[RECENZJA] Ścigając marzenie

Nie mam sił na intelektualne potyczki, dlatego ta recenzja będzie prosta. A może to po prostu prosta historia z bardzo dobrymi akcentami muzycznymi?

On – bokser, ona – czirladerka na MMA. Połączy ich przypadek: w trakcie jednej z gal bokserskich ekipa gangsterów orientuje się, że dziewczyna ma długi do spłacenia. Kukułka więc zwiewa, ale daleko nie ucieka i wpada w jego ręce – Tygrysa. Ten widać, że lubi się bawić w życiu i… no właśnie, czy pomoże jej zrealizować największe marzenie życia, czyli zostania wokalistką? A on, czy spełni swoje?

Właściwie ten film nie jest niczym nadzwyczajnym, ale pewnie nie wychwyciłam wszystkich akcentów nawiązań do innych dzieł. Więcej nawet, nie wychwyciłam żadnych XD. Więc pozostało mi tylko samo delektowanie się obrazem Johnniego To, który stwierdził, że idzie na współpracę z Chinami. Niby wydaje się to naturalne, że Hong Kong współpracuje z nimi, ale w kontekście politycznym już tak kolorowe nie jest.

Zresztą, i w samym „Ścigając marzenie” są mroczniejsze chwile. Jakby na boku, ale jednak coś tam się pojawia. Jak poprosicie w komentarzach, to może rozwinę kwestię ;p.

Ogólnie to przyjemny seans, taki – no – na piątkowy/sobotni i relaksujący seans. Aha, i warto zwrócić uwagę na ścieżkę dźwiękową, bo ta jest świetna. Problem w tym, że po angielskim tytule w ogóle nie idzie znaleźć tych utworów, ale może grupa Pięciu Smaków pomoże.

Dobra, a teraz idę się szykować na czterogodzinny rollecoaster w postaci „Miłości obnażonej”.

Filmy można oglądać w ramach mini-festiwalu Pięciu Smaków. Karnety i bilety cały czas do wzięcia. Warto!