i latać po różnych źródłach. Masz otwarty umysł, bo jeśli nikomu nie możesz ufać, to nie ma powodu do tego, by kogokolwiek ustanawiać „guru”. I jasne, upraszczam. Ale ja tu tylko mówię, że brak zaufania do osób wykonujących zawody publiczne nie oznacza, że masz w sobie nienawiść. To tak nie działa. Masz w sobie jedynie ostrożność i umysł, który chce łączyć wszystkie fakty w spójną całość.
Oczywiście mówię tu o sobie, ale tak to widzę.
Co? Czekaj, mamy tu wspaniały fragment w 1:10. Pokazują protesty w Europie, prawdopodobnie wspierane przez agentów rosyjskich. OK, no agenci działają, to fakty. Ale pamiętacie, jak wspomniałam o Hong Kongu?
Hongkończycy walczyli przeciw zamordyzmowi. W tej chwili jest fatalnie – bo np. jest wprowadzona jawna cenzura w filmach i filmy z Hong Kongu jakie znamy już nigdy nie będą takie same.
A oni wstawiają to:
Możecie mi nie wierzyć, ale mnie się cisną takie słowa: „ja pierdolę”. A tak w ogóle, informacje o tych protestach możecie sobie prześledzić w sieci, powinno być ich trochę, głównie na angielskich stronach.
Następnie wracamy do naszego Bena, który jest już na proteście, jego siora siedzi niespokojnie w aucie i nie wie do końca, co zrobić. Dalej znowu wracają mądre głowy mówią, że łatwo jest zdestabilizować demokratyczne państwa. Bo dzięki SM można w szybki sposób doprowadzić do chaosu i rozruchów.
Dalej krótko mówią o wpływie FB na wybory, ładna pani pyta o to Zuckerberga, ten odpowiada równie ładnie:
Jest tu oczywiście poruszona kwestia Rosji – i spoko. Trudno się kłócić z tym argumentem nawet, jeśli by się chciało.
Tymczasem Ben wraz z siorą zostają aresztowani. W sumie pokazali to w taki sposób, jakby skuto ich za nic xD.
Za to Cathy O’Neil dość rozsądnie komentuje, że AI nie rozwiąże problemów z fake newsami (których w dokumencie nie definiują jakoś ściśle).
Przyznacie, że to nie są złe stwierdzenia? Tylko w świetle tego, co się dzieje z Twitterem i FB mam wrażenie, że jest ono doskonałe, by wprowadzić do SM „niezależnych weryfikatorów informacji” czy „opłatę abonamentową”. Przypominam, Tristan sprawia wrażenie, jakby chciał wprowadzić komunizm, bo mówi o ustaleniu jedynej słusznej prawdy.
Dalej wracamy do naszego Bena i osób, które go przez SM kontrolują. I tam się pokazuje futurystyczny widok na pomieszczenia, w których spece od SM kontrolują użytkowników i jest nam podawana teoria, że w ten sposób buduje się jakiś super- i cyber-mózg.
I teraz uwaga – zacytuję Wam pewną sekwencję zdań wypowiadanego przez tego pana powyżej. Jest to ważne dla zrozumienia rozumowania faceta. Bo z pozoru wygląda to bardzo ładnie, ale… Akcja zaczyna się w 1:16.
Gdy myślimy o technologii jak o egzystencjalnym zagrożeniu, to poważny zarzut… Łatwo jest pomyśleć: „mam telefon. Scrolluję, klikam, używam go. Gdzie to zagrożenie? Po drugiej stronie ekranu jest superkomputer wymierzony w mój mózg. Każe mi oglądać filmiki. Gdzie to egzystencjalne zagrożenie?”.
Dalej gościu idzie z kimś, w tle głos: Technologia nie jest egzystencjalnym zagrożeniem. Jest nim to, że wyzwala w ludziach ich najgorsze cechy. A to zło w społeczeństwie jest egzystencjalnym zagrożeniem. Jeśli technologia wywołuje masowy chaos, oburzenie, nieuprzejmość, brak zaufania do drugiej osoby, samotność, większą polaryzację, więcej hakowania wyborów, więcej populizmu, więcej rozproszeń i niemożliwości skupienia się na problemach… To przecież społeczeństwo. A to społeczeństwo nie może się wyleczyć i pogrąża się w chaosie. Wpływa to na wszystkich, nawet jeśli tego nie używają. Te produkty to elektroniczne frankesteiny, które terraformują świat na swój obraz, zdrowie psychiczne dzieci, politykę, dyskurs polityczny, ale nie biorą za to odpowiedzialności.
Ktoś się wcina:
– Kto jest odpowiedzialny?
– Te platformy muszą być odpowiedzialne, bo gdy reklamują wybory, biorą odpowiedzialność za ich chronienie. Gdy pokazują bajki w niedzielny poranek, muszą chronić psychikę dzieci.
Czytam to i chcę zrozumieć, co tu zostało powiedziane. Mam wrażenie, jakby facet powiedział, że odpowiedzialność leży w rękach korpo komputerowych, nie ludzi, bo ci są źli i nie umieją w nią.
Ale, ponieważ już trochę nad tym tekstem siedzę, postanowiłam zapytać przyjaciela, jak rozumie powyższy wpis. Odpowiedź jest taka: „No rozumiem z grubsza tak jak napisane – chociaż to pogmatwanie ktoś opisał”. Czyli – tekst stylistycznie jest skomplikowany i niekoniecznie zrozumiały dla przeciętnego Kowalskiego. Udajemy mądrych przez tworzenie jakiś dziwnych frazesów. Pojechaliśmy więc dalej, bo wciąż nie byliśmy pewni, o co lata.
Przyjaciel: No ja zrozumiałem, że społeczeństwo winne. Ta wypowiedź brzmi jak bełkot, chociaż widywałem mniej sensowne teksty. Ale chociaż można coś wyłuskać ;), a i tak nie ma pewności, o co autorowi chodziło.
Ach, jeszcze jedno – nawet jeśli zacytujemy wypowiedź mówioną, to może ona być nieliteracka, nie mniej i tak musi być zrozumiała. A w przypadku udawania mądrej wypowiedzi to trochę słabo wychodzi.
OK, przechodzimy do pana z dredami, który twierdzi, że jeśli w ciągu 20 lat nic się nie zmieni w społeczeństwie, to nastąpi samozagłada z powodu zła w ludziach. Ściślej tak powiedział: jeśli nic się nie zmieni przez kolejne 20 lat… pewnie zniszczymy naszą cywilizację umyślną ignorancją. Nie poradzimy sobie ze zmianą klimatu. Pewnie zdegradujemy demokrację na świecie. W krajach zapanuje dziwaczna autokratyczna dysfunkcja. Pewnie zrujnujemy światową gospodarkę. Pewnie nie przeżyjemy.
Czekaj, co? Aha – czyli ludzkość to idioci, bo dzięki SM wybiją się w ciągu 20 lat?
KIM JEST GŁÓWNY TWÓRCA DYLEMATU SPOŁECZNEGO?
Bo o Netflixie to nawet nie ma co mówić, a o pani Rhodes niewiele można powiedzieć, jako że chyba wycofała się z SM po nakręceniu tych dokumentów. Tak czy inaczej interesuje nas główny sponsor tego filmu – Tristan Harris. Założył on organizację non-profit Center for Humane Technology, która ujawnia wiele sztuczek social media i lobbuje za wprowadzaniem jakiś przepisów dla SM. Z tego, co ogarnęłam, to ma on takie poglądy, że social media należy kontrolować, ludzie są ich ofiarami i dlatego wielkie korpo muszą…
…dobra, podstawowe pytanie: CZY NADAL CHCESZ OGLĄDAĆ DYLEMAT SPOŁECZNY?