U brata jest duża wanna – postanowiłam to wykorzystać. Było to wyzwanie, ponieważ mam tak spięte ciało, że gdy w domu – w mniej ciut, ale nadal wygodnej – wannie próbuję usiąść, to się nie da. Stoję jak ten słup naga i nie potrafię nawet zgiąć kolan, czy cokolwiek. No dobra, cokolwiek to tak: schylę się, ale nie więcej.
Dziś widząc wannę i czując potrzebę umycia się postanowiłam to wykorzystać i… udało się! Wejście-wyjście! Było krótko, ale zawsze. I od razu po tej przygodzie miałam lepszy nastrój.
A potem wylosowałam „idź na basen”. Mniemam, że jakieś baseny w Pozku są, nie mniej nie o to chodzi. Gdy pisałam tę opcję, miałam przede wszystkim na myśli odprężenie, rozluźnienie ciała. Myślę, że intencja spotkała się z możliwością, bo jakby nie przeć, basen płatny, a ja i tak bez stroju kąpielowego.
Wszystko tworzę.
W takiej sytuację uznaję, że wanna to był basen i wyzwanie na dzień dzisiejszy zostało zrealizowane! Ależ to pięknie popłynęło ;).