just cause 1994

Będzie nowa ekranizacja „Just Cause” – serii / książki Johna Katzenbacha. Za projekt bierze się Amazon, a showrunnerką została Christa Hall. Producentem i główną bohaterką będzie Scarlett Johanson.

A teraz trzymajcie się mocno krzesła.

Głównym… główną… dobra, macie link do oryginalnego artykułu i zinterpretujcie sobie jak chceta: https://deadline.com/…/scarlett-johansson-star-just…/ , a ja wracam do filmu, gdzie wspomniana aktorka również maczała swe palce – tym razem jako dziesięciolatka, grając córkę głównego bohatera. A jest nim profesor Harvardu, Paul Armstrong. Pewnego dnia skazany za morderstwo więzień się z nim kontaktuje, twierdząc, że jest niewinny.

To był naprawdę dobry seans.

Zacznijmy od muzyki, bo ta jest dobra i robił ją James Newton Howard. Szczególnie tworzy atmosferę na końcu, ale nie to jest najmocniejszą stroną filmu.

Z jednej strony mamy znakomite aktorstwo – Sean Connery raczej nie dziwi dobrym warsztatem, zaś Ed Harris po prostu wymiata jako psychopatyczny morderca w celi śmierci. Sceny między nim a Paulem są chyba najlepsze.

Z drugiej – film ma pewne zaskakujące zwroty akcji.

No, ale mnie tu nawet zaskoczyło to, że dzieci bawią się w klaskanie, a nie siedzą przy telefonie komórkowym. I wtedy sobie przypomniałam, że to produkcja z 1995 roku. Dziwne uczucie.

Szybkość, z jaką Paul Armstrong rozprawia się z niesłusznym oskarżeniem może być zaskakująca, ale w „Just Cause” od połowy dzieje się jeszcze więcej i ciekawiej. W zasadzie, nie chcę wiele zdradzać, ponieważ uważam ten film za dobry, wciągnął, dałam się złapać i na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako wspaniała ekranizacja książki, której nie czytałam.

A Wy oglądaliście „W słusznej sprawie”? Podobało się? Podzielcie się w komentarzach, dziękuję ❤