Free Guy

Dobereł wieczoreł.

„Free Guy” to bardzo ciekawy film – można go odbierać na różne sposoby, w zależności od swojej życiowej filozofii.

SPOSÓB 1

Guy (Ryan Reynolds) to NPC w popularnej grze Free City. Pewnego dnia wszystko się zmienia: nagle uświadamia sobie, że jego rzeczywistość jest wirtualna, i zaczyna to wykorzystywać do swoich własnych celów. Tymczasem prawdziwa graczka – Millie (Jodie Comer) – wcale nie chce jedynie realizować misji, aby zdobywać wyższe poziomy. Jej chodzi o coś więcej – o pewną rzecz ukrytą w grze. I oczywiście napotyka przy tym duże trudności.

Na „Free Guy” można patrzeć czysto rozrywkowo, ponieważ mamy tu dużo akcji, konflikt i romans. Film na pierwszy rzut oka wydaje się być echem „Matrixa”, ale w przeciwieństwie do niego jest nieco bardziej cukierkowy i pełen pozytywnej energii. W ogóle, bardzo sympatycznie się go ogląda. Może na początku trzeba się przyzwyczaić do klimatu, ale potem film leci jak z płatka.

SPOSÓB 2

Chociaż „Free Guy” z pozoru nie wydaje się filmem filozoficznym, to w rzeczywistości przedstawia ciekawy punkt widzenia na życie. Bo właśnie – chyba nikt już nie ma wątpliwości, że żyjemy w jakiegoś rodzaju symulacji czy wyobrażeniu – jakkolwiek by to nazwać. Moje pytanie brzmi: czy słyszeliście o Prawie Założenia? Jeśli nie, spokojnie, wszystko wyjaśnię.

Prawo Założenia zakłada, że jesteś jedynym twórcą swojego świata, a wszystko, co widzisz, to efekt Twojej wyobraźni, stanu świadomości, który tworzą myśli, emocje i inne czynniki. Choć „Free Guy” oferuje nieco inną historię, to miałam wrażenie, że jest to opowieść o przebudzeniu. I to dosłownym – gdy bohater zaczyna rozumieć, w jakiej konstrukcji się znajduje nabiera życia, świadomości i mocy kreowania swojej rzeczywistości. To trochę jak opowieść o ludziach: jeśli ktoś nie zdaje sobie sprawy, że może kreować i tworzyć, jest takim zwyczajnym NPC-em w matrixie. Ale jeśli ktoś ma tę świadomość, zaczynają dziać się niezwykłe rzeczy.

W filmie jest również pewna scena z pięknymi słowami, które zdecydowanie warto zapamiętać.

SPOSÓB 3

Być może jest to trochę na wyrost, ale „Free Guy” porusza też temat AI. O ile zwykle można obwiniać Hollywood o narzucanie nam wizji sztucznej inteligencji, to tym razem film pozytywnie zaskakuje. Nie próbuje niczego narzucać – wręcz przeciwnie, przedstawia jasną definicję, czym jest prawdziwe AI. Dosłownie.

PODSUMOWANIE

„Free Guy” to dwugodzinna walka o wirtualny świat, którą świetnie się ogląda. Jeśli dobrze znacie angielski, tym lepiej, bo w Polsce film ma dubbing, który jest raczej przeciętny (jak większość dubbingów nieoryginalnych*). Sama oglądałam film z dubbingiem i cóż – trudno.

Mimo że na pierwszy rzut oka film ma głównie walory rozrywkowe, mam nadzieję, że wzbudzi w Was również jakąś refleksję 🙂. Polecam, zwłaszcza że na odprężenie to także bardzo dobry, lekki film.

* Przypominam, że animacje są dubbingowane, a zastępowanie seiyuu to grzech xD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *