[33 dni] #27 – daj komuś coś fajnego

I bądź tu mądry…

22:01

Podoba mi się stwierdzenie, że rozdając na ulicy uśmiech sprawiamy, że inni go przejmują i mają lepszy nastrój. Dziś jednak nigdzie nie wychodziłam, cały dzień padało i pewnie nie było za bardzo koncertów chopinowskich, a nawet jeśli były, to wolałam spędzić czas z rodziną.

I się wyspać.

Auć.

Ale może po kolei, no więc: kiedy wylosowałam „daj komuś coś fajnego” stwierdziłam, że dam bratankowi prezent, a potem pomyślałam, że drugi bratanek też musi dostać. No i wyszły takie cacka:

Zgadza się – to jest to, co myślicie. Pudełeczka z wyzwaniami na każdy dzień dla chłopaków.

No dobrze – zrobione, teraz przede mną najtrudniejsze zadanie: dać ten prezent chłopakom. Okazało się jednak, że wystarczyło do nich zagadać i sprezentować xD. Poszło jak bułka z masłem, choć przed wydawało mi się to trudniejsze.

No dobrze, pospałam, dałam młodym prezenty, czas zająć się czymś konkretnym.

Afirmacje. Z początku wzięłam swój naszyjnik i zaczęłam afirmować, a potem wzrok pada na bidon i tak se myślę… po ciula mam powtarzać, jak mogę zaprogramować wodę. Co prawda jeszcze bez szungitu, ale zawsze coś.

Posiadam bezwarunkową wartość siebie – bardzo spodobała mi się ta afirmacja od Joanny Parysz. Tzn. teraz mi się podoba, jak po całodniowym piciu takiej wody widzę pewne efekty.

– Nie wlewaj gorącej wody do bidona – poradziła dziewczyna taty, widząc, jak wlewam.
– Dlaczego? – pytam.
– Bo filtr nie będzie działał.
– I tak nie działa.

No, niestety. Filtry od Brity do wody nie działają tak, jak to reklamują. A przynajmniej takie założenie mam.

Ale powiem Wam, że całodzienne picie tak zaprogramowanej wody daje efekty. Choć po prawdzie trudno ocenić, czy to była wcześniejsza praca, czy picie wody, nie mniej po tej wodzie czuję się jakoś tak… pewniejsza, stojąca bardziej na gruncie. W każdym razie, dla dobra sprawy załóżmy, że woda jest tu kluczowa. (Dlatego ją straszą obecnie, ale nie ma się czym martwić).

Więc, efekt pierwszy to jak rozmowa zeszła na nieprzyjemne dla mnie tory to czułam się jakoś tak… wartościowa, chociaż gdzieś z boku wybuchał gniew. Zresztą, ten gniew, ta wściekłość dalej jest we mnie, choć tu już bym bardziej zganiała na hoponomono, bo dalej oczyszczam, a to ma duże skutki.

Efektem drugim było to, że nie pijąc piwa czułam się całkiem w porządku. Jakoś odechciało mi się bawić w żal, że tata przygotował alkohol w sumie dla siebie i dla syna. No, ale po prawdzie – ja nie prosiłam o trunek, więc może dlatego nie dostałam. Tak czy siak, to było przyjemne uczucie.

Trzecim efektem jest to, że zachowuję się w pewnych aspektach o wiele pewniej siebie, niż normalnie. Mam takie poczucie, że potrafię powiedzieć, co chcę, o co mi chodzi.

Oczywiście, ze względu na panoszącą się we mnie złość czy agresję (z różnych przyczyn), minie trochę czasu, nim to wszystko sharmonizuję. Generalnie to ciekawe, bo w trakcie kursu o samoocenie dowiedziałam się, że mój gniew może i trochę był rodowy, nie mniej miał bardzo wiele wspólnego ze mną jako tako. Całe życie, przeżycia i tak dalej. A ponieważ nie chcę siedzieć w przeszłości, to hoponomono… Serio, wczoraj rozmawiając z Kasią doszłam do wniosku, że muszę hopomonono robić regularnie i do końca, aż do końca roku! Długo? Może… ale ni z tego, ni z owego przypomniało mi się, jak na jednym ze spotkań buddyjskich ktoś walnął: „żeby się całkowicie oczyścić trzeba powiedzieć tę mantrę 10 tys. razy”. Potem na różnych rozwojowych live’ach słyszałam, że nie trzeba czuć afirmacji, wystarczy 10 tys. razy ją powtórzyć. A według moich obliczeń to pi razy oko wyjdzie taka suma powtarzania hopomono, jeśli będę to robić do końca roku. No, może więcej. Ale tak czy siak tak nabruździłam, że trzeba to wyprostować. A tak wygląda twarz człowieka, który nie tylko zrobił hoponomono 2x, ale również i przytulił wszystkie swoje części w sobie i na zewnątrz:

A jutro… Poniedziałek. Dzień z potrójnym nawet wyzwaniem, bo i do Poznania, i moje wyzwanie 33 dni i jeszcze pewna rzecz ;).

A Poznań to dlatego, że jadę ok. 12 i zaspać nie mogę :P. A jak widać, znów mam nocny tryb życia, eh…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *