sharknado

Co ja właśnie obejrzałam? O_o

* * *

Pierwszy film „Sharknado” to był paździerz. Zarówno dialogi, montaż, jak i efekty specjalne zasługiwały na Złotą Malinę.

Tak, to jest film o rekinach. Trąba powietrzna z rekinami i teraz całe miasto jest nimi zalane.

Właściwie – to ja się przy tym dobrze bawiłam, ale prawdopodobnie dlatego, że wiedziałam, że to paździerz. I ci ludzie, którzy to widzieli i zrobili szeptaną reklamę filmowi chyba to zczaili… albo wyczuli ciepło w filmie.

Więc nagle się okazało, że niskobudżetowa produkcja o rekinach z tornada chce być oglądana. I była, bo stworzono 6 filmów.

Niestety, na Amazonie – bo na reszcie nie ma wcale – dostępna jest tylko jedynka i trójka. No i obie mam za sobą.

I właśnie się zastanawiam, co ja do cholery jasnej obejrzałam XD.

Oczywiście – efekty są nieco lepsze, ale nie na tyle, żeby popsuć kamp.

Dialogi lepsze – jednak tu przechodzimy do kwestii „czy jak wiesz, że piszesz paździerz, to piszesz paździerz?”. Twórca świadomie bawi się konwencją filmu i wszyscy, nawet widzowie to wiedzą. Tak więc czasem durnotki w dialogach się trafiają, ale mam wrażenie, że są to durnoty właśnie takie, które narodziły się durnotami, ich przeznaczeniem jest być durnymi i taka jest świadoma wizja artystyczna tychże. Czy więc to jest paździerzowe?

Za „Sharknado” odpowiedzialny jest Anthony C. Ferrante, a sam film należy do specyficznego dość gatunku filmowego. Jest to horror, który sam siebie parodiuje. Satyra, groteska? Nazywać to można jak się chce, nie mniej właśnie na tym polega szaleństwo tego typu wizji.

W trzeciej odsłonie „Sharknado” podobał mi się przede wszystkim początek – bo było sporo oczywistych, ale jednak nawiązań do znanych dzieł. Im dalej, tym trochę… nudniej? Ale może nuda była zamierzona, bo to nie ma być dobry film, to ma być film tak zły, że aż chce się go oglądać. Poza tym zarwałam nockę, a teraz dzień, więc. No, ale wracając do „Sharknado”, to końcówka jest w stylu „czy mogę to odzobaczyć?”.

Teraz pytanie: czy polecam?

Cóż, jeśli lubicie zwariowane wizje spółki Quentina-Rodrigueza, to chyba właśnie macie niskobudżetowego kuzyna, w domyśle „paździerz”. 🙂