Czasami człowiek potrzebuje pobyć samemu ze sobą. Ale w taki maksymalny sposób. Bez żadnych bzdetoletów typu telewizja, typu telefon, typu innego. Dlatego też cieszę się, że wylosowałam i powiem tak. Położyłam się – wczoraj, kiedy miałam wykonać to zadanie – i zasnęłam xD. Byłam ogólnie bardzo zmęczona, a dzień energetycznie był jakiś ciulowy, chociaż starałam się brać życie w swoje ręce.
Za to później włączyłam muzykę na relaks – z jutuba, bo tik tłoka szczerze nienawidzę – i… mózg, umysł się wyłączył. To było tak, jakby wszystko się zatrzymało, jakbym pobyła ze sobą. Ciało zareagowało swobodą: zdecydowało się na wywalenie pewnych emocji poprzez czucie, poprzez płacz. I to było w porządku, przyniosło ulgę.
Wiecie, że łzy się od siebie różnią?
Jeśli jesteś smutny/a, załamana/y i cierpisz – łzy będą smutne, zimne, piekielnie gorzkie i nieprzyjemne.
Jeśli zaś emocja się uwalnia, a Ty się wzruszasz, jeśli masz w sobie pozytywne emocje, jest to głęboki oczyszczający proces i łzy wypływają z ulgi – łzy będą ciepłe. Może gorzkie, ale ciepłe i przyjemne i będą spływały łagodnie po policzku.
Sprawdzone po sobie ;). Chociaż prawdą jest, że już powoli zapominam, jak to jest płakać w załamaniu ;p. Ale to może temat na kiedy indziej ;).