Ten film jest sympatyczny.
Kiczowate dialogi, najgorsze Tai Chi pod słońcem oraz dziwnie nie pasująca do ochroniarza postać Patricka Swayze’a – czyli film tak zły, że aż dobry. Oto „Road House” z 1989 roku, gdzie wybrzmiewają nuty z lat 80. Sam obraz zarobił tylko 30 milionów* na budżet 15, ale to były czasy, kiedy trudno się było wybić. W kinach królowały Batmany i inne cuda, które – podobnie jak „Wykidajło” – stały się później klasykami. Jednak powód, dla którego film ze Swayzem takim się stał jest inny, niż pozostałych blockbusterów.
Właściwie po seansie miałam problem ze zrozumieniem, dlaczego dziś „Wykidajła” uważa się za obraz kultowy. Bo, zobacz: mamy tu do czynienia z Daltonem (Swayze), który pilnuje porządku we wszelkiej maści barach. Pewnego dnia otrzymuje zlecenie, by zrobić porządek w innym barze. Koleś przyjmuje je i zaczyna wprowadzać na miejscu porządki, jednak pech chciał, że robi to w nieodpowiednim miejscu: otóż, miasteczkiem rządzi pewien milioner, który wszystkich trzyma za mordy i każe płacić haracze. To komplikuje sprawy, ale na miłość nigdy nie jest za późno: Dalton z miejsca zakochuje się w pięknej seks-bombie lat 80′, czyli Clay granej przez Kelly Lynch. Ich miłość jest pokazana w taki łagodny, dobry sposób…
Tyle, jeśli idzie o fabułę. Prosta jak budowa cepa i dość przyjemna. Ostrzegam, że w dalszej części tekstu pojawią się spojlery, ale w sumie… są one bez znaczenia dla historii, gdyż na pierwszy rzut oka mamy tu do czynienia z kinem klasy B, z gatunku akcyjniaka. Co ciekawe, mniej więcej do połowy filmu jakoś tego akcyjniaka nie widać, bowiem akcja skupia się na przedstawieniu bohaterów, głównie Swayze’a, który ma pewną mroczną tajemnicę z przeszłości. I kiedy w połowie zaczyna się coś dziać, to widać przede wszystkim dobrze skonstruowane wybuchy. W ogóle, mimo fabuły ten film jest bardzo zrealizowany.
Bądź miły
I nie da się ukryć, że przez cały film widzimy, jak Dalton stara się hołdować swoim zasadom. Niestety, ze względu na wspomnianego milionera Brada Wesleya (Ben Gazzara) nie do końca jest to możliwe. Mimo to wyważenie Swayze’a, jakieś takie poczucie harmonijności w jego byciu przeważa, wpływa na rzeczywistość. Zresztą Dalton sam jest absolwentem filozofii – co czyni go ciekawszą postacią od zwykłego wikidajły. Niektórzy twierdzą, że aktor miał w sobie żeńską energetykę, ale – to ciekawe – nie do końca to można dostrzec na ekranie, ponieważ widać tutaj zrównoważoną męskość. Moim zdaniem, Swayze w jakiś sposób harmonizował oba typy energii i nie jest to niczym nadzwyczajnym, ponieważ on naprawdę praktykował sztuki walki.
Co do samych sztuk walki, to nie da się ukryć, że „Road House” to taki trochę hołd dla nich. Z jednej strony mamy tu liczne bójki, ale z drugiej nawiązania do filmów sztuk walki są widoczne, jak na przykład cios, który potrafi rozrywać szyję. Są to może i łatwe do odkrycia tropy, nie mniej właśnie on, właśnie ten motyw był na tyle mocno zapamiętywalny, że jest to jeden z powodów, dla którego film stał się kultowy. A dla feministek także się coś znajdzie: tu wszyscy się leją po równo, nieważne, czy kobiety, czy mężczyźni. „Road House” to prekursor w tego typu akcjach. 😉
Drugą kwestią jest to, że gra w nim Patrick Swayze. Hmm, jak sobie tak teraz myślę, to dochodzę do wniosku, że wszystkie filmy, w których on występował są właśnie takie: kultowe. Że część z nich stała się taka dzięki jego postaci. Warto może jeszcze zauważyć, że aktor zagrał w Donnie Darko, gdzie był zniszczonym przez życie mówcą motywacyjnym i był tam dialog, który stoi w kontrofensywie do Daltona.
Mówca (Swayze): Synu, przemoc wynika z strachu. Naucz się naprawdę kochać siebie.
Donnie Darko (Jake Gyllenhaal): Myślę, że jesteś pieprzonym Antychrystem.**
To są tylko dwa powody, dla których warto obejrzeć „Road House”, ale dam Ci jeszcze kilka.
Muzyka
To, co daje się we znaki od pierwszych momentów filmu to muzyka. I jest to w pełni zamierzone, bowiem mamy w produkcji aż trzy gwiazdy branży. Pierwsza – Jimmy Iovine, uważany za jednego z najlepszych producentów muzycznych tamtych czasów. To on kierował właśnie muzycznymi kwestiami, jeśli chodzi o „Road House”. I być może wydaje się to bez znaczenia, ale jak się pomyśli, że ten facet był producentem płyt dla U2, Steviego Nicksa, czy The Pretenders, to zaczyna to robić wrażenie. Druga – Jeff Healey, który był gwiazdą bluesa i był też niewidomy. Kto zna tę postać, ten dialog w filmie – w którym Cody (Jeff właśnie) i Dalton „żartują” sobie nabiera znacznie głębszego sensu. I wreszcie trzecią gwiazdą jest John Doe, który założył punkrockowy zespół X, a który w filmie gra siostrzeńca Wesleya.
Zespół Cruzados dostarczył do filmu trzy utwory, chociaż nie znalazły się one na ścieżce dźwiękowej. Swayze z kolei napisał jedną piosenkę, a zaśpiewał dwie. Kompozycją dźwiękową do filmu zajął się Michael Kamen.
W 2012 roku Intrada Records wydała kolekcjonerską płytę z czternastoma utworami. Znajdowały się na niej takie hity jak:
Kilka lat później – bo w 2019 roku – wyszła ścieżka rozszerzona, zawierająca aż 31 utworów (!).
Ponieważ coś mi nie idzie ze wstawianiem jutuba na stronę, to macie tu soundtrack :).
Na zakończenie
Ostatecznie, „Road House” z 1989 to film kultowy i myślę, że nowa wersja go tak łatwo nie przebije (już zbiera słabsze oceny). W istocie, jak zauważyła moja przyjaciółka: to dziwny film, ma w sobie zajebiste momenty, ale i ma w sobie zajebisty kicz. No cóż – witamy w latach 80′ XX wieku.
* Źródła podają od 30 do 61 mln. w box office.
* * Donnie Darko jest dostępny w wypożyczalniach VOD, wobec czego na razie nie ma tu screenów z filmu.
Jeśli Ci się tekst spodobał, wesprzyj mnie TU. Dziękuję!
Źródła:
- https://wikimili.com/en/Road_House_(1989_film)
- https://www.denofgeek.com/movies/road-house-reboot-martial-arts-cult-classic/
- https://variety.com/2024/film/news/jake-gyllenhaal-road-house-50-million-worldwide-viewers-amazon-prime-video-1235956624/
- https://www.denofgeek.com/movies/why-road-house-remains-an-action-movie-classic/
- https://screenrant.com/road-house-patrick-swayze-movie-good-underrated-why/
- https://www.newyorker.com/magazine/2024/04/01/road-house-movie-review