la femme nikita

To jest, proszę Państwa, skandal.

21 lutego 1990 roku do kin wszedł obraz Luca Bessona – „La femme Nikita”. Thriller, noir, zwał jak zwał, ale to jest niezwykle ludzki obraz kobiety, która chciałaby mieć piękne życie. W zasadzie: wszystko jest realistyczne, bo kto się nie boi, jak przeprowadza bardzo poważne akcje w związku z bezpieczeństwem międzynarodowym, które wymagają często zabójstwa? Bo nasza kochana Nikita to kobieta, po prostu kobieta. Och – i Luc Besson chciał bardziej pokazać ten obraz, niż skupić się na wątku sensacyjnym. I bardzo dobrze!

Myślę, że do filmu wrócę jeszcze za jakiś czas, ale póki co mamy skandal, proszę Państwa.

Nikt nie wątpi, że Luc Besson dobrym reżyserem jest i potrafi stworzyć niesamowicie zapadające w pamięć historie. Ale to polskich VODów nie obchodzi. Człowiek musi wejść na jakieś półlegalne czy nielegalne nawet strony, oglądać rip z kasety VHS tylko dlatego, że docenia wspaniałe kino. Takiego kina już się nie kręci. Takiego na wskroś ludzkiego obrazu kobiety. Och. No – proszę mnie nie łajać za nieznajomość kina francuskiego, nie rozmnożę się przez pączkowanie.

Niestety, albo stety – „Point of No Return” (1993 r.) od Johna Badhama również nie istnieje w naszym streamingu. Ten tytuł to remake (!) Nikity, bo wtedy Hollyłód remakowało kino francuskie. Ponoć nie jest to jakieś wybitne dzieło, a nawet zahacza o paździerz. Kto widział, niech się wypowie. Za to w 1997 roku premierę miała kanadyjska seria la femme Nikita z Petą Witson i Royem Dupuisem. Oczywiście, czasy były takie, że jak coś leciało na Polsacie (lub innej stacji), to se leciało – ale pierwszego odcinka zwykle się nie widziało. I ja, PRZEZ DWADZIEŚCIA LAT ZASTANAWIAŁAM SIĘ JAK WYGLĄDAŁ FILM-POCZĄTEK, PONIEWAŻ NIKT GO KURWA NIGDZIE NIE POKAZYWAŁ.

Teraz już wiem.

Warto było czekać te 20 lat, zwłaszcza że wersja, którą obczaiłam była co prawda zripowana, ale za to z Tomaszem Knapikiem, który gadał bez cenzury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *