To dobrze, że zobaczyliśmy ładne graffiti na Energetyków, ale koniec końców trzeba się dostać na Dąbie. Żeby to zrobić, musimy wsiąść w tramwaj i dojechać do Basenu Górniczego. A wygląda on tak:
Jeden z największych węzłów przesiadkowych, jaki miałam okazję zobaczyć. Przyznam, że pierwsze z nim zetknięcie zrobiło na mnie wrażenie. Niestety, im częściej się człowiek styka z tym miejscem, tym robi większe „meh”. Jest to chyba trochę spowodowane atmosferą miejsca – taką przemysłową, brudną i w sumie bez stylu – jak i tym, że autobusy mają tendencję do spóźniania się.
My chcemy na Dąbie, więc wybieramy jakiś autobus… Może 64? Okej. Tylko zapomniałam o jednym: to nadal poniedziałek. A Szczecin nadal znajduje się w remoncie generalnym. Tak, tak, pojazd zaliczył kolejne półgodzinne opóźnienie, więc musiałam wsiąść do jakiegoś randomowego numeru jadącego na Emilii Gierczak, którą to okolicę zamierzałam solidnie zwiedzić.
A w sumie warto, bo pomnik ku chwale ojczyzny nie jest jedyną atrakcją tego miejsca. Zaraz, zaraz, jaki pomnik?
Stoi taki niedaleko przystanku i jest to pomnik poświęcony walczącym za Dąbie. To polskie raczej. Zresztą, macie konkrety:
Jako, że w poniedziałek byłam wymęczona (graffiti zwiedziłam w czwartek ;p), to piękne okolice Dąbia musiały poczekać na wtorek.