Dzień dobereł!
Rok 1992 miał swoją „Substancję”, choć raczej w wydaniu czarnej komedii, niż horroru. „Death Becomes Her”, czyli „Ze śmiercią jej do twarzy” to satyra na chęć wiecznej młodości wśród gwiazd i gwiazdeczek. Ale za to jaka!
Zaczyna się niewinnie: ot, znajoma odwiedza znajomą. Problem w tym, że podstarzała gwiazda Broadwayu / srebrnego ekranu – Madeline Ashton (Meryl Streep) to kradziejka facetów koleżanek. W tym przypadku ukradła Ernesta (Bruce Willis) Helen (Goldie Hawn).
Jeśli wydawało Wam się, że jest poważnie – to z każdą minutą tylko wydawało Wam się. Bo z każdą minutą jest coraz śmieszniej. Pod koniec można pękać ze śmiechu, bo groteska aż wyłazi z ekranu.
Oczywiście nie będę Wam zdradzać smaczków, ale mi się wydaje, że film bierze na tapet dwa tematy: to pragnienie wiecznego życia, ale bardziej się skupia na kobiecym charakterze. Jasne, jest to charakter przez krzywe zwierciadło, ale jakby się tak zastanowić, to relacja Goldie-Meryl wcale nie była tak oderwana od rzeczywistości, jakby się mogło wydawać xD.
Na dwie, trzy rzeczy warto zwrócić uwagę. Rzecz pierwsza – charakteryzacja. I może jako tako nie jest ona nadzwyczajna, jednak gdybym nie wiedziała, że Ernesta gra Willis, to bym za kija go nie rozpoznała. Ale może to dlatego, że słabo go kojarzę z młodzieńczych – że tak powiem – ról.
W filmie było więcej komputera, niż efektów praktycznych, jednak scenariusz tego wymagał. Tak, to jest film, który dało się zrobić dopiero w latach 90′, mimo prostoty fabularnej. Efekty może nie robią dziś na nikim wrażenia, ale moim zdaniem nadal trzymają pewien poziom i są przyjemne dla oka. Zresztą, te wizualia otrzymały Oskara 1993 (Best Effects, Visual Effects) i ja się wcale nie dziwię. Film miał jednak dość poważnych rywali – „Alien 3” i „Batman Returns”.
I trzecia rzecz to oczywista oczywistość, czyli muzyka . Odpowiedzialny za nią jest Alan Silvestri i powiem tak – ładnie dźwięk się scala z ekranem. Ale… raczej to wszystko, bo gdy teraz chcę przywołać te dźwięki, to nie da się. Po prostu jakoś zapamiętliwe te utwory nie są, przynajmniej dla mnie.
Jeśli ktoś nie widział „Death becomes her” to ma świetną okazję do tego, bo na MAXie jest tenże film dostępny.