[33 dni] Self-love #17: zrób medytację akceptacji swego ciała

Bardzo nic mi się dzisiaj nie chciało. I generalnie nadal nie chce, więc może niedługo pójdę spać. Wiecie, nadal jakieś procesy we mnie zachodzą, ale… pilnuję się. Nie chcę odpuścić, bo wiem, że to może się skończyć katastrofą, czyli niczym. Życie nie ma być niczym, życie ma płynąć. Codziennie coś dla życia, codziennie coś w życiu. Życie jest piękne, więc mimo rozleniwienia włączyłam jutubka i tak się natknęłam na ładną medytację Olgi Michalik. Tak naprawdę zaczyna się ona dopiero w połowie nagrania, ale w międzyczasie słyszy się słowa, które tak bardziej spajają nas z ciałem. A zresztą, zobaczcie sami:

Nie jest to może jakaś wybitna medytacja, ale też wybitnej nie chciałam. Wręcz powiem, że chciałam jak najkrótszą, żeby było zrobione. Dlaczego? Procesy, procesy i jeszcze raz procesy. Obawiam się, że trochę może nawet jestem przeprocesowana, ale z drugiej strony… długo nic nie robiłam. Bardzo długo, za długo i chcę nadrobić ten stracony czas, by wreszcie Życie ukazało się w pełni w swych pięknych barwach. Nie chcę się więc zatrzymywać.

Za to pewne zdanie postanowiłam sobie zapisać:

Wiem, że to brzmi jak Paulo Coelho, ale zastanówmy się – kto tak naprawdę postrzega ciało jako część swej duszy? To zmienia w ogóle do niego podejście, prawda? Posiadamy ciało, ale nim nie jesteśmy; ale też nie jesteśmy swoją tożsamością. Tak, wiem, to bardzo trudne zagadnienia filozoficzne, buddyzm na nie trochę odpowiada, nie mniej… od czegoś trzeba zacząć, ne?

I wydaje mi się, że ciało jest zadowolone z tego, że postanowiłam coś dla niego zrobić. Z tego, że nie olałam dzisiejszej skromnej medytacyjki, tylko mimo wszystko postanowiłam zwrócić na nie uwagę. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *