chwała

Dzięki Netflix, teraz nie wiem jak obiektywnie ocenić ten serial.

* * *

Na internety wleciała druga część „Chwały”, czyli odcinki 9-16. To NIE JEST drugi sezon, to po prostu kontynuacja serialu o standardowej liczbie odcinków. Pierwsza część była w grudniu, w związku z czym za cholerę nie pamiętałam szczegółów i całej, skomplikowanej intrygi.

A intryga jest skomplikowana, ponieważ nasza kochana bohaterka – nazwijmy ją Ha na potrzeby tego artykułu* – miała totalnie przejebane w szkole. Znęcali się nad nią chyba wszyscy, którzy mogli: od koleżanek, po rodzinę. W związku z tym przeżyła ogromną, niesamowicie trudną traumę. I twórcy serialu nie wahają nam się pokazać tych wszystkich tragicznych scen. Całe szczęście, że od jakiegoś czasu są nowoczesne retrospekcje, czyli: kawałek po kawałku w każdym odcinku, a nie rzut na dwa pierwsze i z głowy. To zdecydowanie ratuje tę opowieść, szczególnie, że jak wszystkie wydarzenia ze sobą zepniemy, to mamy szalone tempo.

Bo po osiemnastu latach Ha wraca ze swoją zemstą.

I dosłownie odpierdziela takie rzeczy, że wydaje się, iż końcowym efektem ma być zabicie wszystkich.

A smaczku dodaje Yeo* – który jest lekarzem i który także ma pewną sprawę z przeszłości i chciałby ją zakończyć.

Tempo, tempo i tempo tych pierwszych ośmiu odcinków jest tak mocne, że trudno było złapać oddech. W dodatku, po tych odcinkach wszyscy wydawali się psychopatami, włącznie z główną bohaterką. I teraz nie wiem, czy to kwestia aktorstwa, czy zamysłu, ponieważ… ja nie potrafię wierzyć Ha. Dosłownie, mam wrażenie, jakby z tej dziewczyny uleciało wszelkie czucie, emocje, życie i teraz jest wrakiem człowieka. W związku z tym, gdy mówi „kocham cię” to brzmi… eee, podejrzanie?

Ponieważ od grudnia do marca minęło mnóstwo czasu, Netflix zasugerował, bym obejrzała serial od pierwszego odcinka. Propozycja odrzucona, a chwała za grupy, bo inaczej bym zlała, gdyż nie pamiętałam, od którego powinnam zacząć.

Ale że grupy fanów przypomniały, że od 9, to włączyłam se 9 i… strasznie trudno było mi się wbić w historię przez tę godzinę. Z jednej strony szczegóły już uleciały, więc mamy środek intrygi, z drugiej strony tempo już nie jest aż tak szalone.

Myślę, że zdecydowanie tempo siadło w drugiej części serialu, ale to chyba na plus, ponieważ jakoś przyjemnie mi się oglądało tę historię.

W sumie można powiedzieć, że popłynęła ona na tyle, bym chciała zarwać nockę – i nie tylko ja, inni fani serii również tak zrobili i zapewne przesypiają teraz dzień 🤣😅. Pozdrawiam Was serdecznie! Tak czy inaczej, było trochę plot twistów. A w każdym razie scen, które trochę – no właśnie, odrobinę – mogły zaskoczyć widza, bo Ha… jakby miała trochę więcej ludzkiego w sobie charakteru.

Trochę żałuję, że nie rozwinęli bardziej wątku Yeo, bo wydawał się on mieć potencjał na totalny odjazd. Naprawdę gruby odjazd. Ale z drugiej strony, to co zrobiono ostatecznie z tym bohaterem wcale nie jest jakieś złe – bo ładnie spina klamrą całą opowieść.

Tyle że po pierwszych odcinkach miałam autentyczne wrażenie, że tu będzie grubo. I bardzo szybko. No, ale mamy to, co mamy.

A mamy dobrą rzecz. Zdecydowanie warto, zwłaszcza, że muzyka tu jest standardowo wręcz dobra, bardzo dodaje klimatu wszystkim scenom. Och, jea, trzeba Wam dać soundtrack: https://www.youtube.com/watch?v=LIIgkljf5Do

Powiedziałabym, że jest tu kilka uroczych scen, mnóstwo krwi i wartkiej akcji. Polecam 😉.

#kdrama#theglory#koreańskieseriale#soundtracktheglory#akcja#dramat#kryminał#netflix

* bo ni czorta nie potrafię zapamiętać koreańskich imion, wybaczcie. I nie, szukanie ich po sieci nie rozwiązałoby problemu 😅, bo zapominam je praktycznie od razu 🤣.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *